Metoda kopertowa | Oszczędziłam aż 23% na jedzeniu w ubiegłym miesiącu.
Na początku tego roku na blogu poruszałam temat budżetu domowego. Dokładnie prześledziłam jedną kategorię, jaką jest żywność, dla mojej dwuosobowej rodziny. Okazało się, że wydaje ok. 800 zł na miesiąc <więcej szczegółów>. Spytałam również, jak to wygląda u moich czytelników? Czy mają jakiś określony plan działania, czy robią zakupy spontanicznie? Niektórzy wydają więcej, inni są bardziej gospodarni. Wiadomo, że różnice w wydatkach mogą być też spowodowane miejscem zamieszkania (piszę z Gdyni), czy stylem życia danej rodziny. Z każdego komentarza wyciągnęłam naukę na przyszłość.
Ważne było dla mnie, aby obniżyć te koszta, nie obniżając przy tym jakości produktów spożywczych. Kupować mądrze, aby jak najmniej się marnowało. Jeść zdrowo, produkty w małym stopniu przetworzone, sezonowe, głównie pochodzenia roślinnego. Udało mi się obniżyć te wydatki, w kolejnym miesiącu <pisałam o tym tutaj>. Stosując metodę planowania posiłków na cały tydzień i robienia jednych większych zakupów w markecie.
Życie zweryfikowało jednak, że na dłuższą metę planowanie stało się dla mnie uciążliwe. Tak samo zakupy raz w tygodniu w markecie (Tesco, bo mam najbliżej) zaczynały działać mi na nerwy, przez ogrom foliowych opakowań na żywności. A ja lubię sobie życie uproszczać, a nie utrudniać. Czerpię też radość z oszczędzania, pod warunkiem, że nie odczuwam z tego powodu niedogodności. Nie oszukujmy się, za wygodę jesteśmy skłonni zapłacić więcej!
Dodam tylko, że dzięki takim nawykom żywieniowym utrzymuję wagę swojego ciała od ponad roku, przy chorobie autoimmunologicznej niedoczynności tarczycy. A małżonek w marcu b.r. schudł 10 kg i do tej pory nie przytył, pomimo że w przeciwieństwie do mnie, nie jest aktywny fizycznie.
Daj znać, co myślisz o takiej metodzie? Może miałaś/eś okazję wypróbować ją już na sobie? A może chociaż wypróbujesz w najbliższym tygodniu/miesiącu?
Życie zweryfikowało jednak, że na dłuższą metę planowanie stało się dla mnie uciążliwe. Tak samo zakupy raz w tygodniu w markecie (Tesco, bo mam najbliżej) zaczynały działać mi na nerwy, przez ogrom foliowych opakowań na żywności. A ja lubię sobie życie uproszczać, a nie utrudniać. Czerpię też radość z oszczędzania, pod warunkiem, że nie odczuwam z tego powodu niedogodności. Nie oszukujmy się, za wygodę jesteśmy skłonni zapłacić więcej!
Zwyczaje żywieniowe
Od 1,5 roku nie jadam produktów mlecznych (nietolerancja laktozy) oraz od 9 miesięcy nie spożywam mięsa. Wyjątek stanowią ryby, jajka, owoce morza, miód. Jednak nie częściej niż 1-2 razy w tygodniu. Ponieważ to ja gotuję w naszym domu, mąż je takie same obiady jak ja. Natomiast na pozostałe posiłki jada również nabiał, wędlinę. Nie ma oporów przed jedzeniem w typowo wegańskich knajpach, ale gdy jemy w innych miejscach, ma swobodę wyboru. W soboty najczęściej jadamy na mieście. Natomiast niedzielny obiad u rodziców, nie ponosząc żadnych kosztów, a nawet otrzymujemy porcję na wynos. Praktycznie nie kupuję słodyczy, alkoholu, napoi gazowanych, wody mineralnej (pijemy kranówę), soków. Wyjątek soki jednodniowe co drugie zakupy. Czasami to, co jemy pokazuję na instagramie <tu>, skąd pochodzą też zdjęcia użyte do tego postu.Dodam tylko, że dzięki takim nawykom żywieniowym utrzymuję wagę swojego ciała od ponad roku, przy chorobie autoimmunologicznej niedoczynności tarczycy. A małżonek w marcu b.r. schudł 10 kg i do tej pory nie przytył, pomimo że w przeciwieństwie do mnie, nie jest aktywny fizycznie.
