Pozbyłam się ponad 700 rzeczy, w niecały rok | Moje przemyślenia.
Minimalizm często ludzie zaczynają wprowadzać od porządków w swoim domu, a później przenoszą na inne dziedziny życia. Tak też było w moim przypadku i dokładnie rok temu podjęłam wyzwanie pozbycia się 365 rzeczy w 365 dni, które zatytułowałam 1 krokiem do minimalizmu. W poście tym znajdziecie gotowy arkusz do wydrukowania, ale równie dobrze możecie go odtworzyć w notesie, czy na luźnej kartce papieru.
Pierwszych 365 rzeczy pozbyłam się już w marcu <pisałam o tym tutaj>, a po roku otrzymałam łączną sumę 730 rzeczy. I wiem, że to jeszcze nie koniec! Ale zanim przejdę do kolejnych porządków, opowiem o moich przemyśleniach. O tym czego się pozbyłam, co to w moim życiu zmieniło itd...
Ubrania.
Po pierwszej czystce wydawało mi się, że pozbyłam się już wszystkich nie pasujących elementów mojej garderoby, czy to do stylu w jakim się noszę, czy rozmiarze. Po otwarciu szafy (ściągnięciu drzwiczek, które zniszczył kocur) i lekturze Slow Fashion nastąpiły kolejne czystki. Wystarczyło, że codziennie przebywając nawet te kilka minut w sypialni i spoglądając na otwartą szafę zauważałam elementy, których nie noszę, lub noszę tak rzadko, że szkoda dla nich trzymać miejsce. A czemu nosiłam rzadko? Bo koszula miała długi rękaw, a ja wolę ten krótki lub do łokcia. Pozbyłam się więc tych koszul i jeszcze paru elementów, skrupulatnie notując uwagi na później, by więcej takich zakupowych błędów nie popełniać.
Wśród rzeczy oddanych (czy to wrzuconych do kosza z czerwonym krzyżem, czy oddanych na gratyzchaty) znalazły się m.in.: ślubne buty i sukienka, buty i sukienki kupione z okazji innych wesel. Ubrania, których pomimo, że nie nosiłam ciężko było się pozbyć ponieważ kosztowały więcej niż te co noszę na co dzień (tzn. mam na myśli fakt, że 200 zł ubrane jednokrotnie bardziej boli od spodni za 200 zł które nosimy co najmniej 3 razy w tygodniu przez pół roku), w głowie kłębiła się myśl "może jeszcze ubiorę na x,y,z okazję...", oraz myśl o sytuacjach w których miałam je na sobie przywodziła miłe wspomnienia. Ale spokojnie, wspomnień nikt mi nie zabierze! A ubrania nie noszone i źle przechowywane (bo ciasno wiszące lub złożone) niszczeją...
Z racji, że schudłam musiałam też wymienić bieliznę na kilka rozmiarów mniejszą, pozbyłam się też przy okazji nienoszonych nocnych koszulek, piżam, czy dziwnych rajstop kabaretek - nie wiem co one u mnie robiły?
Udało mi się dojść do porozumienia z małżonkiem i już zamiast 7 czy więcej sztuk ubrań "do garażu" zostawiliśmy po 2 sztuki spodni i 3 T-shirty, w końcu nie jest mechanikiem samochodowym ani budowlańcem...
Akcesoria/ torebki.
Do kosza poszły wszystkie sztuczne kolczyki, naszyjniki, a było tego ok. 30 sztuk! Zostawiałam jedynie złoto: łańcuszek z zawieszką, pierścionek zaręczynowy, obrączka, jeden złoty kolczyk (drugi zgubiłam podczas biegania), który najprawdopodobniej przetopię + dopłacę do nowej pary; pozłacana bransoletka z zawieszką Lilou od przyjaciółki, która czeka na naprawienie, bo niestety zerwała mi się podczas domowych czynności.
Torebki: dużą Dziki Józef i małą Przywara Strzałka, ale zakupiłam też dużą materiałową By Insomnia, którą nosze na plażę lub na zakupy spożywcze. Chusty - planuję kupić/ uszyć jedną porządną i pasującą do wszystkiego, wtedy pozbędę się tych co mam aktualnie. Ale bez pośpiechu.
