Oszczędna blogerka - podsumowanie metod, które stosuję.

Pisałam już kilka razy o oszczędzaniu. Moje dotychczasowe metody mogą sprawdzić się u osób nie mających stałego dochodu - o jednakowej wysokości. Również dla studentów dorabiających lub dysponujących kieszonkowym. Albo dla tych, co myślą, że ze swojego budżetu nie mają jak odkładać! Oczywiście odsyłam też do osoby, która mnie zmotywowała - Michała z bloga jak oszczędzić pieniądze. Dziś czas podsumować metody, które do tej pory zastosowałam i czy odniosłam sukces czy klęskę?

Nie jest łatwe życie blogerki, ciągle coś ją atakuje i kusi! Jedna wydaje fortunę na kosmetyki inna na ubrania a jeszcze inna na błyskotki. Podstawa to poznać wroga! 

Czyli zapisać sobie ile się zarabia, ile wydaje - i na co. Ja najchętniej pieniądze wydawałam na kosmetyki, przyznaje się bez bicia... Spisywałam wydatki przez cały 2013 rok w tej właśnie kategorii. Tutaj zobaczycie ile wydawałam i jakie podjęłam kroki/metody oszczędzania. Ale możecie to przenieść śmiało na każdy aspekt swojego życia. Kiedyś spisywałam ile wydajemy na jedzenie, ale przestałam, nie kupuję zbędnych słodzonych/gazowanych napojów, mocno przetworzonego jedzenia czy słodyczy. Nawet jeśli - to wiem, że robię źle i zdarza się to bardzo, bardzo rzadko. 
Ok - mogłabym jeszcze popracować nad wydatkami typu - jedzenie i rozrywka na mieście, postaram się od maja. 

Po co oszczędzam?
Bo chcę i mogę. Mam też cele na które pieniądze potrzebuję, takie ponad pierwszymi potrzebami typu: jedzenie, rachunki itd. Jestem młoda na dorobku, inwestuję w swoje 4 kąty. Marzą mi się wakacje. Szafa - a raczej jej zawartość - dobrej jakości, idealnie skomponowane na każdą porę roku. W myśl zasady mniej znaczy więcej. 
Ogromnie spodobał mi się ten cytat w książce "Sztuka prostoty: Loreau Dominique: 
" Należy oszczędzać po to, by móc mniej pracować, a nie po to by wydawać. Jeżeli mamy jakieś oszczędności, mamy również bardziej pozytywne nastawienie do życia i jesteśmy szczęśliwi, bo mniej nas martwi przyszłość. Spraw, by pieniądz był Twoim sługą, a nie twoim panem".  
Przemyślenia i efekty:
Podjęte przeze mnie kroki nie są szczególnie trudne. Po tych 3 miesiącach nie czuję bólu ani straty, przy każdej wrzuconej monecie do skarbonki, czy przelanej sumce na konto oszczędnościowe. Zwalczyłam też pokusę wydania tych pieniędzy na pierwszą lepszą zachciankę. Bardziej się docenia takie odłożone sumy. Nawet wciągnęłam męża w odkładanie 5 złotówek do skarbonki - na remont:) Czasami ktoś znajomy, gdy nas odwiedza, dorzuca swojego piątaka. Puchę otworzymy dopiero, gdy cała się zapełni. Ale dla kontroli zaznaczam kropki na kalendarzu - aby wiedzieć ile orientacyjnie w skali miesiąca tam odłożyliśmy. Może nie są to kokosy, ponieważ do tej puchy trafia średnio 100- 150 zł / miesięcznie. Ale lepsze to niż nic!
Z odkładania 1, 2 zł oraz przelewanej sumki co tydzień uzbierało się już 400 zł. Może z tych pieniędzy zakupię coś do "szafy idealnej" w weekend zniżek (12-13.04.2014). Mam w planach 1-2 z 5 rzeczy: skórzane botki na obcasie, klasyczne szpilki, jasną marynarkę w pudrowym różu, długie getry do biegania/ lub krótkie szorty, zwykłą bluzkę typu basic. 
We wcześniej ustalonym średnim miesięcznym limicie na kosmetyki - 250 zł - do tej pory się mieszczę. Nawet wzięłam udział w akcji 40 dni bez zakupów kosmetyków i ukończyłam akcję z sukcesem (no dobra z małym grzeszkiem za 14,90 zł). Zapisywanie "chciejstw" na liście też dobrze na mnie wpływa, wiem, czego tak naprawdę potrzebuję, a co może poczekać. O tym napiszę jeszcze w innym poście, bo wyjdzie tasiemiec...

Właśnie zaczynam wcielać w życie nowe plany:
1. Zamiast kąpieli - prysznic, na razie w wannie którą mamy. Z moim obserwacji wynika, że w ten sposób zużywam połowę wody mniej podczas jednego mycia. A myję się sporo, bo biegając i ćwicząc nie sposób nie umyć włosów po treningu... Może 1-2 razy w miesiącu zrobię wyjątek. Małżonek to też tapla się jak kaczor! Jego pomysłem jest zamontowanie tymczasowo zasłonki (zanim weźmiemy się za generalny kosztowny remont) - by brać prysznic na stojąco. Ponieważ przy każdym 3 miesięcznym rozliczeniu przez ostatnie 3 lata przychodziło nam dopłacić!
2. Wymieniliśmy lodówkę na nową, energooszczędną. Stara żarła prąd jak szalona. Do tego na tylnej ściance zbierał się "lodowiec". Fakt inwestycja kosztowna, ale mamy nadzieję, że powoli zacznie zwracać.
3. Ograniczę picie piwka/ alkoholu do minimum. To i na zdrowie wyjdzie!
4. Pomyślę nad zminimalizowaniem kosztów imprez/ rozrywki/ jedzenia po za domem - pierw muszę spisać ile wydaję i ustalić jakiś limit, bo rezygnować całkowicie nie zamierzam.
5. Nagradzanie dni bez zakupów - dodatkowymi pieniążkami do skarbonki, bo o ile robię zakupy to zawsze jakieś drobniaki do puszki się znajdą, ale w dni w które nic nie kupuję - też nic nie oszczędzam. Więc może na początek 2 lub 5 zł do puszki za dzień bez żadnych wydatków?
6. Segregacja prania, nie tylko pod względem kolorystycznym, ale z podziałem na mniej i bardziej zabrudzone. Mniej zabrudzone ubrania pierzemy w krótkim programie np. 30 minutowym, a mocniej zabrudzone + pościel, ręczniki, bieliznę ze względów higienicznych w dłuższych programach. Ma to oszczędzić prąd i pewnie też wodę. Ten patent opisał ktoś właśnie na blogu Michała z jakoszczedzicpieniadze.pl. 

I co myślicie o moich metodach? Jeśli też oszczędzacie podzielcie się swoimi metodami, sukcesami również porażkami. Na błędach człowiek się uczy. Oczywiście jeżeli jesteście zadowolone ze swojej sytuacji finansowej - nie musicie nic zmieniać - cieszę się razem z Wami! 

Tymczasem, życzę udanego weekendu!

Komentarze

  1. co do prania też stosuję tą metodę :) a dodatkowo pomaga mi w tym pralka, która bierze oszałamiająco mało prądu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza jest w miarę "oszczędna" ale takie pranie wszystkiego na długim programie to chyba przesada:p Wiec już posegregowałam ładnie.

      Usuń
    2. to prawda :) ja jak zabieram się za pranie to mam kilka ''kupek'' i od razu lepiej się żyje :)

      Usuń
    3. Podsumuję za kilka miesięcy czy widać różnicę w zużyciu prądu/ wody - bo mnie to ogromnie interesuje czy takimi małymi krokami jestem w stanie coś zmienić:P

      Usuń
  2. U mnie też skarbonka systematycznie się zapełnia.
    Od zawsze bardzo racjonalnie podchodzę do wydawania pieniędzy. Mam to po mamie :)
    Jakość, nie ilość - od jakiegoś czasu wcielam w życie.

    Świetny cytat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super. A jakieś określone sumki wrzucasz do skarbonki?

      Moi rodzice też zawsze racjonalnie podchodzili do pieniędzy. Wszystko co w życiu osiągnęli - osiągnęli ciężką pracą i tego samego próbowali nas - swoje dzieci nauczyć. Tato mnie zawsze ganiał za długie kąpiele czy bezsensowne lanie wody podczas mycia zębów, albo światła pozapalane w całym mieszkaniu. Mój małżonek za to nie zwraca uwagi ile tej wody leje i leje i leje... Nawet korka do wanny nie wsadzi, tylko potrafi się tak polewać 30-40 min - a mnie cholera bierze jak to widzę/ słyszę:p hahhaha

      Tak, teraz jest taki konsumpcyjny świat, że każdy młody by chciał wszystko w dużych ilościach na raz. Tu i teraz, bo wszystko jest dostępne w sklepach, półki się uginają. Kupić mieszkanie - to od razu wille i wyremontować na najwyższy standard itd. Ja też za jakością jestem, ale mogę z tym poczekać, aż uzbieram potrzebną sumkę.

      Usuń
    2. Robal za każde przekleństwo wypowiedziane przy mnie wrzuca 5zł. Nie cierpię wulgaryzmów.
      Inaczej go chyba nie oduczę ;)
      Ja wrzucam 'drobniaki', które zostają po zrobieniu zakupów na przykład.

      Usuń
    3. No i mam konto/lokatę, na które co miesiąc wpłacam pewną sumę (od 200 do 500zł), wszystko zależy od miesiąca. Tak już od kilkunastu lat. Te pieniądze są, póki co, nie do ruszenia. Na dalszą przyszłość. Bo w nasz system emerytalny nie wierzę.

      Usuń
    4. taką postawę się chwali:)

      Usuń
  3. bardzo lubię te Twoje posty typu "jak oszczędzać"; przyznam się bez bicia, że mam z tym ogromny problem i wszelkie pomoce i pomysły jak doprowadzić do tego, żeby na koncie przybywało pieniędzy a przynajmniej nie ubywało w zastraszającym tempie są mile widziane;

    jest to też dla mnie pewnego rodzaju kopniak w stylu "Ona potrafi a Ty nie możesz?"

    zatem ... idę myśleć nad własnymi pomysłami na oszczędzanie pieniędzy; choć muszę przyznać, że w tym miesiącu jestem z siebie zadowolona - nie kupiłam, żadnego kosmetyku "na zaś" bo była super, hiper, genialna promocja; kupiłam tylko to co potrzebowałam bo się skończył jego poprzednik; noo ok - jedną szminkę ale chodziłam wokół niej dłuższy czas a, że udało się przyoszczędzić na innych bzdetach to mogłam sobie na nią pozwolić; mogę powiedzieć, że zaczęłam iść w dobrym kierunku?

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmrożona jestem pewna, że też jesteś w stanie "coś" odłożyć:) Tylko więcej wiary w siebie, silnej woli i cierpliwości!

      Myślę, że ograniczenie zakupów to najlepszy krok jaki można zrobić. Jedna szminka w nagrodę nie zaszkodzi - o ile będziesz jej używać, a nie będzie się kurzyć ..

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że podejście "zdrowe oszczędzanie" jest całkiem sensowne, ale tak jak u Ciebie np. rezygnacja z kupowania kosmetyków nie wiąże się z tym, że chcesz zbierać do skarpety i nic z tymi pieniędzmi nie robić, tylko wiąże się z tym, że chcesz je mimo wszystko wydać na coś innego. To jest kwestia tego, jakie ktoś ma priorytety w życiu, co mu sprawia przyjemność. Jeśli powiedzmy ja lubię chodzić do kina, to będę w stanie oszczędzać na czymś innym, żeby do tego kina pójść, jeśli lubię ciuchy, to ta sama zasada. Ja bardzo lubię kosmetyki, lubię testować, próbować, ale lubię też mieć. Ale za to jak mam kupić buty, torebkę, czy coś do ubrania, to zaraz mi się słabo robi, bo nienawidzę ciuchowych zakupów, z tego wychodzi, że tak mimochodem w tym miejscu oszczędzam na to, co lubię, czyli zamiast kupić ciuchu, mogę kupić kosmetyk. Jeśli zbieram na coś konkretnego, to potrafię oszczędzać i nie kupować naprawdę prawie nic. To jest też poniekąd kwestia silnej woli, odmówienia sobie czegoś w imię czegoś innego i kwestia wyboru własnego. Ty stwierdzasz, na przykład, że potrzeba Ci dobrych firmowych ciuchów, mi starczą 3 pary spodni z jakiejś tam marki, która nie jest na topie, ale też jest ok. Jak wspomniałam - wszystko jest kwestią wyboru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha no trochę jakbym o sobie czytała. Widzę torebkę za 500zł - eeee tak drogo? po czym wchodzę do perfumerii "o nowe perfumy, do tego firma x wypuściła szminki, plus wiosenny puder z kolekcji firmy y" - i nagle bach :)
      Ale do grobu ze sobą kasy nie zabiorę, czasem mam miesiące, że uda mi się odłożyć co nieco. Ostatnio porządnie zastanawiam się nad zakupami, trzy razy przemyślę, zanim coś kliknę.
      Ale sama idea Bogusi bardzo mi się podoba. Może zachęci kilka takich osób, które czasem lubią krytykować innych i zaglądać im do portfela, żeby zaczęli sami bardziej świadomie wydawać, to i na przyjemność od czasu do czasu wystarczy :)

      Usuń
    2. AddictedToMakeup - tu chodzi również o to, że sferę ubioru mocno zaniedbuję:P Mogłabym cały rok nic nie kupować, chyba, że by się już rozleciało w szwach:P Spodni nie kupuję drogich, ok. w Pull&Bear za jedną parę woskowanych czarnych spodni zapłaciłam 150 zł, ale tak kupuję do 100 zł spodnie. Nie lubię kupować spodni przy mojej figurze (szerokie biodra). Z jakością chciałabym postawić głównie na buty, by w końcu wytrzymały dłużej niż sezon. Tak kupiłam ecco w 2011 na zimę i to pierwsze buty zimowe które wytrzymały cały sezon bez przemakania i zimnych stóp. Wyobrażasz sobie, że jako 25 letnia kobieta nie mam tylko jedne buty na obcasie? na dodatek sandały, kupione na wesele siostry z 4 lata temu. Czas kupić w końcu jedne klasyczne, na grubszym wysokim obcasie;) Tutaj nie chcę sobie żałować - bo noga już mi nie rośnie. Tak samo marynarkę - mam jedną czarną w której broniłam pracy licencjackiej ponad 3 lata temu. Czas odświeżyć garderobę i kupić kilka klasyków, które wpasują się już w mój obrany styl.
      p.s. Kino też uwielbiam - ale na szczęście jest tyle promocji (tanie wtorki w Helios - bilet 14 zł, środy z orange multikino - 2 bilety w cenie 1 itd...), że mogę sobie na to śmiało pozwolić nawet 2-3 razy w miesiącu.

      kasiaj85 - miałam tak samo! może nie perfumy, ale nowe cienie do powiek, puder itd... na to co uwielbiamy łatwo się wydaje, ale nie chcę by przy tym cierpiały inne sfery :p

      Usuń
    3. Oj ja w ogóle staram się być mistrzem promocji, poluję na okazje, wyrabiam wszelkie karty rabatowe, za każdym razem nabijam punkty, korzystam z darmowych wysyłek - to też są sposoby, żeby maksymalnie zaoszczędzić :) Jasne, że jak trzeba coś kupić, bo na przykład kurtka się już nie nadaje, albo spodnie się rozklapią to kupuję, ale na przykład przestałam kupować jeansy z Lee i Wranglera. O ile dawniej miałam wrażenie, że naprawdę były warte swojej ceny, o tyle od jakiegoś czasu ich jakość się straszliwie pogorszyła i szczerze mówiąc jak mam wydać 300zł na spodnie któe mi się po sezonie przecierają w kroku, to wolę za te same pieniądze kupić 3 pary jeansów w Oodji i mieć je na dłuuuugi czas. Moje mam już chyba z półtora roku i nic się z żadną parą nie dzieje.. Moim zdaniem są ciuchy, na które warto oszczędzić i kupić porządniejsze, ale na przykład T-shirty kupuje niedrogie. I znowu, gdyby cena szła w parze z jakością... ale coraz częściej nie idzie, i wolę za 70zł kupić trzy tańsze fajne t-shirty, jak się z którymś coś stanie - nie będzie przykro. A kiedyś kupiłam jeden w reserved droższy to dziura mi się zrobiła na cycku taka wiecie, że się material rozszedł, niczym nie zahaczyłam ani nic... Teraz musiałam kupić porządny czarny ciuch. Postawiłam na sukienkę, ale udało mi się upolować taką elegancką i tak ponadczasową kieckę, że aż jestem z siebie dumna i na pewno nie raz się w nią ubiorę.

      Mam dokładnie to samo z figurą :/ ciężko mi kupić dobre spodnie.

      Haha to ja się wiesz na czym łapię? Jak zrobię "major haul" w sephorze, to wchodzę do sklepu z ciuchami i kupuję cokolwiek, tzn coś potrzebnego ale muszę coś kupić, żeby uspokoić sumienie. ;) że nie tylko kosmetyki kupuję ;)

      Usuń
    4. Dziewczyny, Wy to chociaż cokolwiek ciuchowego kupujecie:) Ja to jestem tak anty ciuchowa, że moje najstarsze spodnie mają 8 lat, wciąż są w prawie idealnym stanie, a ostatnią parę spodni, jaką kupiłam - kupiłam na początku zeszłego roku. Moim jedynym zakupem ciuchowym w tym roku był pod koniec lutego dres z Primarka, bo stwierdziłam, że potrzeba mi do łażenia po domu.
      Powiem Wam śmieszną historię, jak miałam chyba 16, czy 17 lat, to chodziłam na lekcje tenisa ziemnego i ubzdurałam sobie, że potrzebuję profesjonalne buty, rodzice kupili mi owe buty marki Adidas, pamiętam, że jak na tamte czasy kosztowały sporo, ale to akurat nie ma znaczenia. Po jakimś czasie oprócz zakładania ich na tenisa zaczęłam je też nosić tak normalnie i nie uwierzycie, ile lat je nosiłam:) Z 9, albo 10, aż moja Mama powiedziała, że mi sama je wywali, bo to jest niedopuszczalne, żebym ja w takich obdartusach chodziła:)
      Także tak - jak ja już coś kupię, to noszę to tak długo, aż mi się dziura nie zrobi wielkości wszechświata, albo nie jest to tak sprane, że już nie wypada tego nosić, to ja to będę nosić:) Dla mnie ciuchy muszą być czyste i schludne, mogą być noszone już latami, byle nie podarte i sprane.
      Nie przepadam za nowościami, tutaj w sklepach nie widzę nic, co by mi odpowiadało, tutaj dziewczyny się dziwnie ubierają:) Ale też po prostu nie lubię robić takich zakupów. Problemów z figurą raczej nie mam, mam posturę pająka, dlatego tutaj rozmiar 6 jest dla mnie przeważnie za duży... Nic nie pasuje... A do tego mam figurę w kształcie trójkąta do góry nogami (biodra są węższe niż ramiona), także wolę wskoczyć w jeansy, które już mam i moje ulubione sweterki, niż "bawić się" w modę. Po prostu tego nie potrafię:) Moje koleżanki pukają się w czoło, że na gębę jestem w stanie kupić krem za ileśset złotych, ale na tyłek sobie nic nie kupię, ale ja po prostu nie lubię:)
      Odbiegłam trochę od tematu oszczędzania. Ja czasami staram się oszczędzać, jeśli mam jakiś konkretny cel, teraz na przykład mam odwyk kosmetyczny, ale przy okazji zbieram na krem pod oczy z La Mer, którego cena jest porażająca, ale miałam próbkę i chciałabym go kupić w pełnym wymiarze. Czasem też oszczędzam na przedmiotach życia codziennego, ale na kosmetykach nie oszczędzam nigdy. Można powiedzieć, że jestem trochę snobką kosmetyczną, ale przyznaję się do tego i taka jest prawda. Na kosmetyki idzie większość moich pieniędzy, ale to jest mój konik, moja pasja, więc czuję się w pewnym sensie usprawiedliwiona:) Mam koleżankę, która uwielbia kupować buty, ubrania i torebki oraz akcesoria (okulary Chanel i takie tam inne) i kupuje tego na pęczki (ma 130 par butów na obcasach), to tak się czasem pocieszam, że ja przy niej zachowuję mega wstrzemięźliwość, bo u mnie tylko kosmetyki i to nie w takich AŻ zawrotnych ilościach:)

