Urodowe odkrycia ostatnich miesięcy
Pomysł na dzisiejszy post chodził mi po głowie już od kilku tygodni, podczas użytkowania różnych akcesoriów/kosmetyków. Że powinnam wspomnieć o tym, czy o tamtym, lecz uznałam, że tworzenie pojedynczych postów dla każdej z tych rzeczy z osobna mija się z celem. Nie mam, aż tak wiele do powiedzenia w ich temacie. Będzie po kilka najważniejszych zdań, bo są to moje odkrycia - ulubieńcy. Chociaż tego drugiego stwierdzenia nie używam zbyt często, bo wiem, jaka przewrotna jest kobieca natura, poszukująca nowości. I to, co ulubione często schodzi na drugi plan.
Zrobienie jednego zdjęcia do tego postu zajęło mi ponad godzinę, ponownie zderzyły się ze sobą oczekiwania kontra rzeczywistość. Niby wszystko ze sobą powiązane, a pasuje mi tu jak wół do karety. W końcu się udało i efekt w miarę mnie satysfakcjonuje. Będzie dziś raczej babsko, intymnie, ale w końcu największe grono odbiorców mojego bloga to właśnie kobiety. I podobno to właśnie za tę moją bezpośredniość lubicie tutaj powracać.
Sylveco - łagodny żel do higieny intymnej. Dawno już, chcąc być bardziej eko zrezygnowałam z płynów/ żeli do higieny intymnej. Jeżeli kobieta nie ma wymagającej skóry ciała oraz miejsc intymnych szczerze nie musi ich stosować. Niestety kilka miesięcy temu okazało się, że moja niedoczynność tarczycy dała mi we znaki również w tej sferze życia. Skóra pomiędzy wargami sromowymi po prostu była zbyt sucha, co powoduje obtarcia i swędzenie. W pierwszym momencie myślałam, że może to jakaś infekcja, ale ginekolog po badaniu rozwiał moje wątpliwości. Niestety ten problem może dotyczyć również osób chorujących na łuszczycę, przyjmujących hormonalną antykoncepcję lub po prostu osób starszych. Stąd moje zainteresowanie właśnie tym żelem Sylveco, ma krótki skład i zawiera w sobie dobroczynne wyciągi roślinne. Stosuję go regularnie dwa razy dziennie, rano oraz wieczorem. Jest bardzo delikatny i już po pierwszych zastosowaniach poczułam ulgę. Buteleczka z pompką to dodatkowy atut, ułatwiających zastosowanie pod prysznicem.
Nie jest to jedyny produkt, który stosuję. I skoro z moich rozmów z innymi kobietami wynika, że problem nie dotyczy tylko mnie, to polecam również krem tłusty - Clobaza do kupienia w aptekach bez recepty. Polecił mi go mój ginekolog, do smarowania co najmniej 2 razy dziennie, by nie dochodziło do wspomnianych wcześniej przetarć. Na szczęście krem nie budzi bielizny/nie odbarwia, niezależnie od tego, jakiego jest ona koloru. Nie ma też przeciwwskazań, by krem zastosować na chwilę przed stosunkiem płciowym.
Koniecznie muszę też ponownie wspomnieć o kubeczku menstruacyjnym Me Luna, tutaj moja recenzja. Stosuję go już od ponad roku, przy każdej miesiączce i jestem zachwycona łatwością stosowania w różnych warunkach, kubeczek zabrałam ze sobą również na weekendowy wyjazd za granicę. Teraz miesiączka już mnie nie ogranicza, nie krępuje. Mogę ćwiczyć, tańczyć i po prostu cieszyć się każdym dniem, bez obaw, że coś przecieknie.