Makaron z sosem pomidorowym - Zapiekanka z ziemniaków, selera, szpinaku z beszamelem - Wegańskie burito - Mielone z kalafiora |
Metoda kopertowa
Polega na tym, że pieniądze przeznaczone na dane kategorie trzymamy w osobnych kopertach. I to z tych kopert finansujemy zakupy w danym miesiącu. Podobno płacąc gotówką, bardziej odczuwamy psychiczny dyskomfort spowodowany rozstawaniem się z pieniędzmi. Więc podświadomie wydajemy mniej niż podczas płatności kartą.
W ten sposób uczyniłam właśnie z budżetem na żywność. Co prawda nie używałam koperty, ale wsadzałam do portfela po 200 zł na tydzień i płaciłam tymi pieniędzmi. U mnie tydzień rozpoczyna się od poniedziałku, więc ewentualną nadwyżkę w portfelu, wieczorem w niedzielę przekładałam do innej przegródki. W razie czego te pieniądze były w „pogotowiu", gdybym w następnym tygodniu potrzebowała więcej, ale raczej nie musiałam tego robić. Taka ograniczona ilość pieniędzy w portfelu pomaga pilnować się na zakupach.
W sierpniu udało mi się zaoszczędzić aż 23,75% z ustalonego budżetu (800 zł), czyli dokładnie 190 zł. Bez żadnego większego planowania, zbierania rachunków, zapisywania itd. Robiąc zakupy w sklepie osiedlowym najbliżej mojego domu, który jest nawet droższy od Biedronki, Tesco, Lidla itd., ale ma bardzo szeroki asortyment. Oraz w pobliskim warzywniaku, gdzie bez problemu pani pakuje mi kiszoną kapustę do słoika przyniesionego z domu. Zakupy robiłam z częstotliwością 3-5 razy w tygodniu. Z racji, że miałam blisko, nie traciłam dużo czasu, dokupywałam na bieżąco to, co potrzebuję do przygotowania posiłków.
Nawet zrobiłam trochę zapasów produktów, które regularnie używam w kuchni. Na życzenie mojego męża, który ma fazę „prepersi". Przy okazji każdego wyjścia do sklepu kupowałam nadprogramowo makron, ryż, pomidory w puszce/słoiku, ciecierzycę, fasolę itp. Wcześniej nie myślałam, że robienie zapasów ma sens, teraz powoli to doceniam. Bo w razie gdy napadnie nas głód, a lodówka świeci pustkami, mogę sięgnąć do tych zapasów. Nie muszę iść głodna do sklepu, co na ogół źle się kończy.
Tak bardzo spodobała mi się metoda kopertowa, że stosuję ją dalej i w kolejnych tygodniach widzę, że nie wydaję budżetu do końca. A tym bardziej nie zapożyczam się sama od siebie, uszczuplając pulę z nadchodzącego tygodnia. Nie ma możliwości by w taki sposób, zbrakło mi do ostatniego dnia miesiąca. Co prawda z tym problemu nigdy nie miałam. Zawsze priorytetem są dla mnie rachunki i żywność, a dopiero w następnej kolejności rozrywka, kosmetyki czy ubrania. Na pewno taka metoda pomoże tym, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Polecam spróbować!
W skrócie:
*Poduszka bezpieczeństwa w wysokości 1-2 tys. złotych (w zależności, czy żyjesz sam/a, czy z drugą osobą). Pomoże Ci w sytuacjach kryzysowych np. awarii samochodu, bez konieczności pożyczania pieniędzy od innych.