      Usuń
    5. Kasiaj85 - u mnie bywało na odwrót, jak się ubraniowe zakupy nie udały - to leciałam pocieszyć się kosmetykiem. Co do spodni Lee czy Wrangler. Miałam kiedyś jedną świetną parę spodni Lee - kupionych w ciucholandzie za 12 zł. Nie wiem kto nosił je przede mną i ile czasu, ale były świetne. Idealnie skrojone i podkreślające to co powinny. Nosiłam je 3 lata prawie na okrągło aż w końcu przetarło mi się na kolanie z tego co pamiętam. Mama przerobiła te spodnie na spódniczkę i dalej je/ją nosiłam. Teraz nosi ją moja Sis, bo moja sylwetka przez te 7-8 lat zmieniła się na jeszcze bardziej kobiecą i się nie wcisnę. Marzy mi się para porządnych jeansów. Za to mój ślubny wszystkie spodnie rwie w przeciągu 2-3 miesięcy, zwariować i zbankrutować można, dlatego w zeszłym roku (dokładnie rok temu) kupiliśmy mu dwie pary jedne z Lee drugie z Wranglera. Jeansy Wranglera ma do dziś w dobrym stanie, a z Lee przetarły się na nogawce w dziwnym niewyjaśnionym miejscu:/ Fakt swoje kosztowały, ale jak na rok to i tak dobry wynik.
      Koszulki, bluzki, sweterki czy sukienki/ tuniki najczęściej kupuję w ciucholandzie:p albo w takich mniejszych sklepikach, które sprowadzają końcówki kolekcji z zagranicy. Wtedy nie wydaję dużo i nawet sukienkę w której obskoczyłam 3 wesela miałam za 40 zł;)

      AddictedToMakeup - moja sylwetka na przestrzeni lat tak się zmieniła, że siłą rzeczy musiałam kupić nowe rzeczy. Przykładowo spodnie, udało się schudnąć do tych co je nosiłam 7 lat temu, ale mam teraz inną sylwetkę, trochę umięśnioną już nie taką patykowatą i nie leżą ładnie.
      A gdzie kupujesz spodnie?
      Buty adidasa mam do biegania, już 2 lata i jestem bardzo zadowolona i nie żałuję wydania na nie 250 zł (jakaś tam promocja była, bo to stara kolekcja:P). Też wyrzucam dopiero jak coś jest zniszczone czy tak poplamione (jestem mega niezdarą i upapram się prawie przy każdym jedzeniu), że nie da się sprać.
      Taką sylwetkę jak masz, da się ubrać fajnie, trzeba tylko trochę wyrównać proporcję między pupą a ramionami. Moja Sis ma wąskie biodra i świetnie sobie z tym radzi, spodniami czy spódniczkami:) na górę - ramiona powinnaś po prostu unikać wzorów, czy poziomych pasków co jeszcze bardziej poszerzają w tym miejscu. Ale z dołem możesz zaszaleć.

      A jeśli mam wybierać to też bym wolała być snobką kosmetyczną nić mieć 130 par butów:P

      Usuń
  5. Faktycznie trudno jest być blogerką i nie chcieć ciągle czegoś nowego kupować :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to najłatwiejsze:) Ale jak widać to się da, po tym czasie blogowania/ robienia notatek co służyło a co nie - trochę łatwiej wybierać - szczególnie pielęgnację niż błądzić po omacku.

      Usuń
  6. oOj trudno,ale jest to możliwe.Są miesiące lepsze i gorsze do zakupów i po prostu trzeba to mieć na uwadze.Trzeba ograniczać swoje chciejstwa i na pierwszym miejscu stawiać wazniejsze wydatki choć wiadomo że często trudno jest przejść obojętnie koło nowego mazidełka:)U mnie sprawdza się pewna organizacja,po prostu planuje sobie na co mogę sobie pozwolić w danym miesiącu i trzymam się aby kupić swoje zaplanowane kosmetyki najpotrzebniejsze mi danego miesiąca wówczas ma pewną kontrolę nad zakupami i jak to się mówi i wilk jest syty i owca cała;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. puderniczkam - zgadzam się, planowanie to podstawa;) ale są miesiące, gdy tej kasy mam dużo dużo więcej oj jak to dopiero kusi!

      Usuń
  7. Bardzo fajne wskazówki :). A lodówka to świetna inwestycja :). My wymieniliśmy lodówkę latem, a jak jesienią dostaliśmy rozliczenie za prąd, doznaliśmy szoku - okazało się, że mamy taką nadpłatę, że kilku kolejnych rachunków w ogóle nie musieliśmy płacić. Nic innego poza lodówką się u nas nie zmieniło, więc to musiała być jej zasługa ;). Ciekawe jak będzie przy następnym rozliczeniu, bo dziwnie się czuję z faktem, że przez prawie pół roku nie musiałam płacić za prąd... Trochę się boję, że teraz jakoś będzie trzeba to nadrobić ;)

    Ja muszę zacząć się pilnować z pralką, faktem jest, że nie wszystko wymaga pełnego programu prania i to krótsze też się sprawdza. W praniu sporą oszczędnością jest też przerzucenie się na orzechy piorące - właśnie je testuję i są super, a oszczędzam i na proszku i na płynie do płukania tkanin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, aż tak? Na taką nadwyżkę nawet nie liczę, ale chociaż te 20-30 zł miesięcznie mniej to też będzie coś:)

      Orzechy piorące mam, ale niestety dla mnie do białego prania się nie nadają, bo po prostu szarzeje:/ A z małżonkiem mamy sporo jasnych bluzek/ koszul.

