Zakupy ubraniowe | Lipiec - grudzień '17
To już kolejny rok z rzędu, kiedy pokazuję swoje ubraniowe zakupy. Wiem, że mam
Zastanawiałam się też nad samą formą prezentacji. Tym razem nie będzie zdjęć, jak wyglądam w poszczególnej rzeczy, nie mam na to czasu, a nie jest to aż tak istotne. W końcu niczego Ci nie reklamuję, nie namawiam do kupna. Tych rzeczy i tak już dawno nie ma w sklepie. Prezentuje tylko swoje wybory, czym się kieruję podczas zakupów i opowiadam spostrzeżenia po kilku miesiącach użytkowania.
To, że ja wyglądam w czymś dobrze, nie będzie oznaczać, że Ty będziesz wyglądać tak samo, czy lepiej, czy gorzej. Mój styl nie jest też w żadnym wypadku wzorem do naśladowania. Twój może być zupełnie inny! Ważne, że ja w tym momencie czuję się dobrze z zawartością swojej garderoby.
Tutaj zobaczysz zakupy ubraniowe | Styczeń - czerwiec '17
Już po zdjęciu całości widać spójność kolorystyczną, którą utrzymuję od lat. Dobrze się czuję w bielach, szarości czy odcieniach niebieskiego i pudrowego różu. Wzory lubię w górnej części garderoby i najczęściej są to paski, uniwersalne, pasujące do wszystkiego.
Większość tych zakupów tak jak w ubiegłym półroczu, to wymiana znoszonych rzeczy na nowe, ale nie wszystkie.
Pierwszym zakupem drugiego półrocza był strój druhny na ślub przyjaciółki. O ile sama idea druhen wygląda na zdjęciach w internecie ładnie, pomysłowo, to dla mnie przerost formy nad treścią. Szczerze żałuję, że dałam się na to namówić, kosztowało mnie to sporo nerwów i czasu, by znaleźć sukienki dla 4 osób o zupełnie innych kształtach i guście. Za strój druhny musiałam też sama zapłacić. Ostatecznie wybrałyśmy spódnice na gumce z tiulu z Reserved za 65 zł po promocji. Górę mogłyśmy dopasować pod siebie, w kolorze białym, wybrałam body dla baletnicy z odkrytymi plecami za 80 zł, które znalazłam na allegro. Podwójna warstwa materiału z przodu dobrze maskuje biust. Na instagramie tutaj pokazywałam, jak wyglądałam na weselu. O ile samo body miałam już na sobie ponownie, tak spódnica przeleżała pół roku w szafie. Nie planuję więcej, iść na żadne wesela, bo ich po prostu nie lubię. Na inne okazje mam inne rzeczy, które lubię bardziej. Zastanawiam się nad sprzedaniem tej spódnicy.
Sukienka maxi Oysho 119 zł to był kaprys, ale sprawiający mi tak ogromną radość, że nie mam wyrzutów sumienia. Bardzo polubiłam tę sukienkę, zabrałam ją ze sobą na wakacje w Barcelonie, ale również nosiłam, spędzając wolny czas w Gdyni, gdzie mieszkam. Pokazywałam ją przy okazji postu: Gdynia Orłowo | Warto zobaczyć.
Spodnie Esmara/Lidl 40 zł to cienkie, przewiewne spodnie z lyocellu, czyli materiału z celulozy drzewnej. Są fajne, wygodne. Jeżeli chodzi o ubrania z Lidla, z jakością bywa różnie. Tych spodni nie nosiłam bardzo często, bo kiedy tylko mogę, to latem noszę sukienki. Mam dwa lniane topy, które często noszę, nieco się rozciągnęły, szwy też nie są idealnie proste, widzę to, gdy ubrania prasuję. Natomiast jestem pod ogromnym wrażeniem męskich koszuli lnianych z krótkim rękawem. 3 sztuki: granatową, białą i błękitną kupiłam dla męża w ubiegłym roku. To są jedne z ulubionych koszul mojego męża, często je nosi, więc często też są prane, prasowane. Wciąż wyglądają bardzo dobrze! Jeżeli nadarzy się kolejna okazja do zakupu męskich koszul lnianych, na pewno to uczynię.
