Blade nogi? Już nie! | Bielenda - multifunkcyjny krem CC 10w1.
Dzieje się u mnie ostatnio tak wiele, że nawet nie jestem w stanie tego wszystkiego opowiedzieć. Jedno wesele już za nami, a dokładnie za miesiąc będziemy po kolejnym. Odczuwam i angażuję się szczególnie, bo pomagam w przygotowaniach. Nie zamierzam jednak dzisiaj poruszać tego, jaki stosunek mam do wesel, kto zna mnie bliżej, dobrze o tym wie. Tylko podejść do tematu typowo kosmetycznie. Zawsze przed takimi większymi wyjściami jest dylemat czy założyć rajstopy/pończochy ? Czy pójść z gołymi nogami?
Według mnie do kościoła nie wypada, szczególnie Pannie Młodej i najbliższym jak Mama czy świadkowa. Śluby plenerowe, które są coraz bardziej popularne, rządzą się trochę innymi prawami i zaobserwowałam na nich więcej luzu. Osobiście nienawidzę rajstop! Pończochy toleruję, aczkolwiek nie do każdej sukienki się nadają - odznaczające się gumy/pasy od pończoch to wiocha!
Co zrobić, gdy ważne wydarzenie jest w czasie, gdy jeszcze nie zdążyliśmy się opalić? Lub zwyczajnie w świecie nie lubimy się opalać, unikamy słońca? Opowiem Ci dziś o sprawdzonym przeze mnie produkcie, który używam już drugi rok! Jeśli mnie pamięć nie myli to właśnie drugie opakowanie tego kosmetyku mam w użyciu, a nawet sympatią do tego produktu zaraziłam moją Mamę.
Multifunkcyjny krem CC 10w1 marki Bielenda to coś na wzór kremów BB/CC do twarzy. Z tymi funkcjami 10w1 nieco przesadzono. Dla mnie głównie delikatnie nadaje kolorytu (pomimo ciemnego koloru kremu w opakowaniu) oraz połysku milionem złotych drobin. Maskuje niedoskonałości takie jak żyłki czy rozszerzone/pęknięte naczynka potocznie nazywane pajączkami. Blade nogi momentalnie od posmarowania nabierają zdrowego wyglądu.
Krem ma lekką formułę, łatwo rozprowadza się na skórze, zanim zastygnie mamy kilka minut by dokładnie i równomiernie pokryć całą powierzchnię, jaką zaplanowaliśmy. Używam tego kremu do nóg, gdy włożę spódnice/sukienkę ciepłą wiosną i upalnym latem. Najczęściej kremuję się, będąc już w ubraniu, bo wtedy wiem, do jakiej wysokości uda rozprowadzić produkt. Krem wtapia się w skórę, więc nie tworzy wyraźniej granicy odcięcia posmarowanej skóry od tej bez kosmetyku. Po aplikacji myję dokładnie ręce mydłem. Nie z obawy, że mi je trwale pofarbuje, albowiem to nie jest samoopalacz, tylko po to, by oczyścić dłonie z resztek kosmetyku.
Tak jak wspomniałam, krem tymczasowo delikatnie barwi skórę. Gdy zastygnie na skórze, nie brudzi ubrań, a testowałam go przy białych i jasnoróżowych spódniczkach/sukienkach. Po prysznicu i zmyciu mydłem/żelem pod prysznic skóra wraca do stanu przed zastosowaniem kremu. Można ten krem przyrównać do rajstop w sprayu, aczkolwiek z moich obserwacji wynika, że nie wysusza tak skóry, jak rajstopy w sprayu marki W7 oraz Sally Hansen, które miałam okazję stosować. Producent obiecuje intensywne nawilżenie i nawet ujędrnienie (w co raczej nie wierzę). Dla mnie to nie jest też krem jakiś super nawilżający, nie czuć żadnej warstwy na skórze, dzięki czemu też nie pocę się więcej w ciągu dnia. Dla mnie to ważne. Nie zaobserwowałam też wysuszenia, a latem bywają tygodnie, że stosuję go dzień w dzień.
Post o podobnej tematyce na moim blogu: Vita Liberata | Samoopalacz bez przykrego zapachu. Który można kupić w perfumerii Sephora.
Znasz ten produkt? A może używasz inny tego typu lub używasz samoopalacza?
Multifunkcyjny krem CC 10w1 marki Bielenda to coś na wzór kremów BB/CC do twarzy. Z tymi funkcjami 10w1 nieco przesadzono. Dla mnie głównie delikatnie nadaje kolorytu (pomimo ciemnego koloru kremu w opakowaniu) oraz połysku milionem złotych drobin. Maskuje niedoskonałości takie jak żyłki czy rozszerzone/pęknięte naczynka potocznie nazywane pajączkami. Blade nogi momentalnie od posmarowania nabierają zdrowego wyglądu.
