Food Book lactosefree - czyli to co jem w ciągu dnia | po raz pierwszy

Pomyślałam ostatnio w kontekście mojego odżywiania, bo często pojawiają się o nie pytania, że forma słynnego na youtubie food book'a, może być interesująca dla moich czytelników. Jeśli Ci się spodoba, koniecznie zostaw komentarz, bym wiedziała, czy jest sens publikować tego typu posty częściej, może cyklicznie? 

W ten sposób będę mogła podzielić się z Tobą swoimi ulubionymi przepisami, które znalazłam w sieci czy książkach kucharskich, z których korzystam. Albo po prostu moją improwizacją w kuchni, bo często gotuję z tego, co zostało po poprzednich kulinarnych eksperymentach. Nie lubię, gdy coś zostaje, psuje się i ląduje w koszu na śmieci. 

Z założenia będzie prosto, bo, pomimo że lubię gotować, to lubię, by było szybko. Max. 30-45 minut na przygotowanie głównego posiłku dnia, czyli obiadu, czasami obiado-kolacji. Tak, by resztę czasu w ciągu dnia poświęcić na inne obowiązki oraz przyjemności. 

Nie jestem dietetykiem (choć swoją pracę licencjacką na kosmetologii pisałam właśnie z dietetyki), nie liczę kalorii ani mikro i makro składników. Po prostu zdrowy styl życia i odżywiania jest moim priorytetem. Gotuję prosto, bez laktozy i w większości przypadków bezmięsne potrawy, bo sporadycznie pojawia się ryba oraz jajka, które to weganie również ze swojej diety wykluczają. 

Nie jestem ani wegetarianką, ani weganką, chociaż często korzystam z wegańskich przepisów, nie da się mnie do żadnej istniejącej grupy (chyba że o czymś nie wiem) zaliczyć, ale szczerze nie mam na to ciśnienia. Robię to, co uważam za słuszne i dobre dla mojego ciała, a czy mam rację, czy nie, to się dopiero okaże na przestrzeni lat, a może nigdy się nie dowiem? Pokażę tylko, że bez codziennej porcji mięsa może być smacznie i można zaspokoić głód na długie godziny. Może Cię zainspiruję do nowych smaków/potraw?

ŚNIADANIE






To najważniejszy posiłek w ciągu dnia, na pewno o tym słyszałaś/łeś. Jedna z moich klientek powiedziała mi kiedyś, że to nagroda za to, że wstała. Również tak uważam i nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez zjedzenia czegokolwiek. Lubię też ten moment trochę przedłużać, jeżeli chodzi o weekend, jeść w szlafroku na balkonie, a wiosna-lato temu, jak najbardziej sprzyja.

Ze śniadaniami to u mnie tak, że, jak coś mi zasmakuje, to mogę jeść to do znudzenia tygodniami. Tak było z koktajlem, na który przepis publikowałam tutaj. Oraz ze śniadaniem, które dziś publikuję. Powstało z potrzeby chwili, wykorzystując to, co było już w domu. Co do sposobu gotowania kaszy jaglanej posłużyłam się podstawowym przepisem z książki "Qmam kasze" Maia Sobczak. Ponieważ przepis był na dwie porcje, zrobiłam z połowy.
1 porcja:
  •  pół szklanki kaszy jaglanej
  •  pół łyżeczki oleju kokosowego 
  • szczypta pieprzu
  • woda w proporcjach 1:2 lub 1:2,5
  • garnek z grubym dnem
+ kurkuma (to mój pomysł, ponieważ kurkuma nie daje właściwie smaku, a ma bardzo korzystny wpływ na organizm o czym przeczytacie m.in. tutaj)
Kaszę przesypać na sito, przelać zimną wodą. W garnku rozpuścić olej kokosowy, dodać szczyptę pieprzu, podprażyć kaszę i zalać wodą. Gotować, aż wchłonie całą wodę, mi to zajmuje ok. 10-15 minut. Pozostawiam kaszę na chwilę do ostygnięcia, nie lubię takiej gorącej. Na ogół w tym czasie idę wziąć prysznic. I tak od przebudzenia do śniadania muszę poczekać te 30 minut, z racji zażywania leków na niedoczynność tarczycy.