Szary top na szerokich ramiączkach oraz T-shirt w paski Gina Tricot 30 zł kupiłam w moim ulubionym sklepie z używaną odzieżą. Top jest z grubej wiskozy natomiast T-shirt z organicznej bawełny. Noszę je bardzo często. Nigdy wcześniej nie miałam nic z tej marki, a może warto o niej pomyśleć przy kolejnych zakupach.
T-shirt w koty Yeah Bunny 85,50 zł (cena promocyjna z przesyłką), pomimo że szyty w Polsce - mnie rozczarował. Według podanych wymiarów powinnam nosić M, zamówiłam, później wymieniłam na S. Koszulka M był stanowczo za obszerna i za długa, S też nie leży, tak jak powinna. Dla mnie nawet rękawek wydaje się za długi. Z tego też względu nie noszę jej często, a już na szwach pokazały się maleńkie dziurki. Zanim wysłałam do reklamacji postanowiłam skontaktować się przez facebooka. Owszem reklamację uwzględnią, ale koszulka wróci do szwalni na naprawdę, a później do mnie. Nie wiem, czy chce mi się w to bawić (czy warto), pomimo że pokrywają koszta przesyłki w obydwie strony. Równie dobrze mogę dać teściowej/mamie/siostrze do przeszycia. Według mnie to nie kwestia szwów, tylko materiału, takie dziurki wypadają w koszulkach mojego męża po 2 latach i to nawet takich znacznie tańszych, intensywnie noszonych. Gdybym za tę koszulkę zapłaciła pełną cenę 149 zł, byłabym mocno wkurzona. Teraz jestem po prostu zrażona i mam mętlik w głowie, co do stosunku jakości do ceny ubrań szytych w Polsce. Oczywiście nie generalizuje, może po prostu źle trafiłam, ale jednak porażka boli.
Bluzka w paski rękaw 3/4 Just Female 16 zł kupiona w sklepie z odzieżą używaną. W składzie wiskoza, ale postanowiłam przychylniej spojrzeć na wiskozę, bo jest wytrzymalsza niż bawełna. W zimę nie jest też tak ciepło, więc mniej się pocę. Bardzo podoba mi się to, jak przylega do ciała, prostokątny dekolt odsłaniający wyłącznie obojczyki.
Bluzka grafitowa rękaw 3/4 Mango 29 zł (promocja). Jest lekka w kroju oversize. Do jeansów idealna. Polubiłam. W tym samym czasie zamówiłam też sukienkę koszulową za 99 zł (na promocji), niestety po 3 praniach rozeszła się na szwach w dwóch miejscach. Bardzo ją polubiłam i miałam ją ze sobą na wakacjach w Barcelonie tutaj zdjęcie na instagramie, postanowiłam ją reklamować. Zwrócono mi pieniądze. Owszem, mogłam ją sobie przeszyć na szwach, ale bałam się, jak będzie wyglądać po kilku kolejnych praniach. Będę szukać czegoś podobnego w przyszłości.
Botki skórzane Ryłko 279 zł to zastępstwo za kozaki Ecco, które dalej są w dobrym stanie i wystawiłam na sprzedaż. Odkąd w większości przemieszczam się samochodem wygodniej mi w niższych (cholewka) butach. W tych botkach spodobał mi się przede wszystkim klasyczny krój. Oraz grubsza, ale płaska podeszwa. Pasują do większości moich ubrań w sumie nawet do sukienek, które noszę w okresie zimowym. W dalszym ciągu wybieram skórę, już kiedyś pisałam, że mam płaskostopie poprzeczne i potrzebuję wygodnych butów, dopasowujących się do mojej stopy. To nie są jakoś mega ciepłe buty, ale na obecną zimę wystarczające. Nie czułam zimna nawet przy jedno czy dwu godzinnym spacerze. Mam też miejsce na grubszą skarpetkę. Jeśli mowa o skarpetkach to sportowe termiczne (chyba do biegania, nie pamiętam) z Decathlonu super grzeją.