Podjęłam się próby sprzedaży części ubrań/ biżuterii na dawnej tablicy, ale niestety brak zainteresowania przez ponad 2 tygodnie tymi przedmiotami otworzył mi szeroko oczy! Że to co dla nas wartościowe dla innych takie nie jest. Rynek przesycony jest ubraniami, dodatkami i w dalszym ciągu chętniej ludzie kupują nowe ubrania bez względu na ich cenę niż używane za 10-15 zł. Dlatego też nie czekając dłużej i nie przekładając z kąta w kąt wrzuciłam wszystko do kosza na odzież (tego z czerwonym krzyżem). I chociaż dzięki temu mam poczucie, że ktoś jeszcze z tych rzeczy skorzysta. Pomimo, że nie wróciły do mnie żadne pieniądze. Daje to też naukę na przyszłość, by kupować tylko to co rzeczywiście jest Ci potrzebne i będzie Ci służyć na dłużej. Nie ma sensu posiadać kilka płaszczy, czy kurtek bo znając życie i tak jedna z tych rzeczy stanie się ulubiona i będzie noszona najczęściej. Po za tym kupując już daną rzecz - jesteśmy za nią odpowiedzialni. Za to co stanie się z nią za 1 rok, 2, 3 a nawet 10 czy 15 lat.
Artykuły biurowe.
Wyrzucam regularnie wypisane długopisy, korzystam z kartek, zeszytów które nagromadziłam wcześniej. Zrobiony przeze mnie kalendarz pomimo, że ma format taki jak lubię i układ strony, nie spisał się do końca tak jak tego oczekiwałam. Okładka oderwała się po około pół roku korzystania, więc nie wygląda już tak estetycznie, a przednie kartki kalendarza pogniotły się w torebce. Więc jedyny zakup jaki poczyniłam to kalendarz na 2016 rok, bo znalazłam taki o idealnym formacie. Wyrzuciłam też papierowe siatki na prezenty, karty lojalnościowe i wizytówki z których nie korzystałam.
Książki/ muzyka.
Sprzedałam te na których znalazłam chętnych, reszta książek na dniach trafi do nowego miejsca, jeszcze nie wiem czy to do biblioteki, czy do kawiarni w centrum Gdyni (bo widziałam, że jest taka opcja). Kupuję ebooki na czytnik Kindle, jedynie książki do których wiem, że będę chciała wrócić ponownie "na wyrywki" w wersji papierowej np. poradniki czy książki kucharskie.
Małżonek tutaj ma swoją cegiełkę w odgruzowaniu mieszkania, sprzedał 7 głośników ;) Oraz zrobił porządek ze starymi płytami, których i tak i tak nie słucha. I to bez nacisków z mojej strony - sam czuł taką potrzebę:)
Zastawa stołowa.
Mam za sobą kolejne czystki, pozbyłam się głębokich talerzy i tych najmniejszych talerzyków do ciast? Również filiżanek i wszelkich firmowych kubków! Dzięki czemu zyskałam kolejne wolne miejsce w szafkach kuchennych i wszystko (prawie) ma już swoje stałe miejsce. Odgruzowałam też szuflady ze sztućcami, przyprawami, lekami (wyrzuciłam przeterminowane) itd, a wcześniej miałam problem z ich otwieraniem-zamykaniem z nadmiaru ilości. W kuchennej szafce przechowywałam też paragony za sprzęty, ubrania. Zrobiłam z nimi porządek, segregując według dat ( do dwóch lat od zakupu), teraz w razie potrzeby będzie można szybciej odnaleźć. Po za paragonami na stoliku walały się często rachunki w formie papierowej i mając dosyć wyrzucania kolejnej dawki makulatury, poprosiłam męża by w miarę możliwości załatwił faktury w formie elektronicznej i mam nadzieję, że szybko to uczyni.
Elementy dekoracyjne.
Jakimś cudem, głęboko w szafce uchowały się świeczniki i bibeloty, teraz już ich tam nie ma, wylądowały w koszu na śmieci. Dalej trzymam się zasady, że to rzeczy codziennego użytku mają być piękne i same w sobie tworzyć ozdobę naszego domu. Pozwalam sobie na świeczkę zapachową typu Yankee Candle, Kringle czy Wood Wick ale w jednej, góra dwóch sztukach. Plakaty/ zdjęcia - jestem na tak, ale w nie przesadzonej ilości.