      Usuń
  8. Liczą się przede wszystkim chęci, więc to oczywiste, że dobrze Ci idzie :)
    Ja od początku roku wrzucałam do skarbonki wszystkie drobne, które miałam w portfelu. Codziennie, albo kilka razy w tygodniu. Jednak nie jestem tak twarda i wytrzymała i już czekam na zamówienie, ale normalnie nie mogłabym sobie pozwolić na tak duże ;)
    Co do prysznica... Mam zrobioną wannę tak, że mogę też w niej brać prysznic i kiedyś z ciekawości zamknęłam odpływ i hmm u mnie czasami nawet kąpiele wychodzą taniej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe tak miałam na początku i wyciągałam co odłożyłam. Teraz się trzymam i rozsądnie wydam, bo mi żal :p

      W rodzinnym domu miałam wannę, później prysznic i pod prysznicem po prostu szybko wszystko szło sprawnie. A w wannie by było ciepło trzeba już tej wody trochę nalać. Mój mąż w ogóle korka nie wsadza nawet do wanny a wodę leje prawie godzinę:p

      Usuń
  9. Ja zawsze odkładam pełne setki. Grosze wrzucam do portfela, ale jesli mam np dwie 50 albo jakaś sumę którą daje 100 to od razu odkładam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety nie dla mnie, bo w większości dysponuję większym nominałem...

      Usuń
  10. ja oszczędzac jako tako nigdy nie potrafiłam ale od jakiegos czasu jestem mistrzynią wyłapywania promocji w spozywczaku:D dzieki temu wydaje 15 zł na dwa dni ;p no a większe zakupy się robi w weekend!
    mam tez taką zajawkę zostawiania pieniędzy po kieszeniach.. zapominam o nich a potem jak znajduję i widzę ile tego jest to mi oczy ze szczęścia wylatują;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 zł na dwa dni? tak to mi się nigdy nie udało:p ale staram się robić spożywczą listę tak, by z niewielu składników można było zrobić kilka obiadów i jak najlepiej wykorzystać to co już w lodówce jest. Bo nie lubię wyrzucać jedzenia.

      Usuń
  11. Super pomysł i świetne rady mam nadzieję, że i ja zacznę zapełniać moją skarbonkę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. lubię Twoje wpisy na temat oszczędzania :) i podziwiam samokontrolę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. " Należy oszczędzać po to, by móc mniej pracować, a nie po to by wydawać. Jeżeli mamy jakieś oszczędności, mamy również bardziej pozytywne nastawienie do życia i jesteśmy szczęśliwi, bo mniej nas martwi przyszłość. Spraw, by pieniądz był Twoim sługą, a nie twoim panem".

    Otóż TO!
    Z własnego doświadczenia dodam, że jak zaczęłam pierwszą poważną pracę Tata namówił mnie na polisę w formie jakby funduszu emerytalnego. Na początku nie bardzo mi się to podobało :))) byłam młoda, głupia i naiwna. Jednak im dłużej pracowałam to tym chętniej co roku podnosiłam stawkę do max. dodatkowo zainteresowałam się funduszami inwestycyjnymi oraz mnożeniem pieniądza. Kiedy zamykałam konta przy wyjeździe do UK zostałam mile zaskoczona kwotami. Przeniosłam zasoby na obcą walutę i dalej trzymam się podobnego schematu, ale przy wykorzystaniu innych narzędzi.
    Co mi to dało? Niezależność!
    Mam zabezpieczenie, pracuję ale nie jest to coś, co muszę robić. Do tego operowanie gotówką w sensie planowania jest dużo łatwiejsze, a co ważniejsze gdyby coś się stało, nie zostaję na lodzie. Planujemy z mężem kolejne inwestycje i wiem, że ten rodzaj niezależności został wypracowany latami. Nie stało się to z dnia na dzień, ale dzisiaj jestem wdzięczna Rodzicom na to, jak zaszczepili u mnie poszanowanie pieniądza i podejście wobec niego.

    Co do Twojego planu, to kiedyś z ciekawości sprawdzałam ilość zużytej wody podczas prysznica a kąpieli w wannie. Różnice nie były duże, ale coraz częściej wybieram prysznic ze względu na praktyczne i szybkie zastosowanie. Co nie znaczy, że odmawiam sobie przyjemności z wanną. Nie :)

    Pranie. Mam pralkę, która ma kilka ciekawych ekonomicznych programów a bazując na rachunkach za prąd/wodę/gaz na przestrzeni ostatnich prawie 3 lat to praktycznie utrzymuje się w normie. Biorąc pod uwagę, że mieszkamy sami.

    Alkohol lubię, ale dobry alkohol :) więc nie odmawiamy sobie dobrej jakości wina i innych trunków.

    Koszty imprez, tutaj nie stosuję sztywnych ram. Jak mamy ochotę na obiad w restauracji, czy wypad gdzieś w plener/kino to dlaczego nie? Jednak im dłużej gotuję to tym bardziej widzę, że jestem bardzo wybredna. Przeniosło się to na mojego męża i co gorzej znajomych :D ale nie narzekam, bo sprawia mi to przyjemność.

    Za to mam świra na punkcie zakupów w sensie planowania, porcjowania i przewidywania. Do tego zamrażarka nigdy nie jest pusta jedynie ryby kupuję na bieżąco bo mam dobre zaopatrzenie pod nosem. Podczas takich zakupów włącza mi się automatyczny kalkulator w głowie. Lubię kupować w dobrych cenach i widzieć za co płacę, czasami wolę wydać więcej, by postawić na jakość.

    U mnie przedział na kosmetyki to średnio 200 funtów miesięcznie, to co niewykorzystane przechodzi na nowy miesiąc :) Ostatnio mało z tego wykorzystałam a zabawa w 40 dni pokazała, że mogę zainwestować trochę w inne rzeczy. I w taki oto sposób chyba z mojej listy na razie kupię tylko pędzle, reszta może poczekać bo nawet specjalnie nie czuję pragnienia :D Dla równowagi odświeżyłam garderobę na wiosnę i nie tylko.