Jako dodatki wybrałam konfiturę z malin oraz pieczonego banana z cynamonem (piekłam w czasie gotowania kaszy) i odrobinę syropu z agawy, może być miód czy syrop klonowy. Ja miałam syrop z agawy kupiony do jakiegoś innego przepisu, ale już nie pamiętam jakiego. Pieczonego banana już gdzieś wcześniej widziałam, próbowałam jako deseru, ale solo mi nie przypadł do gustu. Za to z kaszą fajnie ją uzupełnia, urozmaica.

2 ŚNIADANIE

Jak się okazało, śniadanie o godz. 9 było bardzo sycące! Więc drugie śniadanie było skromne, w ogóle od kilku tygodni staram się wsłuchiwać jeszcze bardziej w swoje ciało. Pilnuję, by pić 1,5-2 l wody dziennie. Rozróżniać pragnienie od głodu i jeść, by żyć, a nie żyć po to, by jeść. Dwa orzechy brazylijskie, ponieważ to najbogatsze źródło selenu. Nie chcę powielać treści, które są już dostępne w sieci, dlatego odsyłam cię tutaj. Oraz świeży sok z jabłek i owoców granatu Marwit. Ten był trochę dla mnie za słodki, mój ulubiony to grejpfrutowy, ale akurat nie było w sklepie i małżonek kupił mi taki.

Sok jednodniowy Marwit jest wyciskany i nie pasteryzowany, dlatego sięgam po nie czasami, gdy najdzie mnie ochota. Lub na szybko, gdy jestem poza domem i chcę ugasić na godzinę-dwie głód i pragnienie w jednym. Jest to też jeden z nielicznych soków w opakowaniu szklanym, co wybiera chętniej zamiast plastiku i jest łatwo dostępny.

Czasami sok robię sama, za pomocą sokowirówki, którą kupiliśmy, jak mnie pamięć nie myli 2 lata temu. Tak na próbę, czy będziemy regularnie robić soki. Ostatecznie wyszło tak, że pierwsze tygodnie był ogromny zapał, prawie codziennie sok, później częstotliwość malała praktycznie do zera przez kolejne miesiące. Aż znowu zaczęłam z niej korzystać jakiś miesiąc temu. Ponownie mój zapał osłabł, więc na wyciskarkę raczej się nie zdecydujemy. Dla mnie ważne w pierwszej kolejności jest spożywanie owoców i warzyw w surowej formie, dopiero później smoothie i soki.

OBIAD

Przeważnie jem o godz. 16 - 16.30, chyba że coś pokrzyżuje mi plany, to przesuwam o godzinę wcześniej lub później. Tym razem przygotowałam go z tego, co miałam w kuchni i wyszły mi 3 porcje.
  • 3 łyżki oleju rzepakowego 
  • cebula
  • pół dużej cukinii
  • 4 duże pieczarki
  • mały słoik pomidorów
  • pół słoika przecieru pomidorowego
  • przyprawy: wędzona papryka, chili, zioła prowansalskie, pieprz, drożdże nieaktywne (mają lekko serowy posmak), sól już na talerzu

Wszystko gotowałam chwilę, aż zmięknie w średniej wielkości garnuszku. Wrzucając w kolejności, takiej jak wymieniłam produkty. W międzyczasie ugotowałam makaron soba 100 gramów suchego/ na 1 osobę. Bardzo szybko się go robi, wystarczyło mi 4 min. Można użyć jakiegokolwiek innego, ale akurat miałam taki w kuchni. 

PICIE WODY

Aby pić więcej wody, od kilku dni przygotowuję dla siebie i męża dzbanek 1,5 l z wyciśniętym sokiem z jednej pomarańczy i jednej cytryny. To świetna i zdrowsza alternatywa dla wszelkich sklepowych soków, a nawet napoi gazowanych, które mój mąż bardzo lubi. Osobiście piję też wodę w czystej postaci oraz herbaty ziołowe. Akurat dzień, w którym robiłam zdjęcia do tego postu, był słoneczny i nie miałam takiej ochoty na ciepłe napoje. 