Jeżeli chodzi o depilację, to po raz pierwszy pod koniec grudnia ubiegłego roku skorzystałam z usług gabinetu Time for wax, mianowicie głębokiej depilacji bikini ich autorskim produktem magic wax. Depilację bikini robiłam już wcześniej wielokrotnie, jednak ten wosk bije konkurencję na głowę. Cały zabieg jest znacznie mniej bolesny, włoski w moim przypadku nie wrastały i mogę cieszyć się gładką skórą prawie 1,5 miesiąca. Co rekompensuje dosyć wysoką cenę 129 zł. Z pierwszego zabiegu możecie skorzystać z 30% rabatem, co również uczyniłam. Rabaty pojawiają się też co jakiś czas, dla osób, które zarejestrowały się do klubu. Gabinety są ładnie urządzone, panuje biel i fajne grafiki np. ta, którą pokazywałam na instagramie. Kolejnym plusem jest brak zapisów, więc przychodzimy na depilację właśnie wtedy, gdy czujemy taką potrzebę. Pracuje tam kilka pań, więc okres oczekiwania na zabieg nie trwa zbyt długo. Panie są specjalnie przeszkolone w zakresie depilacji, bardzo dbają o komfort klientki, higienę pracy i sprawnie przeprowadzają zabieg. Osobiście nie mam zastrzeżeń.
Włoski na moim ciele są mocno osłabione przez kilkuletnią depilację woskiem, więc obecnie najczęściej je golę raz na tydzień, czasami częściej. Ponieważ zapuszczenie ich do wosku trwałoby wieki. W celu zredukowania ilości plastikowych śmieci w końcu zainwestowałam w maszynkę wielorazową Solingen timor 1322. W której wymienia się jedynie żyletki. Marka Solingen jest mi bardzo dobrze znana, bo produkuje np. cążki kosmetyczne bardzo dobrej jakości. A tego typu maszynkę zapewne mogłyście widzieć u swoich ojców, dziadków. Powoli wracają do łask i słusznie. Bo są niesamowicie dokładne i na dłuższą metę ekonomiczniejsze. Moja kosztowała ok. 100 zł z przesyłką. Kosz żyletek to zaledwie 4 zł/ 5 szt. Swoja zakupiłam tutaj, wybrałam maszynkę bardzo łagodną po zapoznaniu się z rodzajami łagodności/agresywności maszynek. Z zakupu jestem bardzo zadowolona, korzystam z niej od początku roku. Wiele osób obawia się tego typu maszynek, bo są ostrzejsze od jednorazówek, ja jednie dwa razy delikatnie się zacięłam na początku użytkowania na kolanie przez pośpiech. Jednakże zdarzało mi się wielokrotnie skaleczyć jednorazówkami i to mocniej.
Pokazywałam ostatnio, jak maluję się na co dzień <tutaj>i wspominałam o urodowych dylematach<tutaj>. Moje rzęsy miewają lepsze i gorsze dni, dlatego bardzo polubiłam rzęsy Ardell z serii accent na większe okazje. To takie "połóweczki" zamiast całego paska rzęs, akcentują kącik zewnętrzny. Są bardzo łatwe w aplikacji, lekkie, osobiście i tak wybieram te mniej okazałe. Wyglądają na oku bardzo naturalnie. Model 318 (na zdjęciu powyżej) zakładałam kilkakrotnie i wyeksploatowałam go do granic możliwości, model 308 (na zdjęciu poniżej) jest jeszcze bardziej subtelniejszy. Jeżeli zadbasz o ich higienę i po ściągnięciu dokładnie oczyścisz z tuszu i kleju do rzęs (polecam klej Duo do kupienia np. w Inglocie) to posłużą Ci nawet kilkanaście razy. Model 301 czeka na swoją kolej.