W ten sposób uczyniłam właśnie z budżetem na żywność. Co prawda nie używałam koperty, ale wsadzałam do portfela po 200 zł na tydzień i płaciłam tymi pieniędzmi. U mnie tydzień rozpoczyna się od poniedziałku, więc ewentualną nadwyżkę w portfelu, wieczorem w niedzielę przekładałam do innej przegródki. W razie czego te pieniądze były w „pogotowiu", gdybym w następnym tygodniu potrzebowała więcej, ale raczej nie musiałam tego robić. Taka ograniczona ilość pieniędzy w portfelu pomaga pilnować się na zakupach.
W sierpniu udało mi się zaoszczędzić aż 23,75% z ustalonego budżetu (800 zł), czyli dokładnie 190 zł. Bez żadnego większego planowania, zbierania rachunków, zapisywania itd. Robiąc zakupy w sklepie osiedlowym najbliżej mojego domu, który jest nawet droższy od Biedronki, Tesco, Lidla itd., ale ma bardzo szeroki asortyment. Oraz w pobliskim warzywniaku, gdzie bez problemu pani pakuje mi kiszoną kapustę do słoika przyniesionego z domu. Zakupy robiłam z częstotliwością 3-5 razy w tygodniu. Z racji, że miałam blisko, nie traciłam dużo czasu, dokupywałam na bieżąco to, co potrzebuję do przygotowania posiłków.
Nawet zrobiłam trochę zapasów produktów, które regularnie używam w kuchni. Na życzenie mojego męża, który ma fazę „prepersi". Przy okazji każdego wyjścia do sklepu kupowałam nadprogramowo makron, ryż, pomidory w puszce/słoiku, ciecierzycę, fasolę itp. Wcześniej nie myślałam, że robienie zapasów ma sens, teraz powoli to doceniam. Bo w razie gdy napadnie nas głód, a lodówka świeci pustkami, mogę sięgnąć do tych zapasów. Nie muszę iść głodna do sklepu, co na ogół źle się kończy.
Smażona soczewica z domową tortillą - Leczo z cukinii i papryki - Burger + frytki belgijskie z I Krowa Cała - Ulubiony słodycz: sesame bar |
Tak bardzo spodobała mi się metoda kopertowa, że stosuję ją dalej i w kolejnych tygodniach widzę, że nie wydaję budżetu do końca. A tym bardziej nie zapożyczam się sama od siebie, uszczuplając pulę z nadchodzącego tygodnia. Nie ma możliwości by w taki sposób, zbrakło mi do ostatniego dnia miesiąca. Co prawda z tym problemu nigdy nie miałam. Zawsze priorytetem są dla mnie rachunki i żywność, a dopiero w następnej kolejności rozrywka, kosmetyki czy ubrania. Na pewno taka metoda pomoże tym, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Polecam spróbować!
W skrócie:
- Ustal budżet na żywność na przyszły miesiąc. Jeżeli nie wiesz, ile wydawałaś/łeś do tej pory, a płaciłeś kartą, prześledź historię. Albo załóż odgórnie, ile wydaje Ci się, że wydajesz i spróbuj zmieścić się w budżecie, a nawet go obniżyć.
- Wsadź ustaloną wcześniej sumę do koperty/ portfela i płać wyłącznie tymi pieniędzmi za określoną kategorię.
- Nadwyżkę wpłać na konto oszczędnościowe, aby zbudować swoją poduszkę bezpieczeństwa*, albo jeśli posiadasz długi (kredyty), nadpłać je.
*Poduszka bezpieczeństwa w wysokości 1-2 tys. złotych (w zależności, czy żyjesz sam/a, czy z drugą osobą). Pomoże Ci w sytuacjach kryzysowych np. awarii samochodu, bez konieczności pożyczania pieniędzy od innych.
Daj znać, co myślisz o takiej metodzie? Może miałaś/eś okazję wypróbować ją już na sobie? A może chociaż wypróbujesz w najbliższym tygodniu/miesiącu?
Zapowiada sie naprawde obiecująco ! Gdy tylko zaczne studia to bede wkładać 100zl na tydzien do portfela i ...musi starczyć:)
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki i liczę na to, że podzielisz się wrażeniami:)
UsuńPlanowanie jadłospisu na tydzień i zakupy raz w tygodniu też mnie męczyły. Ciekawe czy metoda kopertowa pomogłaby mi zredukować koszty.
