Skompresowane maseczki w tabletce.

Poznałam już na pierwszym roku studiów czyli dobre 8 lat temu, w gabinecie kosmetycznym w którym odbywałam praktyki. Czyli były już wykorzystywane w kosmetyce profesjonalnej dawno dawno temu, ale żaden marketingowiec nie umiał ich sensownie zareklamować, sprzedać by wzbudzić większe zainteresowanie użytkowników. Największą popularnością cieszą się na rynku azjatyckim - ale odnoszę wrażenie, że im dziwniejszy gadżet to jest tam bardziej rozchwytywany. A w czasach popularyzacji internetu odnalazły swoje zastosowanie w polskim domowym zaciszu. 
Maseczki o których dzisiaj mowa, są do nabycia w drogeriach Hebe (szukaj na ściance wraz z akcesoriami do makijażu, gąbeczkami, sztucznymi rzęsami). Za 12 sztuk maseczek w tabletce trzeba zapłacić 4,99 zł. Jako, że jest to tylko dodatek, jednorazowe akcesorium do pielęgnacji ciężko ocenić czy jest to tanio czy drogo - to kwestia bardzo indywidualna. Według mnie cena jest niska w porównaniu do konkurencji na rynku polskim, na portalu ebay można zakupić jeszcze taniej ok. 20 zł/100 szt., ale ja nie korzystałam nigdy z tej formy zakupów, może innym razem. Na pewno nie jest to akcesorium niezbędne, można je zastąpić wacikami <patrz tutaj>, a nawet papierem toaletowym. 
Moja twarz jest owalna, średniej wielkości. Jak widać na długość maska będzie pasować też na większe twarze, niestety trochę brakuje po bokach (bliżej uszu). Po ściągnięciu z twarzy maseczkę składam na pół i umieszczam na chwilę na szyi a dekolt spryskuję hydrolatem.
Tytułowe maseczki stosuję prawie codziennie wieczorem do okładów z toniku wcześniej Pat&Rub a obecnie mojego ulubionego różanego hydrolatu z Ecospa. Nasączoną maseczkę trzymam na twarzy  średnio 3-4 minuty. Gdy się śpieszę, po prostu spryskuję twarz hydrolatem, co ułatwia mi specjalnie kupiona buteleczka z atomizerem z Ecospa. 

Faktycznie zauważyłam, że w ten sposób aplikowany tonik jest dużo skuteczniejszy, niż samo przetarcie skóry nasączonym wacikiem. Skóra po takim okładzie jest bardziej napięta (nie mylić ze ściągniętą), nawilżona, uspokojona po myciu. Zauważyłam też, że rzadziej się w dzień rumienię - to pewnie też zasługa całokształtu pielęgnacji jaką stosuję. 

Nie próbowałam tych masek w ich pierwotnym zastosowaniu - mianowicie na maseczkę ze składników naturalnych. Ale myślę, że może fajnie się spisać przy maseczkach z glinki, bo zwilżona nie dopuści do wyschnięcia maski i ułatwi późniejsze zmywanie. 

Czy polecam? Tak jak już pisałam, nie jest to akcesorium niezbędne w pielęgnacji. Ale za 4,99 zł warto wypróbować, czy taka forma aplikacji toniku/ maseczki bardziej nam odpowiada, czy ułatwia nam codzienną pielęgnację. Ja pewnie do nich powrócę. 

Znasz skompresowane maseczki? 
A może zachęciłam Cię do wypróbowania?

Komentarze

  1. Zupełna nowość dla mnie! Ale wydaje się świetnym pomysłem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny pomysł do wypróbowania, czy na stałe to każdy musi sam zadecydować;)

      Usuń
  2. Jaka magia! :-) Maska z takiej małej pastylki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam je ostatnio w filmiku u Nissiax83, ale ja nie robię okładów z toników, także fajny gadżet, ale bym nie używała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też widziałam u Nissiax83, ale wcześniej już miałam kupione te z Hebe.

      Usuń
  4. Dzięki za informację, gdzie są dostępne - właśnie się ostatnio zastanawiałam, czy nie tylko w BU. Co do toniku Pat&Rub - myślę dokładnie o tym samym co ty zrobiłaś, co upewnia mnie w zamianie, jak tylko skończę tonik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście są już dostępne "od ręki" :)

      Usuń
  5. dobrze wiedzieć, że są w hebe, bo zastanawiałam się skąd je wziąć :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zachowaj kulturę osobistą, nie obrażaj mnie, ani innych blogerów. Nie wklejaj linków. Masz pytanie - pisz, odpowiem tutaj lub w osobny poście jeżeli temat będzie wymagał rozwinięcia. Zawsze możesz też napisać do mnie maila, a ja najszybciej jak będę mogła odpiszę!