Kosmetyki.
Do kosza poszły trzy kremy z filtrem UV, 3 sztuki na raz to zdecydowanie za dużo. Nie zużyłam ich nawet przez dwa lata, nie wyjeżdżałam w ciepłe kraje a w pl nie ma, aż takich upałów. A nawet jeśli były nie przebywam tyle czasu na zewnątrz. Więc nauczka na przyszłość - kupić jeden nadający się do twarzy i ciała.
Kosmetyki.
Do kosza poszły trzy kremy z filtrem UV, 3 sztuki na raz to zdecydowanie za dużo. Nie zużyłam ich nawet przez dwa lata, nie wyjeżdżałam w ciepłe kraje a w pl nie ma, aż takich upałów. A nawet jeśli były nie przebywam tyle czasu na zewnątrz. Więc nauczka na przyszłość - kupić jeden nadający się do twarzy i ciała.
Co mi to dało?
- Przestrzeń. Dzięki czemu mogę swobodnie ćwiczyć w mieszkaniu, ale i nie potrzebuję kupować nowych mebli, organizerów by pochować to co posiadam.
- Więcej wolnego czasu. Sprzątanie mieszkania, pranie i prasowanie jest mniej czasochłonne i przyjemniejsze. Dzięki czemu mam czas na swoje hobby, edukacje, przebywanie w gronie najbliższych , podróżowanie i cieszenie się życiem.
- Mam tylko rzeczy ładne oraz praktyczne. Jest ich mniej, lepszej jakości i mam czas by o nie zadbać np. wypastować buty.
- Łatwość pakowania na wyjazdy.
- Świadomość, że każdy przedmiot, który kupuję - kosztuje (na ogół ciężko zarobione pieniądze), które raz wydane do nas nie wrócą. Dzięki czemu mądrzej kupuję.
- Myślę ekologicznie, tak aby raz kupiony przedmiot służył mi jak najdłużej. Nie kupuję już kilku par butów w ciągu jednego sezonu, wolę jedną porządną parę, która posłuży mi przez lata. Zminimalizowałam też do minimum zużycie płatków kosmetycznych inwestując w płatki wielorazowe. Planuję zakup kubeczka menstruacyjnego.
- Korzystam na 100%. Wcześniej zrobiłabym remont kuchni i łazienki od podstaw, dzisiaj chcę czerpać z tego co już w niej się znajduje, jedynie ulepszam mniejszym kosztem. Bo nie przywiązuje już takiej uwagi do nowości, nie muszę mieć mieszkania z katalogu. Ma być moje i mi służyć jak najlepiej. Dlatego też siedzę i piszę z wysłużonej kanapy z Ikea, którą z chęcią zamienilibyśmy na nową już 2 lata temu, bo nie za wygodnie się już na niej śpi. Ale przecież to tylko kanapa rezerwowa w razie, gdyby ktoś chciał przenocować u nas noc czy dwie...
- Świadomość, że kiedy zapragnę, mogę spakować swoje rzeczy i zamieszkać gdziekolwiek zechcę...
Tak jak już wspomniałam, to jeszcze nie koniec pozbywania się rzeczy. Pewnie o tym co oddam/ wyrzucę/ sprzedam w najbliższych miesiącach wspomnę na blogu. Może w kontekście co ubyło a co przybyło jako miesięczne podsumowanie? Albo kwartalne. Nie wiem. Na razie cieszę się tym co już osiągnęłam.
A Ty? Jesteś zadowolona/zadowolony z tego co posiadasz?
No i super! Gratuluję, że udalo Ci się dojść do takiej harmonii :) Ja ciągle nad tym pracuję :)
OdpowiedzUsuńMi jeszcze trochę zostało, ale zdecydowanie jest tego mniej;)
UsuńPowiedzmy, że prawie jestem zadowolona. Coś jeszcze tej jesieni postaram sie wywalić Często wspominam, że od małego mam słabość do ubrańi zauważyłam, że przechowuję ciągle ubrania w zbyt małych rozmiarach, licząc na cud ;-) I właśnie też myślałam, żeby spróbować to sprzedać za jakiekieś grosze, ciekawa jestem, czy szczęście mi dopisze w tych interesach...
OdpowiedzUsuńNie ma co trzymać, nawet jak się schudnie, nie będziesz tego nosić - wiem z autopsji. Trzymam kciuki za sprzedaż!
UsuńCo jakiś czas pozbywam się rzeczy, oddaję na gratach albo znajomym. Ale ostatnio coś nie mam zbytnio czasu by przejrzeć każdą rzecz po kolei i zastanowić się czy aby na pewno jej potrzebuję. Ostatnio generalnie dobra jest za krótka...
OdpowiedzUsuńA Tobie bardzo mocno gratuluję tego osiągnięcia :) Świetnie się czyta takie posty :)
Heheh te rzeczy których się pozbyłam, to już nie musiałam się długo zastanawiać, wiedziałam, że mi się nie przydadzą:) Tak też bym chciała by doba była krótka, ale nic na to nie poradzimy, trzeba trochę zwolnić, a znajdzie się czas na wszystko.
UsuńDziękuję;) I cieszę się, że post przypadł do gustu.
u mnie podobnie, a ta przerwa kilkutygodniowa sprawiła, że mam jeszcze większą chęć wypieprzyć kolejną pulę ;) nie liczyłam ile rzeczy wyrzuciłam, ale gdybym tak miała wszystko dodać to podejrzewam, że wyszłoby nawet więcej. w pół roku liczmy nawet, a do lutego chcę jeszcze więcej.
OdpowiedzUsuńmam też grupę rzeczy, które jeszcze mam, ale wiem, że się ich pozbędę. to jest super :) kupuję to, czego potrzebuję. robię wyjątek dla kosmetyków, bo to moja słabość i jak mam ochotę na nowe lakiery do paznokci to je kupuję bez stresu, bo pozbyłam się większości (zaczynałam od 500), a jeszcze części się pozbędę. fajny jest ten stan świadomości przestrzeni. byłam kiedyś u koleżanki w mieszkaniu i wiadomo, że każdy ma inny pomysł na siebie i swoje otoczenie, ale jak tylko weszłam to pomyślałam sobie, czego mogłabym się pozbyć. oczywiście nic nie powiedziałam tylko tak w środku w sobie się rozmarzyłam ;)
dla mnie arkusze nie zdają egzaminu, bo za dużo czasu spędzam na planowaniu robienia czegoś niż na robieniu. nie chodzi mi teraz o ten konkretny 365 rzeczy, tylko w ogóle. lubię planowanie i organizację, ale jak mam coś zrobić to muszę to po prostu zrobić, zwłaszcza jeśli to coś tak masywnego jak usuwanie większości swojego dobytku ;)
miłego dnia! w często słońce, a ja jutro mam wolne i jadę z rodziną za miasto świętować urodziny Taty. jesień jest cudowna :D
Hehehe tak u Ciebie ta liczba też by była imponująca:) Najważniejsze, że ty w nowej przestrzeni czujesz się dobrze bo o to w tym wszystkim chodzi. Wow 500 lakierów? ja nie mam na szczęście pociągu do lakierów i nawet moje alergiczne ręce na dziś dzień nie pozwalają mi na malowanie paznokci. Teraz walczę o zdrową skórę.
UsuńHehehe dobre! ja też tak mam jak wchodzę do rodziców, chociaż i tak panuje tam ład i porządek to dla mnie jest za dużo:P Ale to ich przestrzeń, więc nie ingeruje.
Arkusze powstały dla mnie, by było mi łatwo upilnować i wiem, że wiele osób lubi bo ma tą dodatkową motywację do skreślania kwadracików. Ale fakt, że często szybciej działałam i nie pamiętałam o skreślaniu z listy. Nie szkodzi;p
Miłego dnia:* Ja zaraz jadę na drugi dzień kongresu wizażystów:)
500 lakierów nie wzięło się tylko z mojego braku rozsądku. Na pewno dużo lakierów kupiłam sama, ale część dostałam też w spadku, bo np znajoma wyjeżdżając za granicę przekazała mi wszystkie swoje zasoby wraz z odżywkami itd. Części się pozbyłam, sprzedałam, rozdałam itd, ale niektóre zachowałam. Teraz pozbywam się średnio kilku miesięcznie. Nie wiem czy jest liczba, która powinna mi zostać. Może 100? Pewnie 100 wystarczy, a może 50? Maluję paznokcie mniej więcej 2 razy w tygodniu, rzadko 3. Lubię to, mogłabym to robić codziennie, ale brak mi czasu. Do lutego jeszcze mam trochę możliwości ;)
UsuńSprawdzę, ale chyba mam ten odcień Catrice jeśli nie chcesz się z nim rozstawać, a go mam to chętnie Ci wyślę.