OdpowiedzUsuńPocieszające, że nie jestem sama. Moja siostra dalej planuje z góry i robi większe zakupy, więc to pewnie zależy od charakteru, trybu życia, co komu wygodniej. Spróbuj metody kopertowej, może to akurat będzie strzał w 10:)
UsuńSuper sposób! Ja na razie na telefonie mam aplikację dotyczącą wydatków i chcę przez jakiś czas kontrolować ile na co wydaję. Mam wrażenie, że za dużo pieniędzy idzie ot tak na nie wiadomo co. Tu jakieś fajne buty, tam sukienka, kosmetyki, jedzenieniowe zachcianki. I pieniądze się rozchodzą. Jeśli chodzi o żywność to lubię kupować w promocyjnych cenach pewne produkty i mrozić je. Tak samo robię z jedzeniem. Czasem celowo gotuję więcej by pomrozić kotlety, naleśniki, zupę i mieć na czasy kiedy nie mam możliwości nic ugotować, nie mam pomysłu itp.
OdpowiedzUsuńUżywałam aplikacji na telefon mymoney ale tak mi zaspamowało pocztę (tak przypuszczam, że ta apka bo nigdzie więcej się nie logowałam) i przestałam z niej korzystać. Tym bardziej, że wychodziły błędy czasami, gdy spoglądałam w wstecz o 2-3 miesiące, nie pojawiały mi się wszystkie wydatki. Sumy tak, ale nie to na co te pieniądze wydałam. Więc ubrania, kosmetyki zapisuje klasycznie w notesie. Z jedzenia bardzo rzadko mam jakieś kaprysy jak słodycze czy słone przekąski, więc już mi się nie chce na to rozdrabniać.
UsuńTeż część mrożę, ale czasami myślę, że będę miała czas by zrobić obiad więc nie rozmrażam, a później już za późno:p
Mrożenie też jest oszczędzaniem, bo mamy zapas na kolejne dni/tygodnie i nie musimy wydawać na bieżąco pieniędzy.
OdpowiedzUsuńJa tej metody używam do różnych kategorii, np. Ubrania, jedzenie na mieście, rozrywka. I powiem że się sprawdza. Zostają mi małe kwoty typu 5,7 zł bo ogólnie dysponuje małym budżetem ale zawsze to coś :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zawsze coś;) Na dodatek trzymasz wydatki w razach i nigdy nie wydajesz ponadto. Więc widać, że metoda się sprawdza.
UsuńKiedys tez stosowalam doslownie metode kopertowa i musze stwierdzic, ze wiekszosc czasu udalo mi sie trzymac budzetu a Czasami braklo (najczesciej na art hig I kosmetyki bo czasami konczy sie wszystko Na raz). Z powodzeniem udawalo mi sie zmniejszyc limit na jedzenie a nawet cos oszczedzic. Ale bylam pod taka kreska, ze naprawde marnie jadlam I zupe trzy dni ;( teraz mam duzo lepsza sytuacje ale pasuje znowu oszczedzac bo jest kilka planow, na ktore musimy zbierac pieniadze. U nas lepiej sprawdzaja sie zakupy na biezaco bo Czesto jak kupowalam na zapas to duzo sie marnowalo. Ale suche jak ryz zawsze warto miec w domu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Kiedy jest krucho z pieniędzmi tym bardziej warto zastosować tego typu metody, czego jesteś najlepszym przykładem. To nie wstyd jeść zupę 3 dni pod rząd, czego się nie robi by przeżyć i napełnić brzuch:) A nawet jak dysponuje się większą ilością to warto panować nad swoimi wydatkami, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. I nawet Ci co zarabiają bardzo dużo często nie mają żadnych oszczędności a nawet gigantyczne długi, bo banki chętnie dają im karty kredytowe czy kredyty konsumpcyjne.