W drugiej połowie roku wydałam 842,5 zł, z czego 99 zł wróciło do mnie po reklamacji sukienki z Mango. Jeśli jesteś tu pierwszy raz, nie oceniaj, czy dużo, czy mało, dla każdego to znaczy co innego. Najważniejsze, że zmieściłam się w swoim budżecie, o czym wspominałam w podsumowaniu roku 2017. Pisałam też o swoim postanowieniu na rok obecny, plany są ambitne, aby nie kupować żadnych ubrań. O tym, jak mi idzie, opowiem niebawem.
A Ty jak? Jesteś zadowolona/y ze swojej garderoby? Może chcesz pochwalić się jakimś wyjątkowym zakupem, który sprawił Ci sporo radości?
W sumie to mi odrobinkę zabrakło tych zdjęć do popatrzenia, ale oczywiście w 100% szanuję Twój wybór :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o takie głupie uwagi dużo czy mało, to jestem pewna, że gdyby każdy podsumował swoje własne wydatki, to też by się zdziwił (już pomijając fakt tego, że dla każdego znaczy to co innego). Mi też się wydaje, że nie zużywam dużo kosmetyków, raz na jakiś czas wrzucę coś do denkowej torby, a jak podsumowałam roczne zużycia, to się złapałam za głowę! Tak samo jak na AliExpress - niby raz na jakiś czas kliknę jakąś pierdołę, ale jak zsumowałam te kwoty, to też się przeraziłam. Już nie sumuję :P Nawet teraz jak z pamięci wyciągnę kilka zakupów ubraniowych z ostatnich miesięcy to już mi się z 400 zł uzbierało (koszula, t-shirt, bluzka koszulowa, dwie pary spodni, kurtka zimowa z wyprzedaży, buty kozaki z wyprzedaży). A to tylko wydatki z pamięci, gdybym miała faktycznie zsumować wszystkie poczynione to podejrzewam, że byłoby tego więcej. A rzadko robię zakupy i rzadko chodzę po galeriach. Nie lubię kupować ubrań i robię to raczej wtedy, gdy czegoś potrzebuję.
A taki dobry zakup to polar z 4F :D Za każdym razem, gdy go wkładam, przeogromnie się nim ekscytuję. Ma ładny kolor, ładny krój, leży na mnie idealnie. Jest przy tym cienki i mieści się pod każdą kurtką, a mimo to bardzo ciepły. Uwielbiam go!
Hehehe wiem, że jak więcej zdjęć to przyjemniejsze w odbiorze, ale czasami mi się wydaje, że niektórzy tylko oglądają zdjęcia. Po prostu stwierdziłam, że nie mam na to czasu, tych rzeczy i tak nie ma już w sklepach, a to jak ja w tym wyglądam, nie oznacza, że ktoś będzie wyglądał tak samo dobrze/ lepiej /gorzej...
UsuńNo właśnie, Ty podsumowałaś już w myśli i widzisz jaką masz sumę. Ja wiem, że wielu osobą się wydaje, że wydają mało na ubrania, bo po prostu nie liczą poszczególnych sum, bo tu coś za 20 zł tam za 50 zł itd. Każdy też ma inny budżet.
Polar z 4F ma chyba też moja siostra jeśli mnie pamięć nie myli i nosi sobie pod płaszcz:) Z tego co słyszałam to wiele osób tę markę chwali, że ma dobrej jakości odzież sportową więc powinien Ci długo służyć :)
Niestety ale marka 4F zmieniła teraz swoją politykę i bardzo ciężko jest coś zareklamować. Mój mąż miał dwie kurtki z tamtej firmy i niestety ale w każdej poszedł suwak, także ja do jakości nie jestem aż tak bardzo przekonana.
UsuńTeż trójce brakuje mi zdjęć. Mam problem z ubraniami, nie lubię dużo wydawać na ciuchy, często kupuję ubrania z Lidla. I nie chodzi o problem z kasą, nie lubię przymierzac, szukać, po przejściu kilku sklepów szybko mi się odechciewa zakupów. Jednak obiecałam sobie, że biorę się za swoją szafę! A kwestia mało/dużo, wszystko zależy od indywidalnej sytuacji, poglądów.