Rozsądną liczbę musisz określić sama:) Nic na siłę, zostaw te które najbardziej Ci się podobają i nie są np. zważone - bo takich to nie ma co trzymać.
UsuńBardzo chętnie!
jak przestanę umierać na jelitówkę to sprawdzę!!
UsuńOj ja też się pozbyłam wielu rzeczy w tym roku. Ilu? Tego już nie liczyłam, ale kilka dużych worków się nazbierało :) U mnie tez jeszcze nie koniec, ale w Nowy Rok chcę wejść z oczyszczoną przestrzenią, bez "garba" postaci niechcianych bibelotów, niepasujących ubrań i dodatków oraz...kilku niemiłych wspomnień ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! Pielęgnuj tylko miłe wspomnienia, z tych złych wydarzeń czerp naukę na przyszłość, ale nie rozpamiętuj za długo:)
UsuńDobrych wspomnień na szczęście też trochę jest :) Zbieram nowe :D I przesyłam Ci nominację do LBA :) Będzie mi miło, jeżeli odpowiesz na moje pytania :)
UsuńUbrania selekcjonuję sukcesywnie co 2-3-4 miesiące. Skompletowałam sobie uniwersalny zestaw na codzień i do pracy i na chwilę obecną po prostu go uzupełniam o to, co się zużyło lub wymaga odświeżenia.
OdpowiedzUsuńIlość butów zminimalizowałam diametralnie. Torebki na chwilę obecną zostały mi 2, z czego jedna ledwo zipie.
Zeszytów i papierowych rzeczy zostało mi dużo z czasów studiów. Część oddałam koleżankom, które mają dzieci i tam makulatura idzie w tempie ekspresowym. Część zostawiłam i używam w formie notesów.
Książek sporo sprzedałam lub oddałam już dawno. Zostawiłam tylko te związane z zawodem lub takie do których wracam. Czyli bardzo mało.Wybrakowane kubki, obtłuczone miski itp wurzucam od razu. Odnośnie elementów dekoracyjnych mam takie samo zdanie, jak Ty - świeczka wystarczy. Innych carów i zbieraczy kurzu nie potrzebuję. Kosmetyki używam to, co mi pasuje, reszta idzie zazwyczaj albo dalej w świat, albo do kosza.
Ale i tak zrobiłam sobie swój arkusz :) i też skreślam :)
Też wymieniam elementy zużyte na nowe. Ale są też elementy które chcę zamienić na lepszej jakości, ale bez szału, poczekam aż się znoszą do końca i wtedy poczynię zakupy. Inaczej poszłabym z torbami, a wcale nie było by to minimalistyczne a snobistyczne wyrzucić wszystko i kupić x nowych rzeczy.
UsuńTak przy dzieciakach kartki zużywają się szybko, u mnie na szczęście już nie wiele zostało, może dwa zeszyty? Z których zaczęłam właśnie korzystać: jeden do angielskiego, drugi na inne notatki:)
Mi ogromną frajdę sprawiło to skreślanie;)
Bardzo interesujący i motywujący post. Do tej pory pozbywałam się rzeczy ale nie wg polecanego przez Ciebie sposobu, który wydaje mi się chyba lepszy od dotychczas przez mnie stosowanych :) Dzięki za motywację - chyba jeszcze raz przejrzę szafę, komody, szafkę z dokumentami i szafki kuchenne... sama jestem ciekawa ile rzeczy ubędzie z naszego mieszkania :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa już zaglądam w każdy zakamarek, jak mnie najdzie to już w te najrzadziej zaglądanie i jestem bezwzględna - nie używane do kosza, lub dla kogoś komu się przyda. Trzymam kciuki za Twoje porządki:)
UsuńWielka zmiana za Tobą, moje gratulacje :) U mnie może mniej szalone ilości, ale też dużo rzeczy powędrowało do kosza lub w inne, bardziej potrzebujące ręce. Kilka rzeczy jest jeszcze do zrobienia, do poprawienia, ale wszystko idzie w jak najlepszym kierunku :) Może wolniej, może czasami zawracam, ale to dla mnie dobra opcja i nie czuję się z nią niepewnie :) Mam nadzieję, że tematyki minimalistycznej na Twoim blogu nie zabraknie, bo takie posty są naprawdę inspirujące.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Tak ogromna! Oczywiście zamierzam jeszcze rozwinąć kilka tematów z kategorii minimalizm, więc będzie się pojawiał na blogu:)
UsuńJestem wtrakcie przeprowadzki, jedna była w poprzedni weekend, Partner przeprowadzał się do innego miasta. Jest on strasznym chomikiem, ale udało nam się posegregować rzeczy, sporo wyrzuciliśmy, oddaliśmy. Głośniki zostały, ale ma plan je sprzedać;) Jak ja będę się przeprowadzać z naszego odmu, to będzie druga fala porządków, choć już naprawdę niewiele zostało. Ogólnie mam misje, bo z 2 piętrowego domu jak się przeprowadzam do kawalerki, a on do małego mieszkania.