UsuńJeżeli chodzi o mnie to artykuły higieniczne zminimalizowałam. Kubeczek menstruacyjny + wielorazowe wkładki higieniczne to był jednorazowy większy wydatek, ale już od 9 miesięcy z nich korzystam i nie wydaję na to ani złotówki. Do tego płatki kosmetyczne wielorazowe do demakijażu mam już od roku:) Więc podstawa do zadbania o higienę to mydło, które w moim przypadku służy i do mycia ciała, twarzy i włosów. Oraz pasta do zębów, którą można zastąpić olejem kokosowym. Reszta to nie oszukujmy się już luksusy bez których można żyć, tylko trzeba to sobie uświadomić. Oczywiście nie odmawiam sobie wszystkiego, bo mogę sobie na to pozwolić. Za to tam gdzie mogę przyoszczędzić, chętnie to robię:)
Fajna opcja :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę;)
UsuńU Nas jest odwrotnie, jeżeli tylko możemy, płacimy kartą. Praktycznie nie korzystamy z gotówki, ale mam zawsze pewną kwotę w pogotowiu ze względu na np. awarię bankomatu, okazjonalne bywanie w miejscach gdzie płaci się tylko gotówką. Poza tym planowanie mam we krwi, wyniosłam to z domu rodzinnego :) i nie wyobrażam sobie inaczej. To nie tylko oszczędność pieniędzy, lecz przede wszystkim czasu. Dodatkowo szykowanie posiłków ma swój sens i pewną kolejność, co nie znaczy że nie zaszalejemy i nie wyskoczymy na coś innego, na co akurat mamy ochotę. Niemniej porcjowanie, mrożenie i przygotowywanie pewnych rzeczy bądź półproduktów z wyprzedzeniem pomaga.
OdpowiedzUsuńZabawa w koperty to nie dla mnie, korzystam z pliku w Excelu i mam na bieżąco kontrolę stanu konta oraz KK, bo korzystamy z obu opcji. To się sprawdza :)
Na pewno sprawdza się zapisywanie wszystkiego w Excelu, ale przyznasz mi rację, że nie każdy jest tak dobrze zorganizowany jak Ty? :) Oczywiście najlepiej by było, gdyby każdy postępował właśnie w ten sposób, ale tergo trzeba się pierw nauczyć. Fajnie, że w Twoim rodzinnym domu nauczono Ciebie planowania, oszczędności. Już kiedyś na ten temat rozmawiałyśmy.
UsuńU mnie w domu również było się oszczędnym, nie rozpuszczało się pieniędzy na głupoty. Jednak wychodząc dosyć szybko z domu rodzinnego, właściwie w pierwszych miesiącach swojej poważniejszej pracy niż bycie kelnerką, nieco się rozbestwiłam. To tak samo jak z mieszkaniem, pierw zawsze dzieliłam z kimś pokój, teraz mamy 3 do dyspozycji dla 2 osób. I tak się człowiek rozkręca w tym całym urządzaniu, że dopiero po pewnym czasie dopuszcza rozum do głosu:)
Powiem tak, prawie każdy przechodzi przez fazę zachłyśnięcia się samodzielnością oraz zarabianymi przez siebie pieniędzmi. Z kim bym nie rozmawiała, to wcześniej lub później, to ma miejsce :) Potem przychodzi lub nie, moment otrzeźwienia i spojrzenia na wszystko z innej perspektywy. Znam ludzi, którzy zawsze wydawali pieniądze lekką ręką i to się nie zmieniło, ale to też wynosi się z domu- stosunek do wartości pieniądza, własnej pracy itd. Niektórzy potem tego się uczą na nowo, jeżeli tylko chcą. Bo tutaj potrzeba przede wszystkim chęci.