OdpowiedzUsuńCelowo ze zdjęć zrezygnowałam, bo uważam, że i w tym przypadku treść jest ważniejsza. Ale rozumiem, że zdjęcia przyjemniej się też ogląda, chociaż co tu oglądać, jak to takie zwyklaki :p
UsuńKurcze, a udaje Ci się wstrzelić w rozmiarówkę Lidla "na oko"? Mi się wydaje, że tam te rozmiary są jakieś pomieszane, raz duże, raz za małe.
Mi także brakuje zdjęć, jednak obraz bardziej przemawia niż tekst.
OdpowiedzUsuńTekst w tym poście jest ważniejszy, tych ubrań i tak już dawno nie ma w sklepie, żadnej konkretnej rzeczy nie reklamuję, byście ją kupiły. To, że ja w czymś dobrze wyglądam, nie musi znaczyć, że Ty będziesz. Już nawet pomijając różnice sylwetki, to mój styl nie musi też komuś innemu odpowiadać. Mi bardziej chodzi o mechanizmy myślenia podczas dokonywania wyborów, zakupów. I czy coś się sprawdziło, po czasie.
UsuńTeż mi brakuje zdjęć, lubiłam je oglądać:)
OdpowiedzUsuńRozumiem, niestety brakuje mi na to czasu. A tekst jest dla mnie i w tym przypadku ważniejszy. Tłumaczę w komentarzach powyżej - dlaczego.
Usuńoj szkoda ze bez zdjec wszystkich tutaj w jednym miejscu, sukienka z oysho przesliczna :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, niestety nie mam tyle czasu, by zrobić dodatkowe zdjęcia, wykadrować itd. Uwielbiam sukienkę z Oysho :)
Usuńteż uważam, że nie ma co unikać wiskozy. z poliestrem to co innego :)
OdpowiedzUsuńUnikałam, bo mimo wszystko wolałam bawełnę - mniej się wtedy pocę. Ale w przypadku ubrań już na takie chłodniejsze dni, uważam, że może być :)
UsuńGratuluję Bogusiu ! Od momentu kiedy pojawił się na blogu pierwszy post o tej tematyce z uwagą śledzę Twoje poczynania i dziękuję za inspirację - pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńProszę! Dlatego też piszę dalej :)
Usuńu mnie niestety pojawiło się trochę więcej ubrań, ale sporo też oddałam. Kupuję tylko w ciucholandach w duchu zero-waste;)
OdpowiedzUsuńTak na prawdę nie ważna jest ilość, najważniejsze by było to dopasowane do Twoich aktualnych potrzeb. Ja wciąż dokupuję t-shirty,topy, bo się brudzę i pocę szybko, więc wolę mieć te kilka sztuk więcej:)
UsuńMam tylko nadzieję, że poprzednie rzeczy oddałaś, nie tylko po to, by zrobić miejsce na nowe. Tylko dlatego, że i tak z nich nie korzystałaś.
Podziwiam ilosść zakupionych rzeczy, ja kupie mniej niż kiedyś, niestety do ideału mi jeszcze daleko, ale jak już wspomniano - ile ubrań potrzebujemy w szafie to kwestia indywidualna a dużo/mało to pojęcie względne. Fakt faktem kupuje mniej i to i się dla mnie liczy:-)
OdpowiedzUsuńTo jest najważniejsze! Że mniej, świadomiej.
UsuńWielokrotnie powtarzałam, że potrzebuję więcej t-shirtów czy topów, bo więcej się pocę, łatwo brudzę i nie chcę ciągle marnować czas na pranie. Natomiast ktoś inny może potrzebować więcej par spodni niż ja, czy koszul, bo wymaga tego od niego praca.
A czy mogę zapytać co masz przeciwko wiskozie? Chyba żaden znany mi blog poświęcony minimalizmowi/slow fashion/ekologii czy ogólnie mądrym wyborom ubraniowym nie krytykuje jej, a wręcz przeciwnie. Ja też jestem wielką fanką.
OdpowiedzUsuńNie wrzucałabym też wszystkich ubrań szytych w Polsce do jednego worka. Faktem jest, że wiele marek poszło po linii najmniejszego oporu i szyją po kosztach żałosnej jakości T-shirty albo worki z szarej tkaniny dresowej, nawet nie obrabiając szwów itp. i sprzedają to za góry złota, bo to takie surowe, industrialne, wielkomiejskie, no szał ciał.