Jeżeli mowa o makijażu, to bardzo długo zwlekałam z kupnem słynnej gąbeczki Beauty Blender. To tylko świadczy o tym, że nie podejmuję spontanicznych kosmetycznych zakupów. Wydawała mi się zwyczajnie w świecie droga ok.70 zł/sztuka. Nie muszę chyba tego produktu zbyt szczegółowo przedstawiać, powiem jedynie, że dosyć znacznie zwiększa swoją objętość po zamoczeniu. Jest miękka, przyjemna w kontakcie ze skórą. Dobrze rozprowadza podkład oraz korektor nawet w mniej dostępnych miejscach jak pod oczami, płatki nosa itd. Największy fenomen dla mnie to aplikacja pudru fiksującego. To jak cudownie scala podkład z pudrem, bez efektu maski, pudrowości. A przetestowałam gąbeczkę również na dojrzalszych cerach niż moja. Jeżeli chodzi o higienę, to trochę zajmuje jej dokładne oczyszczenie, ale jeżeli zadbamy o to, po każdym zastosowaniu to posłuży na długi czas. Swoją mam od stycznia i na razie poza jednym małym ubytkiem (zahaczyłam paznokciem) jest w bardzo dobrym stanie. Z pewnością nie będzie to moja ostatnia gąbeczka BB, ale kuszą mnie również chwalone gąbeczki Blend it.
Kolor, który noszę na paznokciach niezmiennie od kilku miesięcy to hybryda 004 Classic Nude - Semilac. Ten kolor nigdy mi się nie znudzi, idealnie pasuje do mojej garderoby. Co prawda sama formuła produktów Semilac działa na mnie uczulająco, jak tylko dotknie mojej skóry, ale aplikowana na base extra NeoNail (można nią nawet przedłużyć paznokcie) i wykończona topem no wipe (bez konieczności odtłuszczania) tej samej marki mi nie szkodzi. Tak więc cieszę się, że mogę mieć zadbane paznokcie dłoni i stóp.
Biżuteria a dokładnie kolczyki Kavodesing to prezent Bożonarodzeniowy od rodziców. Po tym, jak zgubiłam poprzedniego jednego kolczyka marki Apart szukałam czegoś nowego. Pierwsza myśl była taka, by przetopić u jubilera pozostały kolczyk i dopłacić za następną sztukę, ale nikt nie chciał się podjąć zadania, twierdząc, że jest czasochłonne i drogie. W takim razie nie chciałam więcej wspierać dużych marek, a wybrałam minimalistyczną biżuterię projektowaną przez Kasię Wojniak i wytwarzaną w Polsce. Sztyft koło - o średnicy 7 mm, wytworzony ze srebra, ale pozłacane 24-karatowym złotem. Matowe, ale występują również w wersji z połyskiem. W bardzo korzystnej cenie 100 zł za parę. W razie, gdybym ponownie zgubiła kolczyk, zawsze mogę domówić jedną sztukę. Odkąd tylko do mnie dotarły, nie przestaję ich nosić. Muszę pochwalić Kasię za bardzo dobry kontakt i sprawną wysyłkę w tym gorącym, przedświątecznym czasie. Kusi mnie nowość flowers gold plated, czyli duże kwiaty, które będę nosić od większych okazji. Oprócz kolczyków codziennie noszę obrączkę oraz pierścionek zaręczynowy, chociaż czasami zdarza mi się nie nosić pierścionka tygodniami, bo nie lubię zbyt wiele błyskotek.
Na pierwszym zdjęciu w tym poście możesz zauważyć tajemnicze cieliste kółka, to nakładki maskujące na brodawki dostępne w Hebe za cenę 12,99 zł / 4 pary. Kupiłam je z ciekawości, ponieważ od czasu do czasu noszę bluzki/sukienki bez biustonosza, ponieważ mają wycięte plecy. Uważam, że kiedy materiał bluzki (np. tak jak tej prezentowanej na zdjęciu u góry z Oysho) jest cieniutki, nie wypada, by brodawki sutkowe odciskały się pod materiałem. Szczególnie gdy bluzka ma stanowić część garderoby na ważne wyjście np. rodzinna kolacja, wyjście do restauracji, przyjęcia/wesela itd. Nakładki spełniły swoją funkcję, są bardzo cieniutkie, niewidoczne, samoprzylepne. Aplikowane na czystą skórę (bez użycia balsamu i innych produktów pielęgnujących) trzymają się doskonale przez długie godziny. Oczywiście nie jest to produkt do użytku codziennego, bo klej w nich zawarty mógłby podrażnić wrażliwą skórę.