UsuńOrganizacja, wiesz dla mnie to logiczne :D i nie potrafię sobie wyrazić by mogło być inaczej. W takim sensie, że od zawsze byłam zorganizowana, czy to w życiu zawodowym lub prywatnym. Cenię sobie konkret i rzeczowe określanie celów :)
Pewnie, każdy jest inny. Na tym polega urok różnorodności. Co nie zmienia faktu, że musi być pewien wzorzec/schemat, z którego możemy czerpać. I to w każdym aspekcie życia, nie tylko tym :)
Na podsumowanie dodam, bo widzę że zjadło mi końcówkę pierwszego komentarza:/ Nie sposób wydawać więcej niż się zarabia. Niestety. Taka praktyka może działać przez chwilę, ale życie ponad stan jest wyjątkowo zdradliwe i nie prowadzi do niczego dobrego. Do tego warto myśleć o własnej przyszłości i zabezpieczeniu. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.
I zgadzam się z Tobą w 100% :)
UsuńJa się właśnie uczę na nowo, albo już część nauki mam za sobą, teraz tylko doskonale metody.
Jestem zorganizowana w dziedzinach w których chcę, w innych daję sobie więcej swobody. Kieruję się swoimi priorytetami, które mam jasno wyznaczone, tak aby mi się żyło najlepiej. Pewnie dla innych mój stosunek do życia może być za swobodny a dla innych za bardzo rygorystyczny. Tak jak mówisz, różnorodność. Na pewno nie chcę powielać schematu większości polaków praca zasuwających do roboty by zarabiać jak najwięcej i coraz więcej wydawać, zadłużać się bo bank daje itd. Nie chcę też powielać schematu kobiety spełnionej poprzez pryzmat żony czy matki. Ale to już głębszy temat, którego pewnie nigdy nie poruszę na blogu, za bardzo intymny jak dla mnie. I mogłabym być źle zrozumiana, przez osoby, które nie znają mnie w życiu realnym. Ja właśnie teraz intensywnie myślę o naszej przyszłości i zabezpieczeniu, by żyło nam się dobrze. Bo tak jak mówisz, wszystko może się zdarzyć.
U mnie sprawdziły się zakupy codzienne, ale z wyznaczoną kwotą i listą. Kiedy kupowaliśmy raz w tygodniu mnóstwo rzeczy się marnowało, nie potrafiliśmy tego ogarnąć. :)
OdpowiedzUsuńMy może nie kupowaliśmy za dużo, ale jednak to co zaplanowaliśmy czasami było za dużo na nasze możliwości przerobienia. Czasami ma się ochotę na jabłko czasami na gruszkę. Ciężko to z wyprzedzeniem zaplanować.
UsuńU mnie jednak nie sprawdza się robienie zakupów co kilka dni, jednak wolę dużą wyprawę do sklepu raz w miesiącu - kupujemy tam wszystkie rzeczy, które regularnie używamy, a które mogą ten miesiąc poleżeć - makarony, puszki pomidorów i fasoli, oleje, część nabiału, niektóre warzywa (np. cebula), orzechy, jedzenie dla kota itp. oraz środki czystości. Potem raz w tygodniu dokupujemy świeże warzywa i owoce oraz mięso, a tak to wszystko co potrzebne już w domu jest. Tak jak napisałaś - dobrze mieć coś zdrowego i domowego pod ręką w razie głodu ;) Za to sprawdza się u mnie planowanie posiłków - raz w tygodniu układam jadłospis i dokupuje brakujące warzywa, a potem w ogóle nie muszę wchodzić do sklepów. To fajna opcja, bo często w sklepie coś kusi i wydałabym więcej. A tak w sklepie ogólnospożywczym jesteśmy raz w miesiącu i to jedyna okazja na jakieś nadprogramowe wydatki, a i tak wtedy nie szalejemy, bo suma za zakupy na cały miesiąc jest zawrotna i w rezultacie np. nie mamy w domu słodyczy poza paroma gorzkimi czekoladami, które są ruszane tylko do pieczenia ciast. Jedynie kupujemy nachosy, które wydzielam - jedna paczka na tydzień :P A tak w ciągu miesiąca to wchodzimy tylko do mięsnego i warzywniaka, więc co najwyżej możemy kupić więcej owoców ;)
OdpowiedzUsuńW jadłospisie uwzględniam też śniadania i kolacje, a że większość posiłków przygotowuję rano przed pracą, to taki plan pozwala mi sprawnie i szybko działać i oszczędzać czas. Teraz mam jedzenie zaplanowane do poniedziałku, a w poniedziałek na zakupy i układanie nowej listy.
