Wyzwanie bikini z Ewą Chodakowską | Wrażenia i efekty po 1 miesiącu ćwiczeń.
W dzisiejszym poście nie znajdziesz zdjęć tak spektakularnej metamorfozy, jak na fan-pag'u Ewy Chodakowskiej, dlatego, że od kilku lat jestem aktywna fizycznie (z przerwami spowodowanymi problemami zdrowotnymi) i nigdy w życiu nie miałam nadwagi. Pomimo prawidłowego BMI tłuszczyk lubił się odkładać w niektórych partiach ciała bardziej, w innych mniej. Przypomnę, że zaraz przed podjęciem miesięcznego wyzwania bikini ukończyłam 5 tygodniowy program focus t25 z Shaunem T <więcej tutaj>. Istotny dla Ciebie może być też fakt, że mam niedoczynność tarczycy, którą leczę drugi miesiąc.
Zacznę od moich wrażeń, korzystałam z materiałów przygotowanych przez Ewę Chodakowską w zeszłym roku. Szczegółowy plan ćwiczeń oraz przykładowy jadłospis znajdziesz tutaj. W skrócie przez 6 dni w tygodniu ćwiczymy dany zestaw ćwiczeń (z czego jeden dzień wybieramy swój ulubiony), siódmego dnia odpoczywamy - najlepiej wybierając się na spacer, taki scenariusz powtarza się przez 28 dni.
Treningi zajmują 20-35 minut/ dziennie w pierwszym i drugim tygodniu oraz 30-60 minut/ dziennie w 3 i 4 tygodniu. Nie tylko wydłuża się czas, ale również stopień trudności. Pośród treningów znajduje się skalpel, skalpel wyzwanie, 6-minutówki (w tym brazylijskie pośladki, smukłe nogi i inne), killer, dodatek specjalny na brzuch (przysiady, deska, pełne brzuszki i spięcia brzucha).
Najłatwiej znowu ćwiczyło mi się rano, wieczorem trudniej się zabrać, no i nie chcę hałasować sąsiadom. Z racji, że regularne treningi weszły mi w krew i nie chciałam zawalić dnia, najpóźniej ćwiczyłam po godz. 20-tej oglądając przy tym serial w tv.
Odwołuję to, co mówiłam wcześniej, że treningi z Ewą są nudne. Wszystkie filmy udostępnia na youtube, więc jest w czym przebierać! Zrobiła naprawdę kawał dobrej roboty dla mnie, dla ciebie, dla każdego - wystarczy brać i korzystać! Skalpel dla mnie jest najprostszy, przy innych wylewałam hektolitry potu. Szczególnie do gustu przypadły mi 6-minutówki, na których Ewa jest naturalna, spontaniczna, filmiki kręcone w domu, czy na salce treningowej;) Znalazły się wśród nich ćwiczenia, które miałam problem wykonać. W takim przypadku wykonuję mniejszą ilość powtórzeń - ale przykładam się do techniki, by zrobić je jak najdokładniej. Część ćwiczeń musiałam zmodyfikować też pod kątem mojego bolącego nadgarstka, więc zamiast w pozycji pompki na wyprostowanych rękach, część robiłam, wspierając się na przedramionach. Miesięczny program jest tak skomponowany, że co kilka dni pojawiały się ponownie zakwasy i ustępowały po kolejnych ćwiczeniach;) Dla mnie to taki wyznacznik, że mięśnie pracują i nie przyzwyczajają się do jednego zestawu ćwiczeń.
Brakowało mi podczas tego miesiąca jedynie porządnego rozciągania, więc po każdych 7 dniach z Ewą, 8 dnia robiłam 25 minutowy stretch z focusa;) Czyli wydłużyły mi się treningi z 28 dni na 32 dni.