Mam to szczęście, że mogę chodzić bez biustonosza. Swój sposób na większe/jędrniejsze piersi zdradziłam <tutaj>. Po kuracji olejkiem Voluplus zdecydowałam się na ponowny zakup. Tym razem chcę wymieszać go z olejem śliwkowym, wit. E oraz olejkiem eterycznym marchewkowym według receptury zawartej na stronie mazidla, z której pochodzą wymienione półprodukty kosmetyczne. W celu podtrzymania efektów, jakie uzyskałam wcześniej.
Odkryłam też bardzo fajne ramiączka Promees, które urozmaicają codzienną bieliznę za niewielką cenę ok.30 zł. Dla siebie wybrałam model Chloe black i bardzo podoba mi się ich efekt. Obawiałam się, że mogą niewystarczająco podtrzymywać biust, ale radzą sobie doskonale. Są dostępne też w kolorze czerwieni, bieli i cieliste. Osobiście lubię też pasy do pończoch i tego typu seksowne dodatki, dlatego moją uwagę przyciągnęła zakładka Harness (uprząż) i zakupiłam model Nadia. Uważam, że na mnie prezentuje się równie dobrze, jak na modelce, albo i lepiej!
Odkryłam też bardzo fajne ramiączka Promees, które urozmaicają codzienną bieliznę za niewielką cenę ok.30 zł. Dla siebie wybrałam model Chloe black i bardzo podoba mi się ich efekt. Obawiałam się, że mogą niewystarczająco podtrzymywać biust, ale radzą sobie doskonale. Są dostępne też w kolorze czerwieni, bieli i cieliste. Osobiście lubię też pasy do pończoch i tego typu seksowne dodatki, dlatego moją uwagę przyciągnęła zakładka Harness (uprząż) i zakupiłam model Nadia. Uważam, że na mnie prezentuje się równie dobrze, jak na modelce, albo i lepiej!
Ostatnim produktem będzie keratolityczny żel dermatologiczny do skóry głowy Oillan, który pomaga mi opanować nasilone przez stres i niedoczynność tarczycy swędzenie skóry głowy. Zawiera w sobie 10% moczniku, kwas salicylowy, alantoine. Aplikuję go za każdym razem po myciu włosów, żelowa formuła na szczęście nie przetłuszcza włosów, a nawet po wyschnięciu są bardziej uniesione od nasady głowy. Swędzenie szybko ustąpiło, a sucha, łuszcząca skóra już mi nie dokucza, tak mocno, jak kilka tygodni temu. Ten sam produkt właśnie zakupiłam dla mojej Mamy, więc za jakiś czas napiszę, jak sprawdził się na jej podrażnionej skórze głowy. 50 ml kosztuje niewiele, bo ok. 16 zł. W tym samym czasie kupiłam też Emolium - emulsję na suchą skórę głowy, jednak ten produkt nadaje się wyłącznie do zastosowania na kilka godzin przed myciem włosów, przez co najczęściej o nim zapominam i stosuję go rzadziej.
To na dzisiaj wszystko, ciekawa jestem czy znasz, któryś z moich ulubieńców. A może odkryłaś coś niedawno, czym chcesz się podzielić ze mną i czytelnikami? W razie pytań, pisz śmiało, a ja odpowiem w wolnej chwili.
To na dzisiaj wszystko, ciekawa jestem czy znasz, któryś z moich ulubieńców. A może odkryłaś coś niedawno, czym chcesz się podzielić ze mną i czytelnikami? W razie pytań, pisz śmiało, a ja odpowiem w wolnej chwili.