W wyrobieniu nawyku picia wody pomaga mi aplikacja na smartphonie hydro. Jest darmowa, a ja korzystam z niej od przeszło miesiąca, więc mogę śmiało polecić! Bo to właśnie dzięki niej pilnuję, by regularnie nawadniać organizm. Wcześniej cały dzień wytrzymywałam na jednej szklance wody! Trochę też z obawy przed korzystaniem z publicznych toalet. Aplikacja co godzinę daje o sobie znać hasłem "pij wodę i dbaj o siebie". Zapotrzebowanie na wodę ustalasz według wagi swojego ciała, pogody czy jest słonecznie, czy nie oraz aktywności fizycznej. Odhaczasz jednym kliknięciem każdą porcję wypitej wody, na pojemność filiżanki, szklanki itd. Proste! 

KOLACJA

Ponieważ 28 marca rozpoczęłam kurację odrobaczającą (brzmi koszmarnie, ale napiszę o tym później, jeśli jesteś ciekawa/y) ograniczam spożywanie produktów mącznych. Dlatego na kolację o godz. 20 wybieram sałatkę. Przygotowuję "na oko" tak by zapełnić cały mały talerz. Siekam sałatę lodową, 1 pomidora, 3 ogórki małosolne, kilka oliwek. Doprawiam pieprzem, pastą tahini (ok. dwóch łyżeczek) oraz piekielnie ostrym sosem sriraha (kilka kropli). Połączenie tych dwóch sosów poznałam przy okazji innego przepisu i całkiem  mi zasmakował. 

Wprowadzam z życie też kolejny nawyk, chodzenia szybciej spać. Zamiast przesiadywać do 2-3 w nocy, do łóżka kładę się najpóźniej o północy. Dzięki czemu nie odczuwam głodu i konieczności jedzenia w nocy, co do tej pory często, prawie codziennie miało miejsce. 

Tego dnia nie ćwiczyłam ani nie robiłam nic, co wymagałoby ode mnie większego wysiłku, kurowałam się w ostatnich dniach choroby. W bardziej intensywne dni jem jeszcze jeden posiłek. Ale nic straconego, jeśli Ci się spodoba ten post, mogą pojawić się kolejne. 

Daj znać, co o tym myślisz? Może podzielisz się ze mną swoim ulubionym przepisem?

Komentarze

  1. Fajnie, że o tym piszesz, czekam na Twoje ulubione przepisy!
    Też uwielbiam dania wegańskie/wegetariańskie, bo przede wszystkim skupiam się na dużej ilości warzyw w diecie. Uwielbiam przepisy z jadłonomii, to moja ulubiona książka kucharska, zresztą leży teraz koło mnie na biurku, bo dzisiaj też coś z niej gotowałam. Tylko czasem "kotleta" dorzucę :D
    U nas sokowirówka idzie w ruch regularnie, najbardziej lubię sok marchew-seler naciowy-burak. Czasem robię marchew-jabłko-pomarancza z kurkumą i wanilią, ale tylko czasem, bo jest strasznie słodki.
    Jem dużo jajek i innego białka zwierzęcego, bo na samych warzywach szybko robię się głodna i brakuje mi energii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię książkę Jadłonomi chociaż na dłuższą metę smaki mi się zlewają, ale nie powiem, że dużo się od niej nie nauczyłam, np. doprawiania dań wegańskich :)
      My jesteśmy za leniwi z myciem sokowirówki hehehe.
      A kwestia bycia głodnym po samych warzywach to warto dorzucić strączki i makarony też swoje sycą, no i nie można zupełnie eliminować tłuszczy, co wiele osób też wtedy robi i nagle faktycznie ciężko na samej sałacie.

      Usuń
  2. Myślę, że super, żebyś pisała o tym u siebie, na pewno wielu osobom się to przyda :) Ja jednak, nie ukrywam, jadam zupełnie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak właśnie pomyślałam i zdaję sobie sprawę, że jestem pewnie w mniejszości :p Ale może jakiś przepis wpadnie Ci w oko i zainspiruje do spróbowania chociaż ten dzień, dwa więcej w tyg.