Krem ma lekką formułę, łatwo rozprowadza się na skórze, zanim zastygnie mamy kilka minut by dokładnie i równomiernie pokryć całą powierzchnię, jaką zaplanowaliśmy. Używam tego kremu do nóg, gdy włożę spódnice/sukienkę ciepłą wiosną i upalnym latem. Najczęściej kremuję się, będąc już w ubraniu, bo wtedy wiem, do jakiej wysokości uda rozprowadzić produkt. Krem wtapia się w skórę, więc nie tworzy wyraźniej granicy odcięcia posmarowanej skóry od tej bez kosmetyku. Po aplikacji myję dokładnie ręce mydłem. Nie z obawy, że mi je trwale pofarbuje, albowiem to nie jest samoopalacz, tylko po to, by oczyścić dłonie z resztek kosmetyku.
Tak jak wspomniałam, krem tymczasowo delikatnie barwi skórę. Gdy zastygnie na skórze, nie brudzi ubrań, a testowałam go przy białych i jasnoróżowych spódniczkach/sukienkach. Po prysznicu i zmyciu mydłem/żelem pod prysznic skóra wraca do stanu przed zastosowaniem kremu. Można ten krem przyrównać do rajstop w sprayu, aczkolwiek z moich obserwacji wynika, że nie wysusza tak skóry, jak rajstopy w sprayu marki W7 oraz Sally Hansen, które miałam okazję stosować. Producent obiecuje intensywne nawilżenie i nawet ujędrnienie (w co raczej nie wierzę). Dla mnie to nie jest też krem jakiś super nawilżający, nie czuć żadnej warstwy na skórze, dzięki czemu też nie pocę się więcej w ciągu dnia. Dla mnie to ważne. Nie zaobserwowałam też wysuszenia, a latem bywają tygodnie, że stosuję go dzień w dzień.
SKŁAD: Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Isononyl Isononanoate, Glycerin, Ethylhexyl Cocoate, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Ceteryl Alcohol, Glyceryl Stearate, CI 77891 (Titanium Dioxide), Mica, Potassium Cetyl Phosphate, Centella Asiatica Leaf Extract, Ubiquinone, Sodium Hyaluronate, Tocopheryl Acetate, Dimethiconol, Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Lecithin, Propylene Glycol, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Ethylhexylglycerin, Lactic Acid, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Limonene, CI 77491 (Iron Oxides), CI 77492 (Iron Oxides), CI 77499 (Iron Oxides).Co tu jeszcze dodać, może wygodniejsze byłoby opakowanie tuby otwieranej z klapką niż nakrętką, ale to już czepiam się detali. Wizualnie jest ok. Krem jest wydajny, (175 ml) spokojnie wystarczy na sezon wiosna-lato, a jego ważność od otwarcia to 6 m-cy. Występuje od niedawna również w wersji wodoodpornej SPF 6. Cena regularna za 175 ml waha się od 22 zł do 25 zł, w zależności od drogerii. Obecnie widziałam w Hebe w promocji za niecałe 18 zł.
Post o podobnej tematyce na moim blogu: Vita Liberata | Samoopalacz bez przykrego zapachu. Który można kupić w perfumerii Sephora.
Znasz ten produkt? A może używasz inny tego typu lub używasz samoopalacza?
wiochą to jest wyzywanie kogoś dlatego, że mu guma od pończoch się odznacza...
OdpowiedzUsuńprzecież Bogusia tu nikogo nie wyzwała???
UsuńNo właśnie :P
UsuńNie polubiłam tego kosmetyko za różowe tony na mojej skórze.
OdpowiedzUsuńPończoch nie lubię, ale jak już ubieram, to nie zwracam uwagi, czy mi się odznaczają czy nie. Może bardziej bym się tym przejmowała, gdybym ubierała wąską sukienkę, ale jak się koronka odznacza przy siedzeniu t mi to zupełnie nie przeszkadza
Tak, chodzi mi głównie o obcisłe sukienki lub zbyt krótkie, że przy każdym ruchu widać górę pończochy.
UsuńHm może delikatnie na skórze w pierwszym momencie ma różowe tony, ale ja z tych bardziej różowych osób szczególnie zanim nabiorę opalenizny, więc u mnie to wygląda dobrze.
Ja uwielbiam vita liberata i chyba przy nich zostanę ;)
OdpowiedzUsuńChciałam kupić, ale przeraziła mnie cena w Sephorze, tym bardziej, że ten właśnie balsam Bielendy bardzo lubię i skutecznie mi zastępuje to co dawała mi Vita Liberata. Poprzedniego samoopalacza niestety nie zużyłam całego i spora część wylądowała w koszu po zakończeniu terminu przydatności. Bałam się zaryzykować, że kolor może jakoś inaczej się utlenić.
