Mokosh - balsam do ciała (melon z ogórkiem)
Zacznę od tego, że Mokosh to producent polskich kosmetyków naturalnych w szklanych opakowaniach i w większości wegańskich. Swoją przygodę z marką rozpoczęłam od balsamu do ciała. Mając możliwość wyboru stacjonarnie (co ostatnio preferuję), zdecydowałam się na zapach melon z ogórkiem. Balsam mam ponad 3 miesiące, więc mogę powiedzieć, jak się sprawdza w różnych warunkach atmosferycznych latem, jak i jesienią.
Chociaż nie jestem wielką fanką zapachu ogórka w kosmetykach, tutaj mi nie przeszkadza. Zapach jest delikatny, świeży i dosyć szybko po aplikacji na skórę ciała obojętny dla naszego nosa. Więc jeśli chcemy, możemy zaaplikować na skórę perfumy.
Balsam ma kremową, ale nie lejąca się konsystencję. Gładko sunie po skórze podczas aplikacji, pozostawiając skórę przyjemną w dotyku. Tak jak lubię! Nie wchłania się całkowicie, zapewne przez zastosowanie w składzie naturalnych olei ( z pestek ogórka, jojoba, arganowego, ze słodkich migdałów, makadamia), ale też nie oblepia skóry, więc można po kilku minutach się ubrać lub położyć do spania, bez obaw zabrudzenia odzieży/pościeli.
Jeżeli chodzi o działanie balsamu, to odniosę się głównie do właściwości nawilżających/odżywczych, ponieważ nie jestem zbyt regularna w balsamowaniu ciała. Stosuję balsam wedle potrzeby co 2-3 dni, czasami raz w tygodniu, innym razem codziennie.
W okresie letnim poziom nawilżenia był wystarczający dla skóry mojego ciała, stosując balsam wieczorem, rano po prysznicu skóra nie była przesuszona ani podrażniona. Muszę przypomnieć, że choruję na autoimmunologiczną niedoczynność tarczycy (hashimoto) i skóra mojego ciała jest bardziej wrażliwa i sucha niż osób zdrowych.
Natomiast już w połowie października odnotowałam, że balsam działa jedynie doraźnie, pomimo zwiększonej częstotliwości aplikacji. Zaraz po jest ok, aż do momentu prysznica - a nie używam silnych detergentów do mycia. Zaraz po prysznicu mogłabym pisać po skórze paznokciem.
Mokosh ma w swojej ofercie również masła do ciała, być może na okres jesienno-zimowy to byłoby dla mnie lepsze rozwiązanie. Albo dokupienie odżywczego eliksiru do ciała z tej samej linii zapachowej i wzbogacenie mojej pielęgnacji.
Co do właściwości ujędrniających, zawsze powtarzam, jak ważna jest aktywność fizyczna oraz zdrowa dieta, bez tego żaden - nawet najdroższy kosmetyk nie przyniesie efektów. Kosmetyki ujędrniające to dla mnie jedynie uzupełnienie dbania o siebie. Nie pogardzę takimi właściwościami i składnikami aktywnymi (wąkrotka azjatycka), ale też nie pokładam w nich wszystkich nadziei.
Jeżeli chodzi o wydajność, już mówiłam, nie stosuję balsamu codziennie, dlatego 180 ml wystarczyło mi na tak długi okres. Po 3 miesiącach mam jeszcze 1/3 balsamu w słoiczku. Cena 60 zł przy zakupie stacjonarnym, bez konieczności płacenia za przesyłkę jest dla mnie do zaakceptowania.
(INCI): Aqua, Coco-Caprylate Caprate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Glyceryl Stearate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Isostearyl Iso- stearate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Glycerin, Argania Spinosa Kernel Oil, Cucumis Sativus (Cucumber) Seed Oil, Xylitylglucoside, Xanthin Gum, Anhydroxylitol , Xylitol, Benzyl Alcohol, Centella Asiatica Extract, Tocopherol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Dehydroacetic Acid, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Parfum, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellol, Butyl-phenyl Methylpropional, Linalool, Hydroxyisohexyl -3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Alpha-Isomethyl Ionone
Z firmy Mokosh używam obecnie hydrolatu różanego, o którym wspominałam w nowościach października [tutaj] i nie omieszkam wspomnieć w przyszłości.
ostatnio na szczęście go zdenkowałam. Jak dla mnie produkt jest całkiem ok. Niestety jego opakowanie sprawiło, że więcej nie sięgnę po kosmetyki tej marki. Dawno mnie nic tak nie irytowało jak ono. Przy końcówce produktu miałam problem, żeby wyciągnąć go z opakowania. Musiałam grzebać paznokciami, później palce okazały się za krótkie, musiał stać 'na głowie', żebym mogła go wydostać, ale z drugiej strony jego bogata konsystencja nie do końca chciała spływać po słoiku. Dla mnie koszmar! :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie pewnie dokopuję się do tego momentu,gdzie wyciąganie będzie utrudnione, przyda się pewnie jakaś szpatułka. Z tubkami źle, ze słoikami nie lepiej:/
UsuńZapach musi być fajny na lato :)
OdpowiedzUsuńTak, na lato super orzeźwiający, a na zimę bardziej ten żurawinowy co jest w ofercie by pasował.
