Ochrona przeciwsłoneczna: Sun Ozon, Floslek, SVR | Podsumowanie.

Lato niestety minęło nieubłaganie. Urlopu jako takiego nie miałam. Ale pogoda w trójmieście nas rozpieszczała, więc możliwie jak najwięcej wolnych chwil spędzałam na świeżym powietrzu. Było plażowanie, czy przesiadywanie w niedziele na działce. Oczywiście nie zapominałam o ochronie przed UV. Twarz przeważnie smaruję SPF 30 lub 50 - gdy na słońcu przebywam dłużej. Ciało natomiast lubię mieć muśnięte promieniami słońca, delikatna opalenizna dodaje uroku. W tej kwestii wystarczyło mi mleczko z SPF 20. Pewnie część z Was pomyśli, że na próżno teraz pisać o ochronie przeciwsłonecznej, ale chcę podsumować ten rozdział w życiu, co do przyszłego roku - będę pamiętać jak dany produkt się spisywał. A po za tym jesień to też dobry okres na poddanie się złuszczaniu chemicznemu (kwasami) czy mechanicznemu (mikrodermabrazje) a przy tego typu zabiegach filtry obowiązkowe!

Biorę pod lupę produkt: Sun Ozon, Floslek i SVR. Każdy z nich ma funkcjonalne opakowanie z klapką, to najwygodniejsze rozwiązanie przy tego typu kosmetykach. To chyba jedyna ich wspólna cecha, no poza główną funkcją jaką jest ochroną przeciwsłoneczna.
  • Sun Ozon - mleczko do opalania SPF 20. Kosmetyk wyprodukowany dla Rossmana, dzięki czemu ma niską cenę - przestępną dla każdego. 200 ml kosztuje ok. 15 zł. Obala mit, że skuteczna ochrona przeciwsłoneczna jest droga. Tak jak wspomniałam na początku używałam głównie do ciała. Smarując się systematycznie (co 1-2h) podczas plażowania. Konsystencja mleczka ułatwia aplikację, nie powoduje bielenia, czy mocnego błyszczenia skóry. SPF 20 nie zapobiegnie opaleniu, lecz chroni przed poparzeniem słonecznym osoby o średniej karnacji lub ciemnej. W przypadku bardzo jasnych cer polecam jednak sięganie po wyższe filtry (o czym poniżej). Moje ciało od dzieciaka opalało się szybko, na brązowo. Dlatego to mleczko spełniło swoją funkcję, po dłuższym czasie nabrałam lekkiej opalenizny, bez efektu rumienia czy poparzenia. Dawało też przyzwoity poziom nawilżenia. Niestety nie zużyłam całej buteleczki, a na opakowaniu nie widzę informacji ile czasu po otwarciu kosmetyk zachowuje swoje właściwości.
  • Floslek - ochronny krem do opalania SPF 30. Trochę droższy od poprzednika, 100 ml - ok. 19 zł. Ale otrzymujemy też wyższy filtr oraz wodoodporną formułę. Ma bardziej gęstą konsystencję, lekko bieli po rozsmarowaniu na skórze i pozostawia połysk. Używałam do dekoltu i twarzy. Na działce/ plaży czy podczas biegania. Zapewnił prawidłową ochronę przeciwsłoneczną. Kosmetyk przeznaczony do cery normalnej i wrażliwej, ale nie przyczynił się do powstawania nowych zmian trądzikowych na mojej problematycznej cerze. Wypróbowałam również pod makijaż (według zapewnień producenta) i niestety nie zdał egzaminu. Podczas upałów skóra twarzy niesamowicie mi się pociła. O ile bez makijażu to żaden problem, można pot wytrzeć/ odcisnąć o chusteczkę higieniczną - to makijaż po prostu psuje. Tutaj ważny przez 9 miesięcy od otwarcia. Mam zamiar po niego sięgać jeszcze w sezonie zimowym, podczas korzystania z nart biegowych, bo gęstsza konsystencja dodatkowo ochroni przed mrozem. 
  • SVR - Lysalpha krem SPF 50 Wysoka ochrona przeciwsłoneczna. Z półki dermokosmetyków, 50 ml niestety kosztuje dużo więcej ok. 60 zł. Ale znowu mamy wyższy poziom ochrony, oraz kosmetyk skierowany do osób z problematyczną cerą. Kupiony przeze mnie typowo do stosowania na skórę twarzy i dekoltu, gdzie nie zależy mi na opaleniźnie (twarz zawsze można podkolorować w makijażu - pudrem brązujacym). Gęstsza konsystencja dobrze rozprowadzająca się po skórze, wystarczy niewiele na pokrycie większych powierzchni skóry. Tutaj także zaobserwowałam lekkie bielenie/ zasinienie bladej skóry i połysk. Ale pod makijaż sprawuje się korzystniej niż Floslek. Skuteczny oraz bezpieczny dla trądzikowców! Byłam zadowolona. Okres ważności po otwarciu 12 miesięcy, więc jest jeszcze szansa na zużycie. 
Na szczęście wymienione przeze mnie produkty spisały się tak jak powinny, ochroniły skórę przed poparzeniem czy opaleniem (jeżeli chodzi o twarz, dekolt). Było to lato korzystne dla mojej cery, nie powstały nowe zmiany trądzikowe. Co często i gęsto miało miejsce, gdy opalałam się nie przywiązując wagi do ochrony przeciwsłonecznej (nastoletnie błędy). 