UsuńMiałam kiedyś rajstopy na ślubie swoim cieliste tylko nie pamietam firmy ale chyba gatta były tak stopione z nogami ze wszyscy mnie pytali czy nie jest mi zimno na gole nogi :)
OdpowiedzUsuńHhehehe super! Lubię takie cieniutkie to chyba od ich grubości i połysku/lub jego braku zależy. Mnie wkurzają rajstopy bo przy moich długich nogach ściągają mi się w kroku niezależnie od tego czy wezmę rozmiar 3 czy 4.
UsuńZastanawiałam się nad zakupem tego produktu, jednak w ostateczności zdecydowałam się na zakup balsamu brązującego, który nie do końca maskuje mankamenty w postaci popękanych naczynek... tak więc dziękuję Bogusiu za polecenie tego magicznego kremu :) Produkt Bielendy wydaje się być idealnym rozwiązaniem dla mnie i z pewnością wejdzie w skład mojej letniej pielęgnacji - pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA jaki balsam brązujący używasz?
UsuńJa na śluby i wesela zawsze zakładam pończochy, chyba że są naprawdę mega upały, ale na to się nie zapowiada w najbliższym czasie :P Zresztą ja nawet rajstopy lubię :)
OdpowiedzUsuńZa to nie zależy mi na opalonych nogach, akceptuję to, że są takie jasne i nawet mi się to podoba. I denerwuje mnie, jak mam całe ciało blade, a nogi ciemniejsze po nałożeniu kremu, tym bardziej, że kolor się zazwyczaj nie zgrywa z moją naturalną opalenizną i jest lekko pomatańczowy. Uwielbiam ten efekt wygładzenia, maskowania żyłek i niedoskonałości skóry, jaki dają kremy do ciała tego typu, ale tak mi się kolor odcina od reszty ciała, że masakra. Na dłoniach już mi się kolor zgrywa, ale jak posmarowałam nogi to miałam wyraźną różnicę w stosunku np. do stóp. Muszę spróbować zmieszać go z balsamem do ciała, żeby rozjaśnić. Albo wypróbować ten krem Bielenda, bo teraz mam Soraya.
Ja już pod koniec maja byłam bez pończoch, ale to był bardzo ciepły weekend. Rajstop nie lubię, bo mi się zsuwają, niezależnie od tego jaki rozmiar wybiorę, bo mam dłuższe nogi.
UsuńTen krem chyba ma bardziej podtony różowe i broń boże nie odcinają mi się od reszty ciała. Ręce szybciej się opalają chociażby od chodzenia. Na pewno nie chciałabym efektu ciemnych nóg i bladych rąk hehehhe. Co czasami właśnie mam przez rajstopy, gdy są źle dopasowane do kolorytu mojego ciała. Produktu Soraya nie miałam, może jest ciemniejszy od Bielendy?
Super! Dzięki Kochana za tę propozycję! Ja mam wesele za tydzień i planuję iść bez rajstop a dzięki temu kremowi nogi będą wyglądały super!!!! :) :*
OdpowiedzUsuńŁadniej na pewno! I miłej zabawy!
UsuńTego nie znam, ale używam suchego olejku z Vita LIberata :) rewelacja;)!
OdpowiedzUsuńCzy ten suchy olejek ma tylko drobiny, czy też lekko nadaje koloru?
UsuńHej! Nigdy nie próbowałam takich wynalazków, bałabym się, że pobrudzą ubrania. Przed swoim ślubem naczytałam się na forach, jak to obrażę papieża i królową brytyjską, jeśli nie założe rajstop (najlepiej białych !!!) i zamkniętych butów jak na pierwszą komunię. A jednak uznałam, że to ja mam się czuć dobrze i na ślubie miałam gołe nogi, bo raz, że miałam odkryte sandałki z paseczków, a dwa, suknia miała rozcięcie na nogę, i ani rajstopy ani pończochy nie wchodziły w grę. Moja świadkowa również nie miała rajstop, za to czułyśmy się swobodnie i było super :)
OdpowiedzUsuńJak te 2 minutki przed się posmaruje to nie ma się czego obawiać :) A właśnie w lato noszę więcej jasnych ubrań niż ciemnych.
UsuńHeheheh papieża i królową ;) Raczej nie, chociaż w kościołach w pl księdza różnie reagują nawet na odkryte ramiona.