Ale przecież samo szycie w Polsce oznacza tylko... szycie w Polsce, nie ma żadnego związku z jakością wykonania. Rzeczy szyte w Bangladeszu też mogą być lepszej jakości (Mango, Zara) albo gorszej (Tally Weijl, H&M...). Więc moim zdaniem napis "Made in..." trzeba traktować jako parametr wykluczający (jeśli będzie tam stało China, Bangladesh itd.), ale nie jako kryterium wyboru, bo tu jednak trzeba poczytać o opinie, pomacać rzeczy stacjonarnie w butikach/showroomach/na targach albo po prostu popytać znajomych :)
Bo ja się zwyczajnie w świecie w wiskozie pociłam bardziej niż w bawełnie, więc wolałam bawełnę, ale na okres jesienno-zimowy przeprosiłam wiskozę :)
UsuńNie wrzucam wszystkich sztych ubrań w pl do jednego worka, tylko z przykrością stwierdzam, że wiele marek wyrosło jak grzyby po deszczu, a ich jakość leży. Kupowałam i polskie t-shirty od młodych projektantów dla mojego męża i nie dość, że w niższej cenie - to jakość rewelacyjna, 2-3 lata i wciąż jak nowe, a często noszone.
I w tym przypadku na Mango ja się przejechałam po raz kolejny! Więc ja nie jestem pewna, czy rzeczy ma lepsze od H&M. W moim rankingu niestety gorsze.
Niestety wciąż ja nie jestem w stanie wydawać po 100-150 zł od t-shirtu damskiego, nawet gdyby był świetnie uszyty, bo łatwo się brudzę i pocę... Dlatego na razie najczęściej wybieram te rzeczy z lumpeksu. Przynajmniej nie jest mi przykro jak zaplamię tak, że nie jestem w stanie doprać.
Tak czułam, że te przykładowe marki zostaną odebrane zbyt dosłownie :D W każdej marce są lepsze i gorsze rzeczy, ale w moim odczuciu jest tak, że w H&M/Tally Weijl przeważają rzeczy z kiepskich tkanin, jeszcze gorszych dzianin, źle skrojone, często źle wyglądające już na wieszaku, o kiepskiej trwałości. I jasne, da się czasem znaleźć coś lepszego, ale najczęściej jest słabo.
UsuńI z Mango czy Zarą analogicznie: odsetek dobrze zrobionych ubrań wydaje mi się dużo większy niż gdzie indziej. Dalej mają sporo bubli, ale ja po prostu uważnie oglądam ciuchy przed zakupem, sprawdzam metki itp. i póki co w Mango trafiam zwykle dobrze (w Zarze nie odpowiada mi wzornictwo, więc tam nie kupuję) :)
Spoko, trochę się uczepiłam:P
UsuńPo sukience Mango też nie było widać, że szwy się tak szybko rozejdą, a dodam, że sukienka luźna a nie przylegająca do ciała, więc to nie moja wina, nie wciskałam na siłę swojego tyłka.
Mi w Zarze też nie odpowiada krój, dziwne te bluzki wszystkie przykrótkie, kwadratowe. Owszem są i rzeczy, które mi się podobają, ale za to uważam za zbyt drogie jeżeli chodzi o daną rzecz np. t-shirt.
Sztuka to po prostu wybrać z pośród różnych marek te lepsze rzeczy :)
Dla mnie gdyby za ceną szła współmierna jakość to bym mogła za to zapłacić, GDYBY UBRANIA MI SIĘ PODOBAŁY ;D Ale właśnie się nie podobają, są takie modernistyczne/futurystyczne, hipsterskie i w ogóle, że kompletnie nie w moim stylu ;P No i rozmiarówka w Zarze przyprawia mnie o depresję...