      Usuń
  3. Bogusiu
    jeśli masz problem ze spadkiem wagi to śniadania polecam białkowo-tłuszczowe :)
    węgle do minimum i raczej w drugiej części dnia
    no i soki - wiem, że tyle się o nich dobrego pisze, ale zdrowiej jest zjeść tą marchew czy buraka niż pić sok z nich :)
    i ja owoców nie jadam wcale bo widzę, że po nich mam większe parcie na jedzenie, ale mam ewidentnie problem z węglowodanami i lepiej się czuję na duuuuużej ilości tłuszczy + warzywa, tłuszczy+białko (roślinne lub zwierzęce)
    i waga też zaczęła spadać w dół :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez zauwazylam , ze po weglowodanach i owocach robię się szybko głodna

      Usuń
    2. to jest jakiś problem z węlami i cukrami prostymi
      musiałabym porobić badania na IO choć kiedyś było oki - diabetolog powiedział mi wtedy, że mam jeść niskowęglowodanowo bo mam duże spadki cukrów (hipoglikemia) a od tego tylko krok od IO :)

      Usuń
  4. Ha, to nie takie proste białkowo-tłuszczowe śniadanie na diecie bez mięsnej :P
    Tak jak pisałam, wolę też zjeść warzywa niż wpić w soku, sok to dodatek i właśnie wtedy, gdy nie mam czasu na przyrządzanie niczego innego :) Raczej nie piję soków codziennie.
    Ja nie czuję się głodna po węglowodanach, wszystko zależy od porcji, po za tym do każdego dania jest jakiś dodatek tłuszczu czy to w formie oleju, czy np. sosy tahini który jest z sezamu :P albo orzechy ;)
    Waga już zaczęła spadać w dół, ale o tym innym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super :)
      ja o tych sokach dlatego napisałam, poniewaz ma on wyzsze IG niz samo warzywo :)

      Usuń
    2. Tak z indeksem to się zgadzam:) Dlatego też odpuszczam zakup wyciskarki wolnoobrotowej,jak będę miała ochotę na taki sok to po prostu go kupię.

      Usuń
    3. Wiadomo,ze lepiej, latwiej wypic sok niz zjesc taka ilosc owowocow I warzyw. Poza tym zjadajac owoce organizm dluzej go trawi wiec jest to duzy plus dla jelit. A sok przez nas zazwyczaj przeleci jak woda.
      Ja zauwazylam u siebie skoki cukrow, kurcze od miesiecy mnie zastanawialo dlaczego tak zle sie czuje po kawie

      Usuń
    4. Po bananie czy jakims objedzie. Ale to bede jeezcze konsultowala z lekarzem. O odrobaczywaniu chetnie sie cos dowiem. To Wazne jesli sie ma zwierzaki.

      Usuń
    5. Kasiu zgadzam się, sok przeleci i tyle, a owoce na dłużej ten brzuch wypełniają i jelita lepiej pracują. Ja po bananach czuję się dobrze, spadki energii miałam po obiedzie mięsnym,teraz tego problemu nie mam.
      O odrobaczaniu na pewno napiszę :)

      Usuń
  5. Uważam, że posty na tematy żywieniowe oraz te, o których wspomniałaś w treści postu (odrobaczanie itd.) mogą być ciekawe, a przede wszystkim są to tematy, o których pewnie nie wszyscy wiedzą i być może kogoś zachęci to do zapoznania się z tematem.

