Plany, Wielkanoc i trufle kokosowe
Ponownie życie pokrzyżowało mi plany i uczy mnie, bym za bardzo nie wybiegała na przód. Na przełomie marca/kwietnia się pochorowałam, co wykluczyło mnie z praktykowania jogi oraz zamierzonych ćwiczeń z E. Chodakowską. Najgorsze minęło po tygodniu, lecz w jeszcze kolejnym nie czułam się na siłach. Później to różne spodziewane i niespodziewane wydatki uświadomiły mi, że muszę w kwietniu zredukować wydatki dodatkowe.
Z łatwością rezygnuję z nowych kosmetyków, ubrań i innych gadżetów. Znając już dobrze siebie, wiedziałam, że łatwiej będzie mi zrezygnować z zajęć jogi i przez ten miesiąc ćwiczyć w domu. Niż samodzielnie uczyć się języka angielskiego, więc w dalszym ciągu korzystam z odpłatnych zajęć. Bo możliwość rozmowy w obcym języku z drugą osobą (nawet godzinę w tygodniu) daje mi więcej niż powtarzanie słówek czy zwrotów w domowym zaciszu. Jeszcze na długo po zajęciach myślę po angielsku, układam zdania. Motywuje mnie to również do skrupulatnego odrabiania zadania domowego.
Planowałam też być bardziej regularna w pisaniu, nawet całkiem nieźle mi szło! A później znowu gdzieś się opuściłam, za co trochę jestem na siebie zła. Bo zdjęcia do postu mam przygotowane, czekają tylko na opisanie.
Są Święta Wielkanocne, pomimo że ja nie obchodzę ich w jakiś szczególny uduchowiony sposób, religijny. To naturalne jest dla mnie spędzanie tego czasu z najbliższymi, bo po prostu lubię ich obecność. Niedzielę spędziliśmy u moich rodziców już od samego śniadania do podwieczorku. Później wybraliśmy się na obowiązkowy spacer nad morzem, chociaż wiało i było zaledwie 4 stopnie. To widok morza działa na mnie kojąco, relaksująco. Pospacerowaliśmy też po lesie na Redłowskiej kępie. Zdjęcia możecie zobaczyć na moim instagramie @boskejsza, najbardziej lubię te media społecznościowe i prostotę w przekazie.
Dzisiaj (poniedziałek) do południa spędzamy u siebie, poćwiczyłam, zrobiłam sobie peeling enzymatyczny Organique, maseczkę Lush, którą muszę już wyrzucić, bo minął termin ważności, a mi została zawartość połowy opakowania, taka jestem nieregularna w stosowaniu. Wzięłam prysznic i ruszyliśmy do moich teściów. Nie obyło się bez lania wody, w moim rodzinnym domu tego się nie praktykowało, za to u męża zawsze. Więc odkąd mieszkamy razem, robimy sobie psikusy. Mąż ochlapał mnie dziś zimną wodą z kubka, na rozgrzane po ćwiczeniach ciało. To bym cios poniżej pasa!
Mogłam być bardziej wredna i ochlapać go jeszcze, gdy smacznie chrapał, ale miałam wymyślony inny sposób. Sposób genialny w swojej prostocie, zastanawiałam się tylko czy drugi raz da się na to samo nabrać i się udało! Podczas prysznica, zawołałam go, by umył mi plecy. Cierpliwie czekałam, nałożył rękawicę Kessa, szorował plecy tak, jak lubię. Chował się przy tym nieco za zasłoną prysznicową, ale gdy poprosił mnie, bym my ściągnęła rękawicę (na duże męskie dłonie jest trochę ciasna), to chwyciłam za słuchawkę prysznicową i go solidnie oblałam. Sprawiło mi to tak wielką radość, że nie da się tego opisać słowami.
Jak to w święta zawsze jest za dużo jedzenia, rodzice nie znają umiaru. I będziemy pewnie dojadać jeszcze w tygodniu. Nie szykowałam specjalnych potraw dla siebie z tej okazji, nie jem wegańskich kiełbas i innych udających tradycyjne wegańskich potraw. Jem to, co roślinne z potraw znajdujących się na stole. Zrobiłam wyjątek i upiekłam mały chleb bezglutenowy <przepis> dla siebie, kolejny już z rzędu, ale z połowy przepisu, bo cały okazuje się za duży dla naszej dwójki. Bezglutenowy, bo przez miesiąc przy odrobaczaniu ograniczam gluten. Napiszę o tym na pewno na blogu w swoim czasie.
Na deser trufle kokosowe <przepis> w smaku przypominające Raffaello. Już kiedyś robiłam podobne, niestety nie pamiętam przepisu, ale nic nie szkodzi, te są jeszcze smaczniejsze. Początkowo chciałam do środka wsadzić migdały, ale ostatecznie szkoda było mi czasu na obieranie ich ze skórki. Z przepisu wyszło ok. 30 sztuk, oczywiście nie zjadłam ich sama, tylko wraz z najbliższymi. Do chrupania podczas wieczornego seansu filmowego orzechy karmelizowane <przepis>, które robiłam już kiedyś i mi zasmakowały.
To by było na tyle, bo już zbliża się wieczór. Mam nadzieję, że udało Ci się wypocząć i spędzić ten czas w sposób, jaki lubisz.
To by było na tyle, bo już zbliża się wieczór. Mam nadzieję, że udało Ci się wypocząć i spędzić ten czas w sposób, jaki lubisz.
Robiłam kiedyś takie kulki a'la Rafaello i wyszły genialne.
OdpowiedzUsuńSą mega:) Chyba muszę powtórzyć.
UsuńPozytywny czas! :) Muszę kiedyś zrobić takie kulki! :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, są pyszne;)
Usuńkuleczki !! Mniam mniam :D
OdpowiedzUsuń;)
UsuńRozbawiły mnie te Wasze wodne psikusy :D
OdpowiedzUsuńHeheh nas też:)
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńCzy mozesz napisać więcej o spadku tych dodatkowych kg? :)
Cześć, na pewno napiszę, ale potrzebuję trochę czasu.
Usuń