UsuńHahahha :p to jak rozmiarówka w Stradivariusie :p
UsuńBogusiu, spódnicę z reserved, o ile to mój rozmiar chętnie zakupię!;)
OdpowiedzUsuńU mnie idealnie nie jest, ale przynajmniej minimalistycznie. Mam 1/10 swojej starej szafy po 4 latach bycia minimalistką. Jak muszę pojechać w trasę z pracy to wracam po 4-5 dniach i nie mam w czym chodzić jak wszystko na raz pójdzie do prania;)
Rozmiar spódnicy 38, w pasie jest gumka na luźno 33cmx2, ale rozciąga się dosyć sporo nawet do 60 cm, tyle, że wtedy traci na tych zakładkach materiału. Długość podszewki 60 cm (mierzone z gumą w pasie) + 10 cm tiulu. Jeśli jesteś zainteresowana odezwij się na facebooku lub email boskejsza@o2.pl i zaproponuj cenę ;)
UsuńWow! Zrobiłaś ogromną czystkę w swojej garderobie! Ja piorę tak raz w tyg, jedno jasne, drugie ciemne i tak jest optymalnie dla naszej dwójki. W sensie, że nie jestem umęczona ciągłym praniem.
Nie lubię kupować ciuchów, ale z reguły moje potrzeby ubraniowe załatwiam na przecenach (szybko i po bólu ;)). I wtedy nie waham się wydać nawet kilkaset złotych, jeśli kupuje sprawdzone marki a ciuchy dobrze leżą i pasują do reszty garderoby.. Moja praca wymaga reprezentacyjnego wyglądu, więc nie mogę sobie pozwolić np. na garsonki z sieciowki, po których od razu widać, ze są kiepsko uszyte, a przy intensywnym noszeniu po kilku miesiącach są zmechacone.
OdpowiedzUsuńDlatego nie przeszłoby mi przez myśl oceniać, ile wydałaś na ubrania, jeśli dobrze Ci służą i dobrze komponują się w Twojej szafie.
Ta spódnica tiulowa to rzeczywiście trochę niewypał, jeśli nie planujesz już jej nosić, aczkolwiek jest bardzo ładna i na romantyczna randkę nadaje się jak najbardziej :) Może warto przeczekać jeszcze najbliższy letni sezon zanim ją sprzedasz, bo a nuż się przyda.
Ale niewypał każdemu się zdarza. Ja wciąż mam sukienkę kupiona na ślub mojej siostry (13 lat!). Wystawiałam ją nawet na OLX, ale moda się zmieniła i nie za bardzo było zainteresowanie.
Brawa za zakupy w sklepie z odzieżą używaną. Ja w zeszłym roku zaopatrzyłam się w T-shirty na długie lata w takim miejscu :D
Ange76
Nigdy nie lubiłam kupować jeansów! Ale odkąd znalazłam swoje idealne Levis 710 to zmieniłam zdanie:)
UsuńPewnie, każdy prowadzi inny tryb życia, pracy, więc musi garderobę dopasować do siebie. Dlatego też nie widzę większego sensu pokazywania każdej rzeczy na mnie, bo ja nic nikomu nie reklamuję. To co się u mnie sprawdza,komuś innemu może nie odpowiadać.
Popieram, że profesjonalny wygląd potrzebuje odpowiednich ubrań, dlatego też np. prasuję wszystkie t-shirty czy koszule mojego męża. Swoje ubrania również. I ja np.nie noszę dekoltów :)
Nie mam też problemu z wydaniem większej sumy, jeżeli idzie za tym w parze dobra jakość. Wkurza mnie tylko jak coś jest drogie, bo polskie, a w ostatnim rozrachunku i tak nie lepsze jakościowo niż ubrania z sieciówki.
Spódniczka leży już ponad pół roku w szafie. Ona nie jest brzydka, ale mam inne bardziej lubiane rzeczy. Na romantyczne randki nie chodzę, bo my z mężem nie jesteśmy romantyczni. A jak gdzieś wychodzimy to lubię ubrać np. czarny top z koronkowymi elementami i odsłoniętymi plecami + jeansy. Lub sukienkę, którą kupiłam w pierwszej połowie roku.
Z tymi sukienkami na wesela tak jest przeważnie, bo moda mija szybko, a widzę, że kobiety niechętnie kupują rzeczy używane, nawet jeśli to sukienka na raz! Miałam za to fajną sukienkę na weselu brata, grafitową o luźnym kroju z tyłu plisowaną i ostatecznie miałam ją na sobie na 3 różnych weselach.
Sklepy z używaną odzieżą lubię od lat, to nie tak, że zawsze tam coś znajdę, ale mam swój ulubiony do którego zaglądam w pierwszej kolejności, gdy czegoś potrzebuję. Fajnie, że Ty też korzystasz z takich miejsc.
Chyba jeszcze o tym nigdzie nie pisałam, ale mój problem z garderobą jest głównie, hm, wagowy. Od zeszłego roku schudłam ok. 6-7 kg, a już i tak byłam bardzo szczupła. Chcąc nie chcąc (a do tego lubię minimalizm w szafie) muszę dopasowywać do siebie ubiór, bo ostatnio wiele rzeczy na mnie po prostu wisi. Chcę jednak przytyć 4 kg (ważę za mało, źle tak się czuję), co się nie bardzo udaje, więc jestem w takim zawieszeniu trochę...
OdpowiedzUsuńZnam ten ból tylko w drugą stronę, jak przybrałam te kilka kg i marzyłam o powrocie do poprzedniej wagi. Spróbuj zwiększyć kaloryczność posiłków np. Orzechami :) warto też wybrać się do lekarza by sprawdzić co jest przyczyną.
UsuńNie umię dodać odpowiedzi jako kontynuacji, więc piszę nowy komentarz:) nawiązując rozumię że treść ważniejsza itd jednak przez długi czas jako czytelnik przyzwyczaiłam się do zdjęć, moim zdaniem były naturalne, nie przekombinowane nie obrobione, były prawdziwe estetyczne i proste, i nie chodzi tu o jakieś papugowanie, kupowanie tego samego bo wiadomo nikt nie wygląda tak samo,jednak mimo wszystko szanuję twoją decyzję.
OdpowiedzUsuńRozumiem, postaram się w takim razie w wolnym czasie sukcesywnie uzupełnić post o te zdjęcia :)
UsuńTeż mi się kiedyś trafiło być taką druhną. Tylko, że panna młoda wybrała sukienki (zapytała jedynie o rozmiar) i zwracałam jej za kieckę. Do tego był też zamówiony fryzjer i makijażysta (dla wszystkich dziewczyn bo druhen było chyba z 5 lub 6), z tego co pamiętam częściowo koszt ponosiła panna młoda, resztę my (bodajże pół na pół). Także u Ciebie i tak wyszło tanio ;P Ja na swoim slubie też miałam druhny. Powiedziałam im, że chciałaby, żeby miały czerwone sukienki i nude buty a w ich gestii jest już co dokładnie będą miały na sobie. Wyszło tak, że oczywiście fasony i odcienie czerwieni były różne, ale ja nie byłam bridezillą, więc mi to nie przeszkadzało :)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo miały być spódnice od krawcowej ale za 500 zł to ja uznałam to za gruba przesade. W ogóle nie rozumiem takiego narzucania komuś stroju, fryzury, makijażu. Nie ważne jak kogoś bardzo lubię to na pewno nie kupiłbym na te okazję nowych butów. Buty nie kupię tanio bo skórzane kosztują ok. 200-300 zł. A prezent też kosztuje... Ja postanowiłam więcej nie spełniać cudzych zachcianek.
UsuńKurczę. Wydaje mi się, że skoro panna młoda ma życzenie druhen to ona powinna zafundować strój, bo to ma być wg jej życzenia.... Ja kiedyś sporo kupowałam w lumpeksach, ale odkąd się wyprowadziłam to ciężko w innych miastach znaleźć mi dobry lump. Ja ostatnio schowałam 8 wieszaków z szafy, zrobiłam porządek i nadal zastanawiam się nad jedną sukienką sprzed 10 lat. Jeżeli w tym roku jej nie założę to się z nią pożegnam. W ogóle ostatnio się zorientowałam, że w szafie nadal mam kilka rzeczy, które mają swoje lata, a wciąż je lubię i wyglądają dobrze:)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, ale było, minęło.