    Ja staram się jeść zdrowo, ale jem mięso (tylko w weekendy), jajka itd. Próbowałam wyeliminować je całkowicie, aby przekonać się czy taka dieta mi służy. Przyznam jednak, że samo poczucie, iż tkwię w jakimś reżimie nie było dobre... Oczywiście mięso i jajka kupuję organiczne. Poza tym jeśli nie chce się korzystać ze strączków w puszce, bądź co bądź konserwowanych, to samo namaczanie ich i gotowanie było strasznie czasochłonne. Nie wspomnę o przygotowaniu całej potrawy. Z kolei bez strączków i bez węglowodanów (ileż można jeść makaron z warzywami) szybko robiłam się głodna a nie mam czasu i ochoty stać w kuchni pół dnia i skupiać się przez pół dnia na gotowaniu. Nadal odkrywam nowe smaki, uczę się robić nowe potrawy i to jest fajne. Szału na smoothie nie rozumiem, nie chciałoby mi się myć kazdorazowo blendera. Super, jeśli Twoje samopoczucie poprawia się dzięki diecie! Czekam na dalsze posty z tej serii i pozdrawiam serdecznie!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu dziękuję za komentarz.
      Rozwinę temat diety właśnie w formie foodbooków bo one najlepiej obrazują co i jak:) Odrobaczanie to temat rzeka, posłużę się tym, co mnie skłoniło do podjęcia tej decyzji i moimi wrażeniami na ten temat. Chcę też napisać o jednodniowych głodówkach.

      Osobiście nie czuje "reżimu", ale decyzji nie podjęłam z dnia na dzień, to był proces, który trwał no i oczywiście dalej nie jem w 100% wegańsko, więc mam furtkę awaryjną. Ale rozumiem co masz na myśli, też tak się czułam np. po miesiącu albo kolejnych miesiącach diet np.z vitalią czy po treningu, gdzie musiałam ważyć każdą porcje, gotować według wytycznych itd. Obecna dieta mi odpowiada i to chyba najważniejsze.

      Moczenie strączków jest upierdliwe i przyznaje, że sięgam też po te z puszek.
      Smoothie od czasu do czasu ok, ale nie codziennie, mycie blendera ręcznego to właściwie opłukanie zaraz po przygotowaniu, gorzej z sokowirówką! Ale mój blender nie radzi sobie np.z jarmużem czy twardszymi warzywami, czego trochę żałuję i rozglądam się za nowym sprzętem. Nie chce jednak by jego cena była w tysiącach, bo bez przesady, to tylko sprzęt kuchenny...

      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Ja wybieram smoothie - duże lepsze od soków, można zmiksować całość owocu/warzywa i nie tracimy żadnych cennych właściwości. Poza tym są bardzo smaczne i można w jednej porcji zmieścić 2-3 porcje warzyw i owoców. Moje ulubione to te z bananem, szpinakiem i do tego dodatek jabłka/gruszki/truskawek. Czasem dodaję mleka, ale najczęściej wystarcz odrobina wody. Używam blendera ręcznego z wysokim naczyniem i nie ma problemu z myciem, wystarczy, że od razu przepłuczę końcówkę i naczynie samą wodę i wszystko ładnie schodzi - grunt to nie odstawiać na później, bo zasycha. :p Myślę, że tego typu posty są bardzo fajnie, chętnie podpatruję od innych pomysły na roślinne obiady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Kasiu nie mam dobrego sprzętu do smoothie, poprzednie 2! urządzenia odmówiły posłuszeństwa. Mój blender ręczny nie radzi sobie np. z burakami, jarmużem itd. Rozglądam się za czymś nowym, ale nie chcę by to był zbytnio kosztowny sprzęt.Tak, szybkie przepłukanie rozwiązuje problem mycia, gorsza jest sokowirówka, która ma kilka tych zbiorników i sitko.
      Też lubię podglądać co jedzą inni, czerpię z tego inspirację, więc chętnie będę o tym pisać częściej.

      Usuń
    2. To prawda blender musi mieć odpowiednią moc, ale teraz tego typu sprzęt jest dużo tańszy (sam blender bez tych wszystkich ekstra dodatków, których się i tak nie używa). Ale jak z każdym sprzętem nauczyłam się stopniowo jak sobie ułatwiać miksowanie poszczególnych rzeczy (odcinać grubsze gałązki w jarmużu, tarkować niektóre warzywa itp.), a także w jakiej kolejności, co też pomaga. Trzymam kciuki, żebyś znalazła kiedyś swój blender-ideał. :D

      Usuń
    3. Mi marzy się termomix. Wkurza mnie to, że mam kilka sprzętów kuchennych a tak miałabym wszystko w jednym. Jednak cena na razie mnie odstrasza.

      Usuń
    4. Kasiu tak, mój bleneder ma już 6 lat, ten pojemnik z ostrzem do siekania niestety uległ zniszczeniu. Szukam mam kilka typów, więc może wkrótce:)

      Anonimie, termomix też rozważałam, ma go moja siostra, ale i tak robi część rzeczy w innym robocie kuchennym. Dla mnie cena termomixa jest nie do zaakceptowania, prawie 5 tys. to mój samochód był w podobnej cenie hehhe.

      Usuń
    5. U nas tez szybko padaly blendery i zrezygnowani kupilismy najtanszy z tesco i poki Co sie sprawdza

      Usuń
    6. Mój ręczny działa, ale to do rozdrabniania nie. No nic chcę wyeksploatować na maksa to, co mam.

      Usuń
  7. Ja też chętnie widziałabym u Ciebie posty kulinarne, zwłaszcza, że mamy podobne podejście - ja nie jem mięsa, rybę sporadycznie, stopniowo ograniczam nabiał, ale jem jajka. Nieustannie szukam inspiracji na śniadania i kolacje (obiady jadamy w pracy), bo tu szybko nam się smaki nudzą. Od lat pilnuję picia wody i zazwyczaj mi się to udaje bez żadnych przypominaczy, ale jak czasem pomyślę, że będąc dzieckiem (i ogólnie w czasach szkolnych) potrafiłam wypić szklankę herbaty do śniadania i drugą szklankę do kolacji, i nie pić zupełnie nic w czasie lekcji w szkole, to aż mnie ciarki przechodzą - dziwne, że nie wyschłam na wiór ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za takie miłe przyjęcie postu:) Obiady zamawiasz gdzieś specjalnie, czy macie stołówkę/restaurację/katering? Ja rozważam katering w sytuacjach awaryjnych, ale trochę wkurzające jest to, że trzeba zadeklarować się do 8 rano, a mi tak naprawdę w ciągu dnia dopiero się okazuje, czy zdążę coś ugotować czy nie koniecznie. Wtedy po prostu stołujemy się na mieście.
      Heheh nie wyschłaś na wiór, chociaż Twój organizm w tym czasie na pewno był bardzo odwodniony. Super, że teraz już nie potrzebujesz żadnych przypominaczy, ja jeszcze z nich będę korzystać przez jakiś czas, by mieć pewność, że nawyk wszedł mi w krew.

      Usuń
  8. ja już mam za sobą i liczenie kcal, rozkłady makro, wege i to wszystko sprowadziło mnie do jednej lekcji: słuchać organizmu. Dzisiaj, podobnie jak Ty stawiam na zdrowe, sprawdzone posiłki. Choć po mięso sięgam praktycznie codziennie, to lubię wegetariańskie i wegańskie odmiany różnych potraw.

    Ostatnio zajadam się sławnym brownie z fasoli i pasztetem selera. W weekend mam ochotę na wypróbowanie przepisu na pasztet z soczewicy, zobaczymy co z tego eksperymentu wyjdzie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, podglądam Twój instagram namiętnie! :) I dobrze, że zaczęłaś słuchać swojego organizmu, na pewno płyną z tego same korzyści.
      We współczesnym świecie, często słuchamy trenerów, dietetyków, lekarzy, kolegi,koleżanki, rodziców, a często zapominamy po prostu słuchać swojego ciała, które nieraz mocno się buntuje na te wszystkie diety i co rusz nowe wymysły marketingowców.
      Nie neguję jedzenia mięsa, jeżeli ktoś czuje się dobrze, proszę bardzo:) Mój mąż też ma wybór, ale skoro mu się nie chce gotować to je to co ja. Ja natomiast zawsze po mięsie byłam ospała, zmęczona, zalegało mi godzinami w brzuchu. Po wołowinie było mi nie dobrze cały dzień.