Mastynka na zyletki <3 Wspaniale :) N.C. Anna :)
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, zainspirowałaś mnie :)
UsuńŻel do higieny intymnej Sylveco to i moje niedawne odkrycie <3
OdpowiedzUsuńPopularny w sieci, a ja się tak długo broniłam przed:p
UsuńŚwietne te Twoje odkrycia :) Super, super! ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNiebanalne produkty, jets bardzo kobieco i babsko na Twoim blogu-nie ma tematów tabu, poruszasz różne kwestie takie rozmowy "między nami kobietami".z niecierpliwością wyczekuje co poniedziałek nowego posta!:-)chyba się w końcu Skuszę na ten olejek Voluplus i ten zeldo skóry głowy bo sama mam niedoczynność i z tą skóra głowy coś u mnie róznie,jets podrażnienia i wrażliwa, tarczyca na pewno minie pomaga,ale pewien fryzjer rok temu zrobił mojej skorze glowy i włosom krzywdę i teraz trudno mi ją doprowadzić do stanu przed tej koszmarnej wizyty...
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że się podoba! I aż ma się ochotę pisać więcej i więcej dla takich czytelniczek. Bardzo współczuję nieudanej wizyty u fryzjera, może akurat ten żel polepszy stan Twojej skóry głowy co wpłynie też korzystnie na włosy:)
UsuńBardzo interesujący post Bogusiu ! Od kilku miesięcy interesuję się maszynką na żyletki i nawet znalazłam już konkretny model, jednak obawiałam się, że używając jej będę narażona na częste zacinanie się podczas golenia... czytając Twój post chyba zdecyduje się na zakup tym bardziej, że go golenia stosuje tylko spienionego naturalnego mydła. Tak, więc dziękuje Ci Bogusiu - pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTeż używam spienionego mydła, może z pianką byłoby jeszcze łatwiej - wypróbuję;) Pozdrawiam!
UsuńBardzo lubię ten odcień lakieru z Semilaca :) A, no i piękny makijaż! Bardzo elegancki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Nie pamiętam już na jaką okazję go zrobiłam, ale byłam zadowolona;)
UsuńLubię emulsję Emolium, ale nakładam wyłącznie na noc i rano zmywam. W innej kombinacji tzn. takiej wg producenta u mnie nie zdaje egzaminu. W sumie to zużyję posiadane zasoby, bo zawsze kupowałam ją regularnie i w większej ilości ale od kiedy weszłam w serię Tricho z Bandi widzę lepsze rezultaty. Pod kątem stosowania też dla mnie bardziej praktyczne.
OdpowiedzUsuńTradycyjna maszynka z dobrej klasy żyletką zawsze będzie miała wyższość na wszelkimi plastikami ;) jednak przyznam się, że kupuję je głównie dla własnej wygodny i komfortu. Mam kilka maszynek, które dostałam od Taty (nie wiedział, która będzie lepsza więc kupił różne modele :D) i pomimo, że mają ponad 20 lat, to nadal klasa sama w sobie. Obawa przed zacinaniem nie jest bezpodstawna, ale warto popracować nad ułożeniem dłoni, nadgarstka i płynnością ruchów nie zapominając o dobrej bazie, czyli kremie lub piance plus regularnej wymianie żyletek (nie ma nic gorszego niż stępiona żyletka). Tego akurat nauczył mnie Tata, nietypowo ale bardzooo się przydaje :D
Nakładałam Emolium na noc, bo lubię myć włosy rano, ale czasami zwyczajnie jestem już tak zmęczona, że nie chce mi się poświęcać dodatkowo na tą czynność czasu. Serię Tricho z Bandi muszę rozważyć, bo mnie zainteresować. Dla mnie i mojej Mamy.
UsuńFajnie, że Tata Cię tego nauczył:) Ja już wyrobiłam sobie rękę/technikę i idzie mi gładko, bezboleśnie. Golę najczęściej na spienione mydło, ale faktycznie przy piance może być jeszcze łatwiej - wypróbuję;) Koszt wymiennych żyletek jest tak niski, że nie ma co żałować i regularnie je wymieniać. Bo końcówki do tych wielorazowych plastikowych wychodzą dużo drożej.