UsuńSzukanie fajnego lumpeksu jest podobne do wybierania perełek w lumpeksie. Ja się tego mojego sprawdzonego miejsca trzymam i jak na razie też poziom w tym miejscu jest zachowany :)
Pewnie, są rzeczy, które mimo wieku wciąż wyglądają dobrze i o ile rozmiar, styl Ci odpowiada to nie widzę przeszkód by nosić dalej. Ja aż tak "starych" rzeczy nie miałam, bo moja waga nieco się zmieniała na przestrzeni czasu. Ale na szczęście od 3 lat "prawie" jest bez zmian.
Moja też się zmieniała, ale sporo rzeczy miała "rezerwę" np. katanę nosiłam, choć się nie zapinała, czy jakiś zapinany sweterek, a wspomniana sukienka najpierw była zwężana, potem pozwężana, potem za mała, a teraz już się w nią mieszczę. Mam do niej sentyment stąd kilka sezonów przeleżała;)
UsuńJa fakt bycia druhną całkiem pomijam, bo jednak zobowiązując się do uczestnictwa w takim dniu innej osoby i pełnieniu takiej a nie innej roli trzeba się po prostu dostosować. Powiem Ci z drugiej strony. Moja druhna nie zapytała mnie nawet jak powinna się ubrać, ani nie pokazała co planuje włożyć przez co jej strój nie był adekwatny do uroczystości, którą bądź co bądź była moja.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie komentarze i w co najmniej połowie pojawiają się prośby o zdjęcia. Powiem szczerze, że ja ani przez chwilę nie odczułam ich braku, wręcz odetchnęłam z ulgą, że nie ma zdjęć jak u innych.
Bardzo doceniam Twoją naturalność i konsekwencję w tym co piszesz i co robisz ! :)
Ja nie mogę nazwać się minimalistką (jeszcze !), bo mam duży problem z łączeniem ubrań. Często mam problem żeby dopasować np podkoszulkę to trzech różnych stylizacji. Chyba jestem ewenementem :P Jak będę miała troszeczkę więcej czasu na pewno postaram się zrobić taki eksperyment, gdzie na początku tygodnia przygotuję sobie stylizacje na cały tydzień. Myślę, że to dobry pomysł na początek :)
Powiem szczerze, że ja ilość ubrań przekładam na na organizację w szafie. Jeśli jest tak, że nie widzę wszystkich ubrań po otworzeniu szafy to po prostu znak dla mnie że czas zrobić sprzątanie. Mam nadzieję, że planując nową szafę, uwzględnię wszystkie aspekty organizacyjne ;)
To też nie ładnie ze strony Twojej świadkowej, w końcu nie powinna w tym dniu grać pierwszych skrzypiec.
UsuńCieszę się, że nie przeszkadza Ci brak zdjęć, według mnie opisy też są wystarczające.
Nie każdy musi mieć minimalistyczną szafę:) Hm ale podkoszulka taka najprostsza chyba jednak pasuje do wielu rzeczy, ale może mi się wydawać. Szafa minimalistyczna może mieć i więcej wzorów i kolorów. Ja po prostu nie lubię.
Robiłam takie wyzwanie 10 ubrań - 10 zestawów. Niby fajne doświadczenie, ale jest też pułapka taka, że nie wiemy do końca jaka będzie pogoda. Ostatecznie przyszłoby mi prać bluzkę, bo było cieplej niż przewidywałam:p
I system organizacji szafy, który masz jest genialny! Tyle, by było widać co jest i z łatwością wybierać z rana. A dokładna ilość sztuk nie jest już tak bardzo istotna.
Podziwiam Cię mega za ten minimalizm!
OdpowiedzUsuńNie ma za co:P
UsuńBardzo inspirujący post. Ja też zapisuję moje ubraniowe zakupy od lat, i zauważyłam, ze są rzeczy, z których jestem długo i bardzo krótko zadowolona. Czekam na kolejne półrocze!
OdpowiedzUsuńSuper zestawienie
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie się komponuje
OdpowiedzUsuńTakie zakupy to ja rozumiem. Szczególnie botki przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuńInspirujący wpis
OdpowiedzUsuńCiekawe informacje
OdpowiedzUsuńZakupy odzieżowe to coś co osobiście uwielbiam.
OdpowiedzUsuńW tym wpisie znajduje się wiele ważnych i ciekawych informacji.
OdpowiedzUsuń