OdpowiedzUsuńZ szafą już jakiś czas temu zrobiłąm porządek, teraz posegregowałam buty, których chce się pozbyć:)
Hehhe u nas kilka głośników jest w dalszym ciągu, ja bym mogła się i ich pozbyć, ale rozumiem, że małżonek chce je zatrzymać i z nich korzysta. Ja to bym nawet mogła telewizora się pozbyć - ale mąż ogląda. Jak się przeprowadzałam na swoje nie miałam dylematu, nie wiele wtedy miałam i zmieściłam się w samochód osobowy i to ze sporymi luzami, teraz przez lata trochę się nazbierało. A faktycznie im większa przestrzeń tym łatwiej ją zapełnić. Trzymam kciuki za Twoje porządki i przeprowadzkę:) No i żeby Wam się dobrze mieszkało;)
UsuńKurczę... tak czytam i podziwiam... bardzo chciałabym pozbyć się wielu rzeczy, a mam w głowie "może jeszcze kiedyś się przyda" i żal mi wywalić. Nie wiem jak raz na zawsze uwolnić się od tej myśli. A byłby to dobry moment, bo lada chwila przeprowadzam się i mogłabym wyczyścić chociażby garderobę!
OdpowiedzUsuńSpakuj nie noszone ubrania i oddaj potrzebującym (czy to do kosza caritas, czy na gratyzchaty czy znasz kogoś osobiście)- wtedy będziesz miała pewność, że się przydały i mniejsze poczucie straty:) I pomyśl czy do nowego miejsca na prawdę potrzebujesz tych wszystkich rzeczy? Czy opłaca się je przenosić z kąta na kąt?
UsuńJa cały czas pracuję nad swoim domem i szafą. Robiłam już wielokrotne "czystki", ale moje oko jest teraz na tyle krytyczne, że co chwilę widzi coś nowego do wyrzucenia. I mimo przeczytania Magii Sprzątania, nie mam odwagi (ani czasu, przy dwójce dzieci!) na wyrzucenie wszystkiego na środek pokoju i ultymatywne pozbycie się nadmiaru. Wolę ewolucję od rewolucji.
OdpowiedzUsuńWyrzucenie wszystkiego na środek zniechęca, bo widzi się tylko bajzel. Ja robiłam porządki stopniowo, np. przejrzałam bluzki i zostawiłam te co najczęściej noszę - bo to znaczy, że dobrze się w nich czuję. Innym razem spodnie itd. Trzymam za Ciebie kciuki!