Tylko nie zapisuję wydatków za bardzo. Przez pierwsze kilka miesięcy jak zaczynałam mieć własne sensowne dochody robiłam tabelki w exelu z cenami wszystkich kupowanych przeze mnie produktów, potem wyliczałam ile szacunkowo wydam w danym miesiącu na jedzenie wg tych cen i sprawdzałam, na ile mi się to rozmijało. Wtedy wpisywałam też wszystkie wydatki i bardziej planowałam budżet. Teraz wszystkie te ceny mam w głowie i już mi się nie chce wszystkiego zapisywać, bo te pare miesięcy tak mnie nauczyły, że wszystko trzymam w głowie. Właściwości ścisłego umysłu naukowca hihi ;P Co miesiąc też planuję moje zakupy przyjemnościowo-kosmetyczno-lakierowe i wtedy trzymam się określonej kwot i planu. Tylko wydajemy na jedzenie więcej niż Wy. Może to być przez mięso, nabiał i drogie jedzenie bezglutenowe, albo po prostu za bardzo sobie folgujemy ze smakołykami, chyba muszę nad tym popracować :) Ale jako tako oszczędności gromadzimy, co prawda wolniej niż byśmy chcieli, ale jakoś idzie.
Każdy robi tak jak mu najwygodniej:) Jeżeli planowanie i duże zakupy się u Was sprawdzają warto to kontynuować. Mi głównie chodziło o przedstawienie metody kopertowej jako metody oszczędnościowej. A zarys naszych nawyków żywieniowych i zakupowych ma tylko stworzyć obraz dla czytelników, by mogli bardziej odnieść to do swojej sytuacji. Nic nie dają mi liczby typu p. Marian wraz z żoną wydaje na jedzenie 1500 zł na miesiąc, a p.Wiesiek z żoną 1000 zł. Jak odnieść to do siebie? Gdy nie wiemy, gdzie mieszkają, jak żyją itd. Puste liczby. A może mój sposób może komuś pomóc w zaoszczędzeniu, bo np. zrezygnuje z wody butelkowanej lub słodyczy - których ja nie kupuję:) Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi.
UsuńSuper, że to wszystko pamiętasz i masz w głowie;) Ja też do tej pory myślałam, że wszystko ogarniam umysłem, ale okazało się, że wydawaliśmy więcej niż musimy. Że możemy mniej, nie tracąc na jakości, nie chodząc głodni itd;) I to super, bo możemy w takiej sytuacji owe oszczędności zgromadzić szybciej.
Ogromny plus dla Ciebie, że w ogóle oszczędności posiadacie. Według raportu NBP 70% polaków nie ma żadnych oszczędności:P
Jestem pod wrażeniem! Próbowaliśmy i mniejsza zakupy po kilka dni (zazwyczaj gdy mamy większe zapasy, które chcemy skończyć), jak i większe zakupy pod plan posiłków. I w zasadzie nie mogę powiedzieć, co daje lepsze efekty (nie tylko finansowe, ale i logistyczne). Często też jest tak, że po prostu dosłownie nudzi nam się nasze menu i po prostu nie mamy pomysłu co jeść (zwłaszcza w pracy), a wtedy to jest jakaś masakra i na to sposobu nie mam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Musicie wybrać to co dla Was będzie najwygodniejsze i najkorzystniejsze. Mi też ciężko z góry stwierdzić na co w danym czasie będę miała ochotę, a nie lubię jeść na siłę. Zwróć jednak uwagę, że nie ważne jaki sposób zakupów preferujesz, to metoda kopertowa - odkładanie na początku miesiąca sumy na cały miesiąc na jedzenie i nie przekraczanie jej, daje realne oszczędności. Spróbuj ją wprowadzić u siebie.
UsuńNiestety też mam różnorakie alergie, więc na zakupy wydajemy ogromne kwoty, dużo dużo większe niż na waszą 2 :) częściej też jemy ostatnio na mieście, ale jedzenie to kategoria na której nie chcę oszczędzać.
OdpowiedzUsuńA ja bym właśnie pomyślała, że z tymi alergiami trudniej jeść na mieście, a jednak się da:) Ja czasami mam problem znaleźć w menu coś bez laktozy, bez mięsa łatwiej bo są opcje wegetariańskie, ale tam w większości ser:/
UsuńKaro, jeżeli nie chcesz oczywiście nie musisz, opisuję te metody dla tych, co chcieli by oszczędzić trochę pieniędzy i przy okazji zastanowić się nad swoim sposobem żywienia czy zwyczajami zakupowymi:)
Jesli chodzi wydatki na jedzenie, jestem bardzo rozrzutna; nie dosc ze sporo jadamy na miescie (niestety nieregolarny tryb zycia powoduje swoje), to po prostu za zwyczaj oprocz produktow potrzebnych, wrzucamy duzo dodatkowych bo "mamy ochote", próbowałam robic listy nie potrafie ciagle jednak tego sobie dobrze rozplanowac, tu prechodze do opisanej metody, nigdy o niej nei slyszalam wiec moze to bedzie lepsze rozwiazanie? sprobuje chetnie, dziekuje za podpowiedz i mozliwosc odkrycia czegos nowego :)
OdpowiedzUsuńMy też prowadzimy nieregularny tryb życia, ale jakoś te 20-30 minut potrafię znaleźć by przygotować obiad i zjeść go razem z mężem. Nie robię bardzo czasochłonnych posiłków, bo mi się nie chce:P
UsuńJa akurat "mam ochotę" na świeże warzywa i owoce, bo na te słodkości czy inne przekąski to po przeczytaniu składu już mi się odechciewa:P
Mam nadzieję, że chociaż spróbujesz metody kopertowej i zobaczysz, czy to dla Ciebie? Czy jednak wydajesz jeszcze więcej niż przypuszczałaś?
Gratuluję oszczędności :) Bardzo ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuńJa też stosuję metodę kopertową :) i jestem nią zachwycona. Wyznaczanie limitów działa na mnie motywująco. Jeśli mam przy sobie wyliczone pieniądze to jestem bardziej odporna na kuszenie promocji :)
OdpowiedzUsuńRównież próbowałem podobnej metody i zawsze przegrywałem z pokusą kupienia alkoholu czy papierosów i w ruch szła karta. Teraz gdy już nie piję i nie palę jest o wiele łatwiej. Wydaję nieporównywalnie mniej.
OdpowiedzUsuńUff jak dobrze, że ja nie palę a alkohol piję jednak rzadziej niż częściej i w małych ilościach:)
UsuńDobry pomysł z wydzielaniem pieniędzy. U mnie niestety ciężki do zastosowania bo zakupy robią 3 osoby. Gotują też.... Podobnie jak Wy jemy dużo warzyw i mało mięsa. Córa jest wegetarianką, a mąż mięsożercą. Ja jem co jest. Wydatki na jedzenie to spory wydatek, nie umiemy sobie jednak odmówić choćby napojów (bez cukru)... Tak, że dla mnie to cały czas spore wyzwanie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, o tym nie pomyślałam, właśnie dlatego, że to ja głównie zaopatruję lodówkę:/ I teraz tak na szybko wpadł mi pomysł, a gdyby założyć specjalne konto z którego opłacałoby się jedynie zakupy spożywcze, a wszystkie 3 osoby miałyby do niego dostęp? Nie wiem czy jest taka możliwość, by np. do jednego konta mieć 3 karty i czy to jakaś dodatkowa usługa czy jak, ale to by nie był taki głupi pomysł.
Usuń:)
OdpowiedzUsuńJeśli interesuje was model b2b to na https://finansowymagazyn.pl/firmy-dzialajace-w-modelu-b2b-zarabiaja-wiecej-od-konkurencji-b2c-dlaczego/ znajdziecie bardzo ciekawy artykuł na jego temat. Powiem szczerze, że sama rozważam przejście na ten model w nowym roku. Wydaje się bardzo fajną opcją.
OdpowiedzUsuń