U mnie spienione mydło w ogóle się nie sprawdza podczas tego typu depilacji, to już wolę krem do golenia :P
UsuńWiesz, byłam nastolatką kiedy wkraczałam w świat zabawy z maszynką i zawsze mnie hipnotyzował rytuał golenia u Taty. Miał świetny zestaw akcesoriów i tak elegancko się prezentował w łazience, do tego zawsze mały ręcznik zwilżony w ciepłej wodzie. Świetnie też obsługiwał brzytwę (nauczył się tego w wojsku) i nie dał się przekonać do elektrycznej maszynki na stałe ;) Używał, ale tylko podczas wyjazdów twierdząc, że to jedyny wyjątek.
Mój Tata tylko skraca/wyrównuje zarost, bo ma tak gęsty, że musiałby golić się dwa razy dziennie, by wyglądać schludni. Ale taką maszynkę też miał :) Tak, ręcznik zwilżony w ciepłej wodzie to jest to. Mój mąż od grudnia chodzi do barbera i tam też używają brzytwy do podgalania policzków, szyi i zawsze mają ręczniczek :)
UsuńJa się ciągle zastanawiam nad zakupem BB- cały czas mi szkoda tych 70 zł, ale myślę, że będzie to dobra inwestycja :)
OdpowiedzUsuńNa takie ramiączka też bym się skusiła ;)
Właśnie zamówiłam gąbeczkę Blend it, dwie w cenie 45 zł i za jakiś czas dam znać jak w porównaniu z Beauty Blenderem:)
Usuńmyślałam że takich maszynek już nie ma! a co do semilaczka to masz racje ten kolor nie może się znudzić :D
OdpowiedzUsuńJa też, dopóki nie zagłębiłam się w temacie;)
UsuńKlasyki nigdy się nie nudzą.
Czym myjesz gąbeczkę BB? Kupiłam rzekomo dobry zamiennik (Real Technics) i po kilku myciach olejkiem Isana nie wygląda ciekawie.
OdpowiedzUsuńCzarnym mydłem Babci Agafii lub szamponem do mycia pędzli Eco Tools :)
UsuńSuper wyglądają te ramiączka, chyba sobie sprawię jakiś model :)
OdpowiedzUsuńCzy ten keratolityczny żel Oillan nada sie też do przetłuszczającej się skóry glowy?
Ramiączka to ciekawe urozmaicenie;)
UsuńMyślę, że śmiało możesz tego żelu Oillan użyć przy przetłuszczającej się skórze, bo on reguluje też pracę gruczołów łojowych :)
też mam swojego pierwszego beauty blendera od stycznia (no, od Bożego narodzenia) i zakochałam się dosłownie w tej gąbeczce...
OdpowiedzUsuńHeheh taka mała rzecz, a jaka cudowna:)
UsuńA czy mogłabym zapytać czy przed wprowadzeniem Sylveco używałaś innego płynu do higieny intymnej czy myłaś te okolice tym samym co całe ciało?
OdpowiedzUsuńUżywałam wcześniej innych płynów intymnych, później też metod naturalnych, naparów z rumianku, ale za dużo z tym zabawy, a efekt nawilżenia zbyt krótkotrwały.
UsuńHmmm... napary to nie są przecież do mycia :( Ani nie mają detergentów, ani właściwego pH... może to one przyczyniły się do powstania problemu?
UsuńDo przemycia po myciu, źle to napisałam. Nie, łagodziły podrażnienia, ale codzienne przygotowanie bywa męczące. Problemem jest nawet sam papier toaletowy czy ciemnego koloru bielizna, niestety.
UsuńHej, od niedawna śledzę Twojego bloga. To tu pierwszy raz przeczytałam o kubeczku menstruacyjnym. Z ciekawości zakupiłam i... jestem zachwycona. Nigdy nie czułam się tak czysto w te dni. Jestem dopiero po jednym cyklu ale już nigdy nie użyję tradycyjnych środków:)
OdpowiedzUsuńTwoje wpisy zmotywowały mnie też do ćwiczeń. Jestem po dwóch treningach z Ewą, mięśnie bolą, ale nie poddaję się :)
Pozdrawiam serdecznie i oczywiście będę wpadać tu częściej
Ula.