UsuńZ natury jestem minimalistką i czystki w domu przeprowadzam regularnie, co najmniej 2x w roku, a zazwyczaj cześciej. To, co mnie zawsze zdumiewa, to ilość niepotrzebnych przedmiotów, nagromadzonych pomiędzy jednym a drugim - w sumie częstym - "odgruzowywaniem". I za każdym razem tak samo mocno odczuwam oczyszczającą siłę takiego sprzątania - super uczucie.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie mam czasu a może siły na takie ogromne czystki 2 razy do roku, więc codziennie uszczuplam o kolejne przedmioty swoje otoczenie;)
UsuńPiękna sprawa! Jestem za, od czasu gdy sama pracuję nad swoim otoczeniem dom stał się taki jakby przytulniejszy, a życie łatwiejsze. Małymi kroczkami wprowadzam porządki w zabawkach i ubrankach dziecięcych, ale to zupełnie inna historia, bo jak się okazuje w pokoiku dziecięcym wszystko jest potrzebne. ;)
OdpowiedzUsuńMaluszki na pewno potrzebują więcej ubrań, bo się ubrudzą itd. Ale zabawek to chyba nie tak wiele, bo dziecko umie się bawić wszystkim nawet kamyczkiem;) Chciałabym w przyszłości o ile będę matką, być mądrą matką i nie przeginać z ilością zabawek;P
UsuńSuper wpis! Konkretny, na temat :) Sama jestem w trakcie takiego odgracania, więc takie wpisy dodatkowo mnie motywują :) pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńAga z www.kociemotki.blog.pl
To Ci kibicuje!
Usuńmimo iż sama uważam się za "względną" minimalistkę, pokłony składam za tak radykalne podejście :)
OdpowiedzUsuńo ile w szafie mam ład, tak w książkach kipisz i oczywiście żadnej wyrzucić/oddać/spalić się nie odważę ;)
Właśnie oddałam książki, które na to czekały i czuję ulgę!
UsuńPrzede mną przeprowadzka także myślę, że tez kilka rzeczy poleci :) A potem to nie pozostaje nic innego niż pilnować i nie chomikować - choć z tym u mnie bywa pod górkę :)
OdpowiedzUsuńHehhe, gdybym miała się teraz przeprowadzać, to pewnie pozbyłabym się kolejnej sporej sumy rzeczy :P Trzymam kciuki!
UsuńAż mi się umysł wywietrzył. Z A Z D R O S Z C Z Ę ! Ubrania już za mną i jest mi lżej, chociaż przyznaję, że nie przyłożyłam się do tematu bo należało by wyrzucić więcej. Teraz czas na resztę domu.
OdpowiedzUsuńTo może powtórka z ubraniami? Zanim przystąpisz do reszty domu?
Usuńod 1,5 tyg jestem w okresie ciągłego pakowania i szybkiej segregacji na to co potrzebne i na to z czym mogę się pożegnać i ilość posiadanych rzeczy mnie przytłoczyła... w ciągu 5 lat nagromadziłam z moim mężem okropną ilość przedmiotów/ubrań, która spokojnie mogłaby być rozdzielona na 2-3 rodziny.... choć już od czerwca przeczuwałam przeprowadzkę i zrobiłam czyszczenie mieszkania to i tak cały czas to za mało... przede mną teraz godziny spędzone w zagraconym garażu na przebraniu rzeczy i pozbyciu się ich. Podziwiam osoby które potrafią nie zagracać swojej przestrzeni :-)
OdpowiedzUsuńHeheh ja też 5 lat już na tym mieszkaniu i widzę, że sporo się gromadzi;p Ale już tego koniec! Zapisuję każdą pierdołę którą wyrzucam - a którą przynoszę do domu:)
UsuńŻyczę powodzenia, kto wie może i mnie będzie czekać przeprowadzka w przeciągu roku:P
nie zazdroszczę przeprowadzki - nawet przy mniejszej ilości rzeczy potrzeba dużo energii lub zastępu ludzi do pomocy :-) ja w mam nadzieję, że w perspektywie kolejnych dwóch lat ponownie się przeprowadzę ale już na dłuuuużej :-)
UsuńNo i cudnie! Aż zaczęłam żałować, że sama nie liczyłam, ilu rzeczy się pozbyłam, bo czasem cyfry otwierają (jeszcze bardziej) oczy. Niestety, proces odgruzowywania to dość długa przygoda, bo nie da się wszystkiego ot tak naraz wyrzucić. Mam w planach sprzedać kilkanaście rzeczy (m.in. płyty z muzyką, jakieś szpargały w idealnym stanie), ale chętnych brak, a nie mam ochoty trzymać tego do oporu. Wolna przestrzeń to tak naprawdę ogromny luksus.