    Racjonalne zarządzanie nie tylko finansami jest dobre, bo podnosi komfort życia i funkcjonowania na co dzień :) To się rozpisałam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie, że masz takich mądrych Rodziców, co potrafili Cię nakierować na dobry tor i dzięki temu miałaś już co nieco na start w swoje dorosłe życie:) Też chcę mieć na kącie sumkę na czarną godzinę, oraz na przyszłość by się nią nie martwić, na razie trzeba odłożyć. Później zajmę się inwestycja;)

      Sprawdziłam w wannie, wsadzając korek i lejąc wodę tylko do mycia, zakręcając na czas namydlania, czy mycia włosów. I zużywam wtedy nawet o połowę mniej, niż jak najpierw naleję trochę wody do wanny, później się myję, namydlam i spłukuję włosy:p Pod prysznicem nie lubię długo, a w wannie to się jednak leży i leży i najchętniej ciepłej wody by się dolewało...

      U nas niestety za wodę co rozliczenie przychodzi nam dopłacić;/

      Ja jestem piwoszem, albo winko od czasu do czasu, może być też domowa nalewka, nie smakuje mi whisky, gin itd...

      Hahha ja też lubię bardzo gotować i ciężko mi później w knajpach/ restauracjach dogodzić, bo ze swoim 3 letnim doświadczeniem w gotowaniu dla siebie i męża to wiem, że niektóre rzeczy umiem zrobić o niebo smaczniejsze:p Ale czasami się wybieramy do Mexicany w Sopocie bo lubię ten klimat i jedzenie, nie umiałabym tego powtórzyć:p

      Też planuję/ porcjuję itd. Chyba, że czas mi na to nie pozwala, jak człowiek zapracowany/ zabiegany to częściej sięga po gotowce czy nieprzemyślane zakupy... Pędzle też mam nadzieję dokupić może w maju? Na razie mam chyba wszystko co potrzebuję:)

      Dziękuję za to, że się tak rozpisałaś!

      Usuń
  14. Twoje metody są super i chyba muszę się wsiąść w garść i też je zacząć stosować, bo ostatnio mój portfel płacze z bólu :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Brawo! Każde moetody oszczędzania, skrojone na własną miarę są dobre, jeśli są dla nas skuteczne!!! :)

    Moje "kosmetyczne" się różnią, ponieważ ja kupuję raz duuuużo różnych żeli, szamponów, oczyszczaczy, głównie pielęgnacji, i z tych zapasów korzystam pół roku etc. Po prostu muszę zmieniać, moja skóra, włosy potrzebuje w jednym cyklu mieś różnej pielęgnacji. Zatem nie mam czegoś takiego jak miesięczne wydatki, niemniej jak to podzieliłam na miesiące to nigdy nawet nie zbliżyłam się do 200 ;) Ale tak jak pisałam, każdy ma inne potrzeby.

    Co do prania to chyba zwykła logika, zdrowy rozsądek? Nie sądziłam żeby był sens prać inaczej ? Robimy tak od zawsze, w sesnie najpierw w mojej rodzinie, teraz ja na swoim.

    Wdrożyłam puchę z 2, 5 i czasem jak długo nie wrzucam to 10 lub 20. Genialne. Cel jakiś domowy (wciąż przed nami lata urządzania się, niekończące się potrzeby) plus buty :D.

    Ogólnie pochwalam Twoją postawę, bardzo podoba mi się że takimi postami ją krzewisz. Gratuluję i trzymam za Twoje kolejne sukcesy. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie miałabym gdzie trzymać takie zapasy. Swoja skórę znam i wiem co jej służy więc mogę sobie obrać plan działania, zaplanować co kupić za miesiąc czy dwa.

      Hm, szczerze, nie wiem jak się prało u mnie w domu, bo byłam z dala od tych obowiązków... Moja Mama wolała robić wszystko sama, bo szybciej, dokładniej itd. Z perspektywy czasu ją rozumiem, bo bynajmniej dzięki temu umiała utrzymać dom w ryzach przy 6 os. rodzinie. Owszem sprzątałam z nią w soboty czy przed wielkimi świętami - ale prędzej ograniczało się to do ścierania kurzy, mycia naczyć, odkurzania. Wyszłam za mąż w wieku 22 lat i nie umiałam za wiele robić w domu. Gotowałam może parę razy wcześniej jakieś kotlety z piersi z kury. Wszystkiego uczyłam się sama już na swoim...

      Pucha fajna sprawa:) Pochwal się kiedyś ile tam uzbierałaś.

      Dzięki!

      Usuń
  16. Przyznam szczerze, że jeszcze nie spotkałam się z takim wpisem na blogu :) Brzmi bardzo fajnie i motywująco, szczególnie zapisywanie "chciejstw", muszę sama też o tym pomyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno tego typu wpisy to rzadkość na blogach kosmetycznych czy związanych z modą:p Ja chcę pokazać, że my blogerki to nie tylko zakupy goniące zakupy:P

      O robieniu listy jeszcze napiszę na blogu;)

      Usuń
  17. z przyjemnością przeczytałam Twój tekst czasami nie wiem co się dzieje z moimi pieniędzmi, w ostatnim okresie ubyło mi kilka tysięcy na zupełne bzdety. a wcale nie śpię na pieniądzach, czas znacząc myśleć zanim kupię coś bezużytecznego. nie jestem najlepsza w gospodarowaniu funduszami, chyba zacznę zapisywać każde zakupy i wydaną złotówkę bo robi się chaos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisuj, chociaż przez miesiąc - dwa, a zobaczysz gdzie tkwi problem, a przy następnych zakupach pomyślisz dwa razy czy na pewno tego potrzebujesz:) Później może wejdzie Ci to w krew, a i pieniążki zaczną się gromadzić:)