Efekty, to pewnie to, co interesuje Cię najbardziej. Osobiście nie zależało mi tak bardzo na utracie kilogramów (zeszło jedynie 0,6 kg i to w pierwszym tygodniu), głównie zależało mi na poprawie wizualnej sylwetki, którą osiągnęłam. Najlepiej odzwierciedli to zdjęcie powyżej - ja w moich ulubionych spodniach letnich. Które jeszcze przed rozpoczęciem ćwiczeń z Ewą były idealnie dopasowane do mojej sylwetki. Ubyło: 1 cm pod biustem; 2 cm w talii; 5 cm w pasie na wysokości pępka; 3 cm na wysokości kości biodrowych; 2 cm w biodrach; 0,5 cm na środku uda; 1 cm w udzie nad kolanem; 0,5 cm w łydce oraz przybył 1 cm w bicepsie:)
Dodatkowe korzyści płynące z aktywności fizycznej: nie odczuwałam żadnych dolegliwości związanych z cyklem menstruacyjnym; śmiało mogę pedałować na rowerze na stojąco; wcześniej szybko się męczyłam lub miałam problem z podniesieniem tyłka nad siodełko; poprawa kondycji; również odczuta podczas jazdy rowerem, powrót pod górę do domu nie sprawia trudności tak jak w ubiegłym roku; płaski brzuch po jedzeniu nawet wzdymających warzyw strączkowych czy owoców; chociaż po centymetrach mocno nie widać, ale zmalała mi pupa, jest też bardziej uniesiona do góry; brak cellulitisu na udach, który mocno dał się we znaki pod wpływem stresu pod koniec ubiegłego roku; więcej energii w ciągu dnia i ogólne zadowolenie z siebie:)
To jakie Ty osiągniesz efekty po miesiącu ćwiczeń zależy tylko od Ciebie - od tego, jak obecnie wyglądasz, co jesz, ile zaangażowania włożysz w wykonywanie regularnych treningów. Pocieszę osoby mające kilka kilogramów więcej - efekty będą szybciej widoczne! A Twoja kondycja z treningu na trening poprawi się, to co początkowo sprawia trudności, może stać się Twoim ulubionym ćwiczeniem.
To jakie Ty osiągniesz efekty po miesiącu ćwiczeń zależy tylko od Ciebie - od tego, jak obecnie wyglądasz, co jesz, ile zaangażowania włożysz w wykonywanie regularnych treningów. Pocieszę osoby mające kilka kilogramów więcej - efekty będą szybciej widoczne! A Twoja kondycja z treningu na trening poprawi się, to co początkowo sprawia trudności, może stać się Twoim ulubionym ćwiczeniem.
Dieta to dalej bardzo istotny czynnik warunkujący powodzenie bądź nie naszych treningów. Na blogu pisałam już na temat tego, że nie spożywam laktozy (mleka, serów, twarogów itd). Nie pijam praktycznie alkoholu, w ostatnim miesiącu wypiłam może łącznie 2 piwa. Nie jadam słodyczy, po części nietolerancja laktozy mnie do tego przymusiła a po części nie po to ćwiczę, by zapychać się cukrem. Cukier tak, ale naturalnie występujący w owocach świeżych, jak i suszonych, których sobie nie żałuję. Pozwalam sobie na lody truskawkowe, które robię sama. A największy grzeszek to 1-2 szklanki napoju gazowanego w niedzielę. No i na urodziny męża zrobiłam specjalnie dwa ciasta wegańskie (Brownie z ciecierzycy i placek z rabarbarem), więc zjadłam kilka kawałeczków - były takie pyszne!
Co dalej?
Planuję przećwiczyć kolejny miesiąc z Ewą Chodawkowską, dalsza rozpiska również jest dostępna na facebooku Ewy (w notatkach). Oraz wybrać się do dietetyczki zajmującej się rozpisywaniem diet dla wegetarian i wegan, bo z racji nietolerancji laktozy trudniej skomponować mi pełnowartościowe posiłki dla osoby ćwiczącej. Bardziej kieruję się intuicją i tym, co lubię, na co mam ochotę, czy ciekawością nowych smaków. Nie chcę, by zabrakło jakiś cennych składników odżywczych w mojej codziennej diecie! :)
To już chyba wszystko, co chciałam napisać w razie pytań - pisz śmiało! Jeśli ćwiczyć - podziel się w komentarzu swoimi efektami, dobrą energią, zmotywuj do działania czytelników! Przesyłam ogromne pokłady energii i trzymam za Ciebie kciuki!