Prawidłowa forma to "księża reagują "... I zrozumiałe, że reagują, bo kościół to nie wybieg z pokazem mody (a zwłaszcza zbytniego odsłaniania ciała ), a miejsce modlitwy, skupienia i sakramentów. Smutne są śluby, na których ksiądz musi podpowiadać kiedy wstać, kiedy uklęknać itp a na wezwania odpowiadają nieliczni. Tak niestety jest, kiedy ślub w kościele nie jest traktowany jako sakrament, a wydarzenie towarzysko-rodzinne w fajnej oprawie budynku sakralnego. Nie jest problemem wybrać sukienkę nawet bez ramion, do której dobrane jest bolerko do założenia na czas mszy...I uprzedam- nie jestem "moherowym beretem", tylko normalną kobietą interesującą się też urodą, o czym świadczy czytanie tego bloga.
UsuńEwa
Faktycznie, pisałam z komórki i chyba dlatego wkradł mi się błąd:)
UsuńEwa zgadzam się z Tobą co do podejścia do ślubów kościelnych jako wydarzenia, bo "ładniejsze" od tego urzędowego. Z taką opinią spotkałam się wielokrotnie. Albo dlatego, że wymaga Mama, Tata, Babcia itd.
Osobiście miałam wyłącznie ślub cywilny i nie uważam, że jest gorszy od tego kościelnego, czy mniej ważny. Były plany na kościelny, ale skoro nie uczęszczamy (kiedyś tak i umiałabym się zachować), a z biegiem czasu uznaliśmy, że nie jest to dla nas ważne, to nie będziemy tego robić dla rodziny czy z jeszcze innych pobudek.
To tak samo jak z chrztem, komuniami i innymi sakramentami. Niestety większość idzie za tłumem, ale mam nadzieję, że z biegiem czasu to ulegnie zmianie. I ludzie przestaną ulegać presji otoczenia. Jednakże tematy religii zawsze są trudne do poruszania, budzą najwięcej sprzecznych opinii, dlatego nie rozwodzę się za bardzo na ten temat na blogu.
Uwielbiam ten produkt i stosuję ok 2 lata :) pięknie wyrównuje koloryt i stosunkowo długo się utrzymuje. Ja w tamtym roku poszłam po rozum do głowy i kupiłam małe opakowanie z pompką w rossmannie i go przelałam. Komfort użycia nieporównywalny z pierwotnym :)
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam, że ładnie się trzyma cały dzień. O, a ja na to nie wpadłam, by przelać do innego opakowania, ale może to uczynię jak jakieś wolne znajdę w domu.
Usuńprzydałby sie przez ciąże i po miałam mało kontaktu z opalaniem :P
OdpowiedzUsuńDokładnie;) Chociaż teraz pewnie z maleństwem będziesz więcej spacerować i nabierzesz koloru:)
UsuńJa jestem bladzioszkiem i lubię to w sobie, ale lubię też czarne/granatowe rzeczy i przy nich trochę mnie denerwuje, jak mam super blade nogi, a ręce opalone od chodzenia po mieście itp. Więc miałam kiedyś podejścia do balsamów brązujących, ale to nie moja bajka. Ten produkt bardzo mnie zainteresował, zaraz sprawdzę czy nie jest gdzieś w promocji :P
OdpowiedzUsuńJeszcze we wtorek był w promocji w Hebe, więc może akurat Ci się uda:) Bo wiadomo, że ręce szybciej od chodzenia na zewnątrz się opalają niż nogi.
UsuńWow fajny efekt, ja stosuje balsam brazujacy z Dove <3
OdpowiedzUsuńA nie pozostawia brzydkiego zapachu, typowego dla samoopalaczy?
UsuńKremy 10w1 zawsze wywołują mój sceptyzyzm ;) Ale Twoja rekomendacja sprawia, że chętnie po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMój również i przymykam oko na te wszystkie obietnice.
Usuńładnie kryje :)
OdpowiedzUsuńChyba kupię bo potrzebuję czegoś takiego. Do tej pory używałam rajstop w sprayu Sally Hansen, ale czas coś nowego wypróbować. Sally coś mi ostatnio za bardzo ubrania brudzi.
OdpowiedzUsuńNie pamiętam czy mi brudziły rajstopy SH, ale pamiętam ogromne przesuszenie nóg i dłoni! po aplikacji dwa - trzy dni z rzędu.
UsuńMuszę go przetestować. Przede wszystkim ze względu na fakt, iż lubię Bielendę. Dwa, że rzadko się opalam i moje nogi wyglądają jak u trupa, a i naczynek mi matka natura, niestety, nie poskąpiła.
OdpowiedzUsuńNogi nawet jak opalane to jakoś tak wolniej łapią kolor:) Niestety też mam sporo naczynek, a produkt Bielendy fajnie je maskuje.
UsuńMialam kiedys podobny product bodajze marki Garnier - swietna sprawa :)
OdpowiedzUsuń