      Usuń
  18. Ja nie mam problemu z nadmiernym kupowaniem kosmetyków. Kolorówkę kupuję na bieżąco, tylko to, co jest mi potrzebne (maluję się bardzo delikatnie i nie potrzebuję wiele), nie robię też zapasów pielęgnacji. Ale zauważyłam ostatnio, że mam wiele pierdół, które nie są mi do końca potrzebne. Np mam 60 lakierów do paznokci, których nie potrzebuję. Teraz wolę kupić jeden lakier na dwa miesiące, ale np. Essie który jest droższy, ale trzyma się dłużej i nie niszczy mi paznokci.
    Tak samo mam zamiar robić z kolorówką. Wolę jednak inwestować w jakość a nie ilość. Jednak moją największą zmorą są ubrania. Mam ich dużo, ale tego, co naprawdę do mnie pasuje i co lubię jest bardzo mało. Bo mam tendencję do kupowania, bo jest tanie. Potrafię kupić coś , co nie do końca mi odpowiada tylko dlatego, bo jest na wyprzedaży. Teraz mam zamiar to zmienić. Aż mnie natchnęłaś na posprzątanie szafy!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolorówki nie kupuję dużo - stawiam na jakość. Nie przeglądam nawet tych wszystkich limitek itd... Lakiery to sporadyczny zakup i też wolę już celować w Essie czy Opi. Chociaż ostatnio mam tak kiepskie paznokcie, że w cale mnie nie kręci ich malowanie.

      Kupowanie na wyprzedażach jest bardzo zgubne. Zrób porządek pierw z tym co masz, co będziesz nosić, co sprzedać, co oddać a co wyrzucić. Znajdź swój styl, zaplanuj zestawy ubrań które będziesz mogła nosić na co dzień i od święta po dodaniu jakiś extra dodatków;) Ja już swój cel obrałam i teraz z gotową listą - tego co mi brakuje - chodzę do sklepu:)

      Usuń
  19. Bardzo lubię te Twoje posty Bogusiu - ale i komentarze są kopalnią wiedzy! Ja bardzo lubię oszczędzać. Oczywiście nie na jedzeniu i produktach, w których liczy się jakość. Myślę że idzie mi całkiem nieźle - są efekty ;) wiadomo gdzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak ! Zaskoczyła mnie aż tak ogromna ilość komentarzy i to wartościowych - z których można się jeszcze czegoś dowiedzieć, nauczyć;)
      Ty jesteś mistrzem planowania!

      Usuń
    2. Mistrzem to nie, tutaj to np Michał przywołany przez Ciebie, albo Wolny z wolnymbyc - znasz go? Oni są świetni!

      Ja to sobie tylko planuję budżet, zapisuję wydatki, monitoruję jakie lokaty i gdzie pozwolą na najlepsze oszczędzanie - z tego jestem zadowolona. Ale brakuje mi wiedzy dot inwestowania. Przede wszystkim boję się ryzyka. Wiadomo, że od oszczędzania do inwestowania daleka droga, ale zawsze lepiej być oszczędnym nie inwestując, niż przy okazji rozrzutnym :D

      Także ja proszę o taką notkę raz na jakiś czas, bo bardzo je lubię i zawsze coś nowego się dowiem!

      Usuń
    3. Ok, zgadzam się. Wolnego też znam. Ale oni są od nas starsi więc mamy szanse też kiedyś takie być:)

      Usuń
  20. Bardzo fajny post :) dodałam Cie do zakładek moich ulubionych blogów :P ja kiedyś a propos oszczędzania przeczytałam w gazecie, że dobrym pomysłem jest zaraz po wypłacie 10% przelać na konto oszczędnościowe. Jak na razie idzie mi powoli bo zaczęłam po nowym roku i staram się tych pieniędzy nie ruszać jak jestem w potrzebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również czytałam ten artykuł. Kiedyś nawet próbowałam zastosować, ale w momencie, gdy brakowało kasy na pierwsze potrzeby chcąc nie chcąc musiałam ruszyć ten odłożony procent. Tamte założenia były trochę dziwne, ponieważ autor uważał, że nie stanie się nic złego jak nie zapłacimy na czas rachunków. Nie wiem być może żył gdzieś indziej niż w pl. Dla mnie podstawa to opłacić rachunki i ewentualne zadłużenia.

      Mając nie regularne wpływy na konto musiałam obrać inny system, dzielę 50% na 50%. Pierwsze 50% idzie na pokrycie rachunków itd, drugie na życie typu jedzenie, chemia do domu itd. Jeżeli zostaje nadwyżka w pierwszej kategorii to czasami poświęcam na dodatkowe luksusy, albo pozostawiam na czas - gdy mogę zarobić mniej. Trzeba trochę przewidywać co może się wydarzyć w przyszłym miesiącu. Dlatego pisałam, że moje metody mogą być dobre dla osób bez stałego dochodu o tej samej wysokości.

      Usuń
  21. Ojoj... Chyba też powinnam zacząć oszczędzać... Faktycznie jestem zbyt rozrzutna :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli jest Ci z tym źle, zawsze możesz to zmienić;)

      Usuń
  22. Świetne sposoby - ja akurat korzystam tylko z prysznicu - brak wanny ;)
    Zapraszam do siebie na babkę wielkanocną http://wenus-lifestyle.pl/2014/04/babka-wielkanocna/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę prysznic, ale muszę z tym poczekać do remontu.

      Usuń
  23. Bycie blogerką i to do tego kosmetyczną to prawdziwe wyzwanie bo faktycznie ze wszystkich stron kuszą! :D Ja jeśli potrafiłabym wytrwać to pod koniec miesiąca i tak bym nie wytrzymała i na pewno coś kupiła :( U mnie świetnym rozwiązaniem byłby prysznic zamiast tradycyjnej kąpieli jednak trudno byłoby się odzwyczaić w krótkim czasie ;) Chejlista jest genialnym pomysłem o ile nie jest zbyt długa jednak z drugiej strony kuszące reklamy to zło wcielone ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytrzymałabyś, może spróbuj? Chociaż tydzień?

      Chciej listę muszę dopracować i się niej trzymać. Reklamy aż tak nie kuszą jak pozytywne opinie na blogach.