OdpowiedzUsuńDlatego, ja dałam sobie taki umowny termin - jak się w miesiąc nie sprzeda - oddaję bez żalu za darmo, lub wystawiam koło kosza na śmieci - może ktoś skorzysta. Też mam jeszcze część płyt do oddania. Marzy mi się jeszcze więcej wolnej przestrzeni;)
UsuńTeż chciałabym zrobić porządek w swojej szafie. Jednym z moich największych problemów jest to, że nie wiem, co zrobić z rzeczami, które były nienoszone z różnych względów (niektóre wciąż mają metki) lub założone tylko kilka razy. Dotyczy to zarówno ubrań, jak i butów. Mieszkam w małym mieście, dlatego szukanie kogoś przez tablice/graty kto je weźmie nawet za darmo może okazać się nietrafionym pomysłem (nie chce mi się bawić w wysyłkę tylu rzeczy). Natomiast rzeczy wrzucone do kontenerów czerwonego krzyża wcale nie trafiają do rąk osób potrzebujących. Warto wiedzieć. Są one recyklingowane, a dopiero pieniądze z tego są wykorzystywane do pomocy.
OdpowiedzUsuńWitaj:) Może najlepiej te rzeczy spakować w dużą pakę i sprzedać na allegro jeżeli są np. w jednym rozmiarze;) Często ludzie tak sprzedają i szybciej niż pojedyncze sztuki.
UsuńWiem, że rzeczy wrzucone do kosza z czerwonym krzyżem nie trafiają bezpośrednio do potrzebujących, mi to nie przeszkadza. Nie przeszkadza mi nawet fakt, że ktoś po drodze na tym coś zarobi. Dla mnie najważniejsze, że te rzeczy nie gniją na wysypisku śmieci tylko dostają drugie życie. A skoro ktoś jest przedsiębiorczy to czemu nie? Mogłabym sama bawić się w wystawianie, opisywanie każdej sztuki, latanie na pocztę itd. ale uważam, że nie warte jest to mojego czasu. Chcę mieć spokój i porządek;)
Świetnie Ci idzie! Ja też nie mam problemu z wyrzucaniem rzeczy,ale z kolei nie umiem poradzić sobie z kupowaniem nowości, bo przecież tylu rzeczy się pozbyłam, więc mogę! Muszę z tym walczyć! Niemniej jednak odgruzowywanie jest wspaniałym nawykiem!
OdpowiedzUsuńJa kupuję już niewiele, głównie rzeczy potrzebne. Dlatego zanim coś wyrzucę, zastanawiam się czy nie robię tego dlatego, czy mi się po prostu nie znudziło, czy faktycznie z tego nie korzystam, by zaraz nie stanąć pod ścianą i nie lecieć po nowy taki sam produkt jak poprzedni. Teraz nawet dokładnie notuję rzeczy które wyrzuciłam, a co przybyło, by zobaczyć jaki będzie ostateczny bilans.
UsuńOMG jaka czystka i pewnie ulga :) Nie wiem czy dałabym radę... Jedyne co aktualnie robię to zamieniam kilka słabszych jakościowo rzeczy na 1 ale porządną :) Może po przeczytaniu tego postu się zmotywuję :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie Asia
Asiu bardzo tego potrzebowałam i uważam to za najlepszą decyzję jaką mogłam podjąć. Wymiana dwóch czy kilku na jedną też jest super;) Pozdrawiam!
UsuńBardzo fajnie napisane. Od jakiegoś czasu próbuję się pozbyć nadmiaru rzeczy. Nie jest to proste. Posiadam ogrom rzeczy, wręcz niewiarygodną ilość. Szkoda mi wyrzucić czy oddać, bo mam w tych rzeczach "utopione" pieniądze w ogromnej ilości. Staram się wyprzedać i od kilku tygodni wystawiam wszystko na grupach facebookowych. Sprzedałam już dużo rzeczy, ale nadal to kropla w morzu. Cieszy mnie jednak każda rzecz mniej i wiem, że przybliża mnie to do celu. Póki co przeskakuję przez bałagan i kartony.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zrobiłaś już krok w celu zmian. I fajnie, że udaje Ci się odzyskać chociaż ułamek ceny.
Usuńminimalizm to piękna sprawa ja się go dopiero nauczyłem podczas przeprowadzki bo nie mogłem sobie poradzić z ogromem rzeczy, które musiałem przewozić. Przy ostatniej przeprowadzce pomagała mi nawet firma transportowa wiki przeprowadzki i wtedy stwierdziłem, ze czas się nad sobą zastanowić.
OdpowiedzUsuń