Ula to wspaniała wiadomość! Trzymam kciuki za Twoje treningi i mam nadzieję, że będziesz zadowolona z efektów jakie przyniosą. Oraz w dalszym ciągu z kubeczka menstruacyjnego :) Pozdrawiam
Usuńzel oillan mnie zaciekawil i te oslonki na brodawki chociaz moich po karmieniu piersia raczej nic nie ukryje :) Gabeczke BB mam juz 2 lata i ma się świetnie ale nie uzywam jej codziennie:)
OdpowiedzUsuńA karmisz jeszcze piersią? Bo często po zakończeniu brodawki nieco się obkurczają. Ooo 2 lata to świetny wynik, myślę, że przy codziennym używaniu to pół roku będzie max. Ale się okaże.
UsuńJa też chciałabym podziękować Tobie za pisanie bez tematów tabu :) Też mam niedoczynność tarczycy, alergie kontaktowe na środki myjące na dłoniach, zmieniam aktualnie swoje odżywianie (dla zdrowia i zgubienia kilogramów), tyle, że ja w kierunku paleo - diety niskowęglowodanowej oraz mam w planach rozpocząć praktykę jogi, więc znalazłam na Twoim blogu wiele do poczytania :) Poza tym podoba mi się Twoje podejście do urody i życia. Czuję od Ciebie dużo dobrej energii :)
OdpowiedzUsuńChciałam zapytać czy polecasz coś skutecznego na przebarwienia posłoneczne i potrądzikowe czy raczej lepiej nastawiać się na lasery lub np. cosmelan? Od jakiegoś czasu stosuję kwasy sporadycznie jesienią i wiosną, ale potem boję się wyjść z domu bez filtra 50-tki i w ogóle wyjść z cienia :) Mam skórę, która dość łatwo reaguje na słońce pieprzykami, choć w ogóle się nie opalam, ale przez większość życia nie używałam filtrów chodząć na wolnym powietrzu, a jedynie podkłady z spf na twarz. Jestem ciekawa jak Ty podchodzisz do ochrony przed UV. Niestety nałożenie filtra 50 i potem podkładu we fluidzie sprawia, że skóra nie wygląda u mnie za ciekawie (twarz świecąca głównie w strefie T), więc czasem, gdy przebywam głównie w pomieszczeniu nakładam tylko podkład, ale potem boję się, że spotkają mnie przebarwienia :)) W domu nie nakładam filtrów, choć promienie UV przenikają też przez okna, ale chcę żeby skóra odpoczęła, bo czasem kremy z filtrami zapychają mi pory. Chciałam jeszcze napisać, że masz naprawdę ładną cerę i bez kosmetyków też dobrze wyglądasz. Mam nadzieję, że mnie też uda się osiągnąć kiedyś lepszy efekt i pozbyć się sporadycznego trądziku i blizn po nich. Dzięki z góry za odpowiedź i pozdrawiam! :)
Aga dziękuję za komentarz, mam nadzieję, że znajdziesz tu wiele interesujących Cię treści w przyszłości. I trzymam kciuki za Twoją zmianę nawyków żywieniowych oraz sport;)
UsuńWszystko zależy jak głębokie są przebarwienia na skórze, czy zostały już utrwalone przez słońce, czy regularnie złuszczane. Im szybciej się zareaguje, tym lepiej. Kwasy potrafią przynieść na prawdę bardzo ładne efekty. Laser to już większa ingerencja, może efekty szybsze, ale jednak sam zabieg jest bardziej bolesny i okres rekonwalescencji dłuższy.
Ja zabiegom z kwasami poddaję się 1 a nawet 2 razy do roku po 4-6 zabiegów z częstotliwością 1 na tydzień. (Już od 9-10 lat). Oczywiście zabiegi robię wczesną wiosną np. w marcu lub jesienią październik- listopad, gdy słońce nie jest takie ostre. Wtedy stosuję spf. 30 na co dzień z kremu BB, gdy idę biegać/na długi spacer to smaruję spf 50, który zmywam po powrocie do domu i odświeżam buzię;) Kwasy używałam różne, mam dostęp do tych profesjonalnych z racji zawodu i byłam też w tym kierunku przeszkolona, więc zabiegi wykonuje sama.