      Brownie z fasoli uwielbiam! Robiłam też ciastka czekoladowe z fasoli i równie pyszne i chyba szybciej w przygotowaniu/pieczeniu. Pasztet z selera jadłam, chociaż nie robiłam osobiście za to z soczewicy tak i bardzo mi smakował! Polecam też pierogi z zieloną soczewicą, tylko w oryginale soczewica była cała, a ja ją zmieliłam, co skutecznie oszukuje mięsożerców :p

      Usuń
  9. Bogusiu, widzę, że jesteśmy do siebie podobne! Też unikamy laktozy (jajka całe szczęscie są ok), łączymy kuchnię wegańską z okresowym burgerem. U mnie niestety odpada bardzo dużo rzeczy związanych z owocami, bo... nie mogę jeść jabłek, które są podstawą 90% soków :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karo, masz alergię na jabłka? Wielka szkoda! Sok z cytryny też fajnie się sprawdza w różnych sokach warzywnych np. z natką pietruszki :)

      Usuń
    2. Oo i gruszki też są spoko!

      Usuń
  10. Świetny patent z tą wodą. Ja dodaję zazwyczaj 2-3 plasterki cytryny, ale wyciśnięta pomarańcza pewnie zachęca do picia jeszcze bardziej. Wypróbuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na taką ilość wody ta jedna pomarańcza tylko delikatnie podkręca smak, ale mąż chętniej taką pije niż zwykłą. I oczywiście wolę dodać pomarańczę, zamiast by miał pić soki gazowane, słodzone.

      Usuń
  11. Wszyscy wszędzie mówią pij wodę - polepszy się samopoczucie i cera. No to piję. 1,5 litra dziennie. Polepszenia skóry nie widzę (a staram się zjeść zdrowo, wiadomo czasem jakiś batonik wpadnie hihi) za to widzę częściej WC. Po każdej szklance wody muszę iść do toalety. Dobrze, że u mnie w pracy nikt nie interesuje się tym ile razy wychodzę. Ale pewnie po prostu coś ze mną nie tak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta początkowo też chodziłam co chwilę do toalety, teraz już jest lepiej. Ważne by też wodę pić stopniowo, łyk po łyczku nie od razu całą szklankę, bo przez nas przelatuje? Czy jakoś tak. 1,5 l to minimum, najlepiej tak 2 ;) A cera stopniowo się poprawi. Batoniki i słodycze nie ułatwiają sprawy :P

      Usuń
  12. Chetnie przeczytam kolejne wpisy z tej serii. Interesuja mnie szybkie dania i pomysly na lunche do pracy. Zostal mi jeszcze ostatni tydzien 42 dniowego postu dr Dabrowskiej, potem wychodzenie, wiec ciagle szukam fajnych przepisow warzywno-owocowych. Juz mam liste kilku od vegenerata. :) Uwielbiam kulinarne inspiracje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo moja przyjaciółka też przechodzi właśnie post dr Dąbrowskiej, ale tylko taki 2 tyg. - tydzień postu, tydzień wchodzenia czy jakoś tak. A już ma pierwsze kg na minusie. I czuje, że organizm się oczyszcza. A tak Ty się czujesz? Jak efekty?

      Pewnie, nowe posty będą się pojawiać, więc zaglądaj do mnie co jakiś czas.

      Usuń
  13. Przepis na obiad zapisany!

    Przy okazji, widzę, że przydałoby Ci się profesjonalne logo na bloga. Wykonam takie za niewielką cenę, zapraszam do kontaktu i do obejrzenia mojego portfolio http://www.dsgrafika.portfoliobox.net/
    Pozdrawiam!

    dsdesign010@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Apetycznie wyglądają Twoje dania, skusiłabym się. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej Bogusiu! Jest nazwa na dietę kóra stosujesz to FLEKSITARIANIZM. Pozdrwaiam! Super post i chcemy więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! pierwsze słyszę, ale coś w tym jest! Super;) Będzie więcej, również pozdrawiam.