super :) Bogusia efekty rewelacja jak dla mnie, przepiękną masz figurę :) u mnie póki co twardo drugi tydzień z Shaun T i hula hop wplatam mocno :) zobaczymy jakie będą efekty, a potem może i Ewce dam jeszcze jedną szansę, chyba że zbiorę się i zacznę reglanie biegać to wtedy coś innego dołożę
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuń2 tygodnie to już ładnie zobaczysz, że nie będziesz chciała przestawać:P
Ewie warto dać szansę, jak widzisz ja też byłam sceptycznie nastawiona a teraz cieszę się, że podjęłam wyzwanie:) Biegać też będę od czasu do czasu, ale już nie tak jak kiedyś dzień w dzień, bo się "wypaliłam".
kondycja już o niebo lepsza no i gibkość :) no i do końca daję radę z zadyszką a nie że miałam wrażenie, że płuca gdzieś po drodze zgubiłam ;p mam nadzieję że po 3 tygodniu zrobię już wszystkie ćwiczenia dla zaawansowanych :) bo te na rękach, przy których jedną nogę do łokcia się daje i tym podobne to przy moich słabych ramionach zamieniam jednak na wersję z Tanią :)
UsuńPewnie Ci się uda, a nawet jeśli nie to i tak są efektowne, ja część muszę robić na poziomie Tanyi, bo mój nadgarstek odmawia posłuszeństwa;p
UsuńNienawidzę ćwiczyć w domu, nudze się po góra dwóch treningach, zniechęcam jeszcze szybciej. LAtem staram sie biegać w miarę regularnie, gram w squasha przez cały rok, ostatnio jeżdzę konno. Zimą chodze na siłownię. Gdybym do tego dołożyła lekką dietę byłoby super, ale wokół tyle pokus ;-)
OdpowiedzUsuńRozumiem;) Ja w bieganiu już się "wypaliłam" nie sprawiało takiej przyjemności jak kiedyś, więc zaczęłam ćwiczyć w domu, przynajmniej nie muszę nigdzie jeździć na siłownie:P Squash u mnie odpada - kiepska jestem w tego typu gry, boję się jak cokolwiek na mnie leci i zamykam oczy - to silniejsze ode mnie. Konno nigdy nie próbowałam jeździć:P Tak pokus jest wiele, więc się wcale CI nie dziwię;P
UsuńJa obecnie ćwiczę 3x w tygodniu na siłowni. Zamierzam zacząć ćwiczyć z Ewą, ale na razie trudno mi się do tego zmusić.
OdpowiedzUsuńTo ładnie, 3 razy w tyg. to optymalnie;) Nie zmuszaj się, nic na siłę, spróbuj może 6 minutówki x 4 i może się zarazisz:P
UsuńWyszło świetnie! Jesteś inspiracją! Ja ze sportami mam bardzo regularnie- biegam, jeżdżę na rolkach pływam. Gorzej z jedzeniem.... muszę wreszcie podjąć męską decyzję o całkowitej rezygnacji ze słodyczy :D
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńU mnie bieganie poszło w odstawkę, tzn. biegam, ale dużo mniej niż kiedyś bo nie miałam już z tego przyjemności. Na rolki ehh mam ale rzadko chodzę, fajną ścieżkę mam trochę daleko:/ a nie lubię gdy muszę przejeżdżać przed przejścia dla pieszych itd. bo zwyczajnie się boję;p Rezygnacja ze słodyczy na pewno jest trudna dla osób, które słodycze lubią, ja nigdy nie przepadałam i nie czułam dużej potrzeby jedzenia słodkiego ;p
Gratuluję takich efektów i samodyscypliny! Pomagasz takimi postami i miło się je czyta ;)
OdpowiedzUsuńZostał mi ostatni dzień t25 i myślę właśnie nad Ewką :D
Ja podjęłam się tego w tym roku i efekty naprawdę zadowalające.
OdpowiedzUsuńTeż chciałam z nią spróbować, ale ogólnie mam bardzo słabą silną wolę ;)
OdpowiedzUsuń