Dla zainteresowanych składy, na samej górze Sun Ozon, po środku Floslek, a na samym dole SVR (opakowanie niestety wyrzuciłam):

Skład: Aqua (Purified Water), Ethylhexyl Methoxycinnamate, Methylene Bis-benzotriazolyl Tetramethylbutylphenol, Dicaprylyl Carbonate, Butylene Glycol, Octocrylene, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Isohexadecane, Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Glycerin, Glyceryl Stearate, Peg-100 Stearate, Tridecyl Salicylate, Behenyl Alcohol, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Bis-Ethylhexyloxyphenol Methoxyphenyl Triazine, Potassium Cetyl Phosphate, Decyl Glucoside, Zinc PCA, Tephrosia Purpurea (Wild Indigo) Seed Extract, Tiliroside, Polyacrylate-13, Xanthan Gum, Squalane, Polyisobutene, Sorbitol, Polysorbate 20, Sorbitan Isostearate, Tocopherol, Disodium EDTA, Triethanolamine, Propylene Glycol, BHT, Phenoxyethanol, Chlorphenesin, O-Cymen-5-Ol, Parfum (Fragrance).

Mogę polecić Sun Ozon, Floslek i SVR. Chociaż są to kosmetyki przeznaczone dla innych typów skóry/karnacji.  Średnią ochronę (spf 20) jaką daje Sun Ozon - osobą o lekko oliwkowej karnacji. Dla bladolicych natomiast lepiej sprawdzi się wymieniony wyżej Floslek (spf 30) i SVR (spf 50). SVR jak na dermokosmetyk przystało skierowany jest też do bardziej wymagających cer - trądzikowych. 

A Wy z jakiego produktu chroniącego od słońca korzystałyście minionego lata? Co polecacie na przyszłość? Czekam na Wasze komentarze. 

Komentarze

  1. Hmm... Ja używałam jeden balsam do ciała na spółę z synem, o ile się nie mylę z Perfecty. Do filtrowania ciała jednak nie przywiązuję większej wagi, troszkę słonka tu i ówdzie mi się podoba (tylko zaznaczam, że nie leżakuję na plaży i nie opalam się specjalnie). Także filtr do ciała tylko nad wodą. A na twarz lubię nakładać La Roche-Posay. Mam ten "kolorowy", więc zastępował mi podkłady / kremy tonujące :D 2w1 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perfecte miałam w zeszłym roku, albo dwa lata temu. Tak słonko na ciele się przyda - dlatego ja chronię jedynie spf 20, bo nie chciałam poparzenia. A byłam blada jak surowy kurczak!

      Te kolorowe do twarzy dla mnie za ciemne:/

      Usuń
  2. Jeżeli chodzi o ciało to stosowałam olejek w sprayu z Sun Ozon właśnie. Miałam wersję 30SPF, sprawdził się bardzo dobrze. Na twarz nakładałam emulsję matującą Vichy 50SPF (genialna!). A pod koniec wakacji próbowałam używać i zużyć krem matujący z Ziai - taki sobie był.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę pamiętać;) Tą emulsję Vichy chciałam wypróbować.

      Usuń
  3. mam ten filtr z floslek, czas go otworzyć bo jeszcze go nie używałam, szkoda, że nie nadaje się pod makijaż ale ja akurat nie zawsze nawet do pracy się maluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile chcesz filtrować się w jesień/zimę (a czasami warto) to otwórz, jak nie to poczekaj na lato:)

      Usuń
  4. Ja właściwie nie używałam niczego, bo jak wyjeżdżałam nad morze to już nie było takiej pogody, żeby się opalać, a ja i tak za tym nie przepadam - mam zbyt wrażliwą skórę :)

    zdrowotnieiradosnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się nam tylko wydaje, że słońce jest słabe, a swoje działa.

      Usuń
  5. Do ciała używałam Piz Buin, do tego męczyłam zapas emulsji Avene której nie byłam w stanie używać do twarzy. Poza tym w podobny sposób zmęczyłam słynną emulsję matującą z Vichu. Do twarzy sięgnęłam po filtry z LRP i niezastąpiony sztyft z LRP. W przyszłym roku pewnie postawię na podobne produkty plus kupię filtr z Ducray.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym sztyfcie z LRP czytałam u Strilingi i też była zadowolona;)

      Usuń
    2. To naprawdę pomocna sprawa, do tego ochrona ust na wysokim poziomie, a tego od jakiegoś czasu mi brakowało.

      Usuń
    3. Do ust i znamion używałam taki malutki słoiczek kiedyś z filtrem spf 50, ale co to było? Ziaja może?

      Usuń
    4. Nie znam tzn. nie kojarzę. Wcześniej sięgałam po jakieś tam sztyfty z SPF, po czym stwierdziłam, że potrzebna mi porządna fotostabilna ochrona. No i plus taki, że na znamiona także w sam raz. Do tego jest wydajny i ma praktyczne opakowanie.

      Usuń
    5. Sztyft na pewno praktyczniejszy niż słoiczek. Bo i od wysokiej temperatury zawartość potrafiła "pływać".

      Usuń
  6. Na twarz - krem z filtrem Bielendy (od sierpnia), a na ciało chyba jakieś mleczko Ziai, dokładnie nie pamiętam ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zachowaj kulturę osobistą, nie obrażaj mnie, ani innych blogerów. Nie wklejaj linków. Masz pytanie - pisz, odpowiem tutaj lub w osobny poście jeżeli temat będzie wymagał rozwinięcia. Zawsze możesz też napisać do mnie maila, a ja najszybciej jak będę mogła odpiszę!