      Usuń
  16. Zgadzam się co do śniadań w 1000% :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawy post.
    Bogusiu, po lekturze w grupie na fb o Hashimoto, zmieniłam moment dawkowania euthyroxu: biorę wieczorem przed spaniem. Dzięki temu jestem w stanie wstać i obudzić się bez większych trudności (jak wtedy, gdy stosowałam rano). Z moich osobistych doświadczeń, mogę polecić te zmianę. Niestety nie mam dokładnego źródła, które mogłabym przekazać. Moze ktoś kojarzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie chcę takiej decyzji podejmować sama. Poza tym powinno być na czczo a to co najmniej 8h bez jedzenia. Z ciekawości spytam endokrynologa co on o tym myśli.

      Usuń
  18. Ojej, jesz jak wróbelek :) Ja jem i więcej posiłków, i po prostu większe porcje - szczególnie ważne jest to dla mnie popołudniami/wieczorami, bo do późna się uczę i jeśli kiszki grają mi marsza, to nie mogę się skupić :< Dlatego jem mniej-więcej co 3 h: rano owsiankę, na zajęciach drugie śniadanie (typowo obiadowe danie przygotowane wcześniej w domu), po zajęciach talerz-dwa gęstej zupy-krem i jakiś mały deserek, potem jeszcze dwa posiłki - czasem warzywa na patelnię, jajka na miękko, tofucznicę itp.

    A Twój post czytałam jedząc przepyszne chaczapuri domowej roboty. Na szczęście nie wierzę w te wszystkie odrobaczające czy odgrzybiające diety (a właściwie po prostu uważam, że 99% osób stosujących je robi to niepotrzebnie) i biała mąka mi niestraszna ;) Chociaż następnym razem zrobię na pewno z razowej - mam taką zasadę, że jak gotuję coś pierwszy raz to robię idealnie według przepisu i dopiero od następnego razu wprowadzam swoje zmiany. Szczególnie przydatne, jeśli się wcześniej danej rzeczy nie jadło - tak jak ja nigdy nie miałam okazji próbować słynnego gruzińskiego przysmaku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu to menu z dnia wolnego, więc tym bardziej nie potrzebowałam dużych porcji ;)

      Co do odrobaczania/odgrzybiania, też podchodziłam kiedyś sceptycznie, chciałam spróbować, próbuje i dam znać za jakiś czas obszernym postem o moich wrażeniach. Jak na razie bardzo na +. Też nigdy wcześniej biała mąka nie była i obca i nie wykluczam jej w przyszłości, ale na razie skoro się odrobaczam to nie będę psuć efektów tym czego się jeść przez ten czas nie powinno. ;)

      Też modyfikuje przepisy za drugim razem, chyba, że coś już w trakcie przygotowań mi nie pasuje :P

      Usuń
  19. Na pewno wykorzystam przepis na jaglankę z pieczonym bananem, aż mi ślinka pociekła!

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam jaglanke. Jem ja zawsze z dżemem własnej roboty. Ja stawiam na szybkie posiłki ale pilnuje by były wartosciowe i by warzywa zajmowały min 1/3 talerza. Uwielbiam wszelkie sałatki ale niestety teraz jest jeszcze słaby dostęp do świeżych i co najważniejsze niepryskanych warzyw. Niestety odchorowalam swoje gdy zimą jadłam kupna sałatę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domowy dżem <3 Robiliśmy, ale nam się już skończyły w tym roku będzie trzeba też zrobić. Ojej, aż tak? Ja zawsze warzywa kupuję w warzywniaku i oczywiście staram się kupować te sezonowe jeśli tylko taka możliwość.

      Usuń
  21. Mój największy problem? za mało piję, ale tak naprawdę totalnie mało. Ściągnę sobie aplikację o której piszesz i być może opcja z pomarańczą i cytryną i dla mnie będzie ratunkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki! Mi bardzo pomagają te przypomnienia:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zachowaj kulturę osobistą, nie obrażaj mnie, ani innych blogerów. Nie wklejaj linków. Masz pytanie - pisz, odpowiem tutaj lub w osobny poście jeżeli temat będzie wymagał rozwinięcia. Zawsze możesz też napisać do mnie maila, a ja najszybciej jak będę mogła odpiszę!