      Usuń
  24. puszeczkę muszę naprawdę wcielić w życie :) póki co praktycznie zrezygnowałam z chodzenia do drogerii :) zaglądam tam tylko jak naprawdę czegoś bardzo potrzebuję, a większość kosmetyków kupuję on-line wyłapując fajne oferty - z przesyłką też nie jest źle - zwykle zbieram zamówienie od koleżanek czy w pracy :) pranie robię dopiero wtedy, gdy mam na pełny wsad, jak mi się coś uwidzi wcześniej - to nie piorę kilku rzeczy, tylko już sięgnę po miskę i ręcznie szybciutko
    a co do większych wydatków to zapisuję sobie takie chciejstwa i dwa razy przemyślę, czy to tylko chwilowa zachcianka, czy naprawdę chcę i będę używać (choć na szaleństwa małe też czasem sobie trzeba pozwolić ;p)
    dużo dało mi też przygotowywanie sobie posiłków do pracy czy na weekendowe zajęcia - nie tracę tylu pieniędzy na głupoty i przekąski gdy znów zgłodnieję
    P.S. w sumie z tym kupowaniem ciuchów to mam podobnie - muszę dobrze się zastanowić co ostatnio typowo ciuchowego kupowałam (pomijając baletki) :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puszka fajna sprawa, teraz wprowadziłam nawet 4 na różne cele;P
      Mi się zawsze uzbiera na pełny wsad prania w ciągu tygodnia, takie z nas ciamajdy, ja się nawet kilka razy dziennie muszę przebrać bo się utaplam. Najgorzej jest jak człowiek leniwy, gotować się nie chce i je na mieście:p

      Usuń
    2. ups... napisałam z konta Sis:P

      Usuń
  25. Przydatny wpis i taki bardzo na czasie - w moim odczuciu :) Również poczyniłam kroki ku oszczędności, jednak na razie pieniędzy do 'świnki' nie zbieram, ale mam ku temu powód... jakiś czas temu z prywatnych pieniędzy musiałam zakupić sprzęt do pracy, ale moim postanowieniem było 'oddanie długu sobie samej' :) przyznam, że było ciężko, moje myśli że 'przecież nic się nie stanie jak nie oddam sobie długu w tym miesiącu, przynajmniej kupie sobie coś w czym ładnie będę wyglądać..' :) ale podświadomość nie dawała mi spokoju i 'oddałam dług', już prawie spłacony! :) Kolejny krok to wypłacenie na spółkę z lubym pulę pieniędzy jaką przeznaczymy na jedzenie w bieżącym miesiącu i o dziwo wytrwaliśmy :) Zejście z kwoty +/- 650zł miesięcznie na 400zł było baaardzo ciężkie, ale dzięki temu robimy rozsądne zakupy :) No i na koniec nasze małe grzeszki - jedzenie na mieście - w tym przypadku staramy się aby nie jadać na mieście więcej jak raz w tygodniu :) Jestem zadowolona z tych małych kroczków, chociaż na początku byłam pełna obaw i myślałam, że po prostu nie wytrwamy. Dlatego zachęcam do prób, można rozpocząć od mało drastycznych zmian, ale rozpocząć :) Dzięki temu czuję się jakoś psychicznie lepiej :D Pozdrawiam wszystkich oszczędzających i nie oszczędzających :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow 400 zł, podziwiam, aż tak to zredukować zakupów spożywczych nie umiem.

      Usuń
    2. i tu też psiukus, napisałam z konta Sis.

      Usuń
  26. Ja robię tak, że gdy dostaję wypłatę, to przelewam jakąś jej część (np. 200-300 zł) na konto oszczędnościowe, a zostawiam sobie tylko tyle ile faktycznie wydaję na jedzenie i inne tego typu rzeczy, a ta suma, którą od razu odłożyłam idzie w zapomnienie :) u mnie się to sprawdza :) tak samo w weekendy opróżniam portfel z drobniaków (czasami też papierkowych) i wkładam do skarbonki. Wodę oszczędzam, biorąc prysznic, a korzystając z toalety przy 1 nie opróżniam całej spłuczki. Dodatkowo zmywarka bardzo mało pobiera wody i prądu. Nie mam telewizora w domu, bo w sumie i tak nic w nim nie ma, a jak chcę coś obejrzeć, to biorę laptopa (dodam, że maniaczką filmów nie jestem). Częściej czytam książki, co prądu nie zżera, chyba że w nocy przy świetle :) Nie kupuję zbyt dużej ilości jedzenia, czy kosmetyków, bo po co później wyrzucać? Można od razu wyrzucić kasę do kosza. Pewni jeszcze coś by się znalazło, ale teraz nie przychodzi mi do głowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie każdy ma co miesiąc o stałej porze wpływ gotówki, dlatego opisuję swoje metody. Też moja spłuczka w taolecie nie ma podziałki na mocny/słaby strumień wody, a szkoda, ma pewno będę o tym pamiętać przy robieniu remontu. Zmywarkę mam, korzystam i jestem zadowolona. Telewizor mam ale osobiście rzadko go włączam, prędzej mój mąż, ale wszystkiego nie mogę mu odmówić:P

      Usuń
  27. Ostatnio mój portfel i konto płakały bardzo mocno i to nie z powodu promocji -49% czy - 40% (bo w drogeriach w tym czasie nawet nie byłam) ale za sprawą kupna Iskierki - mojego rowerka - holenderki. Teraz w każdy możliwy sposób staram się przyoszczędzić by choć trochę pieniążków się zwróciło. A zastosowałam metodę - "Wolę dołożyć do roweru, z pieniędzy które i tak jeszcze są, niż go nie kupić, bo pieniądze znając mnie wydam na co innego, a z roweru będą nici". Taki o to żywot studentki... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rower to inwestycja na kilka lat:) niech CI dobrze służy!

      Usuń
  28. My gdy tylko poprawi się pogoda przeskakujemy na rower, autko odpocznie, zaoszczędzimy na paliwie i ma zdrówko wyjdzie :)
    Niestety pralka którą mamy w wynajmowanym mieszkaniu jest dość starym urządzeniem i działa tylko jeden program :/
    Eh, mi też się marzą własne cztery kąty ale niestety jeszcze trochę będę musiała poczekać, mam nadzieję że w końcu się doczekam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Troszkę oszczędności by się przydało, ale mam wrażenie, że nie ma ich skąd brać i że zawsze z tym wszystkim jest problem. Też tak macie? Też nie możecie uporać się z tym, aby uzbierać jakąś konkretną sumę?

    OdpowiedzUsuń
  30. Ba! Oszczędzanie, to nie taka prosta sprawa, jednak na pewno jest możliwe. Kluczowa sprawa - używki! Najlepszy i najprostszy krok podjęłaś - ograniczenie alko! One do najtańszych wydatków nie należą, a już na pewno nie do koniecznych :).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zachowaj kulturę osobistą, nie obrażaj mnie, ani innych blogerów. Nie wklejaj linków. Masz pytanie - pisz, odpowiem tutaj lub w osobny poście jeżeli temat będzie wymagał rozwinięcia. Zawsze możesz też napisać do mnie maila, a ja najszybciej jak będę mogła odpiszę!