Usuńmiałam oleje tej marki, balsam pewnie u mnie też sprawdziłby się raczej w letnim okresie.
OdpowiedzUsuńOlejów Mokosh jeszcze nie miałam,ale może to się zmienić :)
UsuńWidziałam gdzieś na blogach inną wersję "smakową" z pomarańczą i nie ukrywam, że ona bardziej mi odpowiadała, bo melon i ogórek to mi się za Chiny Ludowe nie widzi. Czytałam wcześniejsze komentarze i owszem, może i bym spróbowała za te 60 zł, ale problematyczne opakowanie skutecznie mnie odciąga...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony problematyczne z drugiej strony bardziej ekologiczne niż plastik, co mnie przekonało do zakupu.
UsuńJa ogólnie balsamów nie lubię i ich po prostu nie używam. Podejrzewam, że moja skóra szczerze mnie za to nienawidzi :D
OdpowiedzUsuńPatrząc na skład to martwi mnie Benzyl Alcohol bardzo wysoko oraz duża ilość alergenów. Raczej składników aktywnych nie ma za wiele- zakładam max 1 % co dla mnie nie współgra z ceną.
Ale to tylko moje odczucia na podstawie informacji które podałaś :)
Część olei jest w składzie przed alkoholem, dlatego nie podchodzę aż tak rygorystycznie do tego produktu. Co prawda centella azjatica po alkoholu, to niewiele już zdziała,ale ja też nie wieżę w jakieś super hiper ujędrniające działanie.
Usuńmam nadzieje ze kiedys ta firma zawita na poznanskie targi wtedy ich pomacam bo mam ochote na coś z tej marki
OdpowiedzUsuńChodzi Ci o te ekologiczne targi? Czy kosmetyczne? Zazdroszczę tych ekologicznych bo chętnie bym poszła, a jednak dojazd z trójmiasta totalnie mi się nie opłaca.
UsuńNo ciekawy produkt. Ja też mam problem z nawilżaniem zimą :)
OdpowiedzUsuńEh,gdybym nie była taka leniwa!
UsuńJa uwielbiam zapach melona i ogórka :D Natomiast nie mam problematycznej skóry ciała i generalnie czego nie użyję - jest ok. Moje wymagania bardziej skupiają się na przyjemności stosowania niż faktycznym działaniu. Dlatego raczej nie kupuję balsamów i nie byłabym skłonna tyle wydać. Zwykle używam tego, co wpadnie w moje ręce samo :P
OdpowiedzUsuńZ jednej strony to jesteś ogromną szczęściarą!
Usuńnie mam z tymi kosmetykami doświadczeń, ale sama marka bardzo mnie interesuje :)
OdpowiedzUsuńTo chyba dosyć młoda marka na rynku, ale dostępna w Riwierze ;p
Usuńserio? dobrze wiedzieć :)
UsuńZnam markę, ale w sumie nie miałam do czynienia z kosmetykami, ale kuszą mnie. Szczególnie peelingi do ciała :) Zapach melona z ogórkiem raczej nie dla mnie
OdpowiedzUsuńPeelingi mają super z tego co widziałam, ale, że miałam inne to jeszcze nie skusiłam się na zakup.
UsuńNie miałam jeszcze produktów Mokosh, ale ciekawią mnie za każdym razem jak czytam o nich na blogu. Jednak ich ceny nie są dla mnie na razie do zaakceptowania ;)
OdpowiedzUsuńJU mnie też skóra przez tę samą chorobę jest bardzo wymagająca i zauważyłam, że u mnie po prostu nie sprawdzają się balsamy czy nawet masła nastawione na emolienty - nieważne jakie super bogate i treściwe by nie były. Muszę mieć w swoim balsamie solidną dawkę nawilżenia (najlepiej w postaci mocznika), bo inaczej po paru użyciach też mam dermografizm, bo skóra woła pić. Raz na parę dni mogę zamiast tego użyć jakiegoś otulającego olejkowego produktu, ale to tyle.
OdpowiedzUsuńKosmetyków Mokosh nie znam ale w grudniowym pudełku Naturalnie z pudełka ma być coś od nich więc z chęcią się skuszę.
OdpowiedzUsuńKorci mnie ta firma, choć raczej nie mazidła do ciała, bo to produkty, które u mnie słabo schodzą 😜
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze tego balsamu, ale chyba też potrzebowałabym mocniejszego nawilżenia
OdpowiedzUsuń