Piegi, pieprzyki a nawet niektóre przebarwienia mogą pojawiać się dlatego, że za dziecka przeszłaś poparzenia słoneczne, melatonina kumuluje się w skórze i po latach wychodzi na wierzch, a właśnie pierwsze słońce uruchamia te procesy.
Tak jak pisałam, ja nie świruję, nie używam codziennie spf 50, tylko w te dni, gdy wiem, że będę więcej przebywać na zewnątrz i nawet aplikuję ponownie, gdy jest potrzeba. A do biegania/plażowania/przebywania na działce ubieram też czapkę z daszkiem:)
Nie musisz się obawiać promieniowania przenikającego przez okno, chyba, że jesteś zawodowym kierowcą i 8-10h dziennie spędzasz za kierownicą, to faktycznie takie słońce będzie oddziaływać na Twoją skórę.
Dziękuję za komplementy :) W razie jakiś jeszcze pytań pisz śmiało.
Dziękuję za szybką i treściwą odpowiedź. Pozdrawiam :)
Usuńciekawe propozycję ;)
OdpowiedzUsuńHej, dziękuję za przypomnienie o kubeczku menstruacyjnym. Podjęłam decyzje o mniejszym wplywie na środowisko i to będzie mój krok do przodu. Jestem go bardzo ciekawa. Gadżet do bielizny bardzo ciekawy, nie wiedziałam, że coś takiego istnieje; time for wax też brzmi całkiem przyjaźnie (najbardziej te 1,5 mies. wolności od włosków!;) A propos gąbeczki, jak oceniasz wydajności podkładu dzięki niej vs nakładanie podkładu placami? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper, że chcesz podjąć kolejne kroki dla środowiska:)
UsuńCo do twojego pytania, nie zaobserwowałam by ta gąbeczka pochłaniała więcej produktu,ponieważ podkład/krem bb pierw nakładam miejscami na skórę twarzy a później gąbeczką rozprowadzam, wklepuję. Na palcach też zawsze pozostaje trochę kosmetyku i trzeba je umyć, więc pewnie podobnie. Pozdrawiam
Piękna ta biżuteria. Przejrzałam stronę producenta, podoba mi się tam wiele rzeczy
OdpowiedzUsuńMi podoba się jeszcze ogromnie pierścionek z kółkiem :)
UsuńPrzepadłam na stronie Promees! <3 jeśli chodzi o depilację, to od kiedy zdecydowałam się na laser praktycznie nie mam żadnego problemu. To była jedna z moich najlepszych inwestycji urodowych :)
OdpowiedzUsuńMadziak a mi po laserze diodowym po 6 zabiegach włoski zaczęły odrastać jakieś 3 miesiące od zaprzestania zabiegów:/
Usuńja miałam laser Vectus też diodowy, 5-6 zabiegów. Jestem ok. półtora roku od pierwszego zabiegu i nadal jestem zachwycona. Jesienią będę powtarzać jeden zabieg, zgodnie z zaleceniami.
UsuńTo najwidoczniej ze mną jest coś nie tak:p
UsuńO tym kubeczku było głośno już jakiś czas temu na YT. Mnie jakoś to wtedy nie przekonało. Ale teraz jak tak czytam zachwyty, nawet w komentarzach nad tym ustrojstwem, to coraz mocniej się nad nim zastanawiam :)
OdpowiedzUsuńWarto przemyśleć sprawę;)
UsuńGąbeczkę BB mam i lubię:)) ja na depilację brazylijską chodzę od lat i jest to mega wygoda! Ale o Twojej metodzie nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńZastanawiałm się też nad kubeczkiem menstruacyjnym, ale zapomniałam o nim. Dzięki za przypomnienie!