Tygodniowy plan posiłków.
Na początku miesiąca pisałam o tym: ile w lutym wydaliśmy na żywność dla 2 osób? Był to pierwszy tego typu eksperyment jeżeli chodzi o strefę żywienia, bo wcześniej szacowałam "na oko" i nie przyglądałam się tej kategorii z bliska. Po za sumą, którą wydaliśmy opisałam w skrócie jak wygląda nasza dieta/styl żywienia, oraz gdzie najczęściej robię zakupy i jakimi kryteriami się kieruję. Postanowiłam dalej kontynuować spisywanie wydatków żywnościowych w marcu.
Ale w ubiegłą niedzielę wpadłam na pomysł planowania posiłków na cały tydzień i robienia jednego dnia większych zakupów w Tesco i ewentualnie dokupienia w ciągu tygodnia chleba. Idąc za przykładem siostry, czytelniczek czy innych znanych mi osób. Byłam ogromnie ciekawa, czy taki sposób się u mnie sprawdzi oraz czy w efekcie końcowym będziemy wydawać mniej niż robiąc zakupy co 1-3 dni i codziennie podejmując decyzję - co na obiad? Dzisiaj dzielę się z Tobą moim skromnym doświadczeniem i liczę na pomoc z Twojej strony jeżeli masz w tym większą wprawę.
ORGANIZACJA
Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Zasiadłam z długopisem w dłoni i zanotowałam propozycję obiadów na najbliższe 6 dni (lista ląduje na lodówce). Niedzielę pozostawiłam wolną, bo najczęściej jedziemy do rodziców, a jeśli nie to jemy na mieście - potrzebuję jednego dnia odpoczynku od tych domowych obowiązków.Zapytałam oczywiście męża, czy ma jakieś konkretne danie, które chciałby zjeść w tygodniu. Jego odpowiedź: frytki! I to wszystko, zero jakichkolwiek podpowiedzi. Ale i tę sugestię uwzględniłam w planowaniu posiłków, a o reszcie zadecydowałam samodzielnie. I przedstawiłam mu menu na najbliższy tydzień do akceptacji bądź wniesienia ewentualnych poprawek na wypadek, gdyby czegoś szczególnie nie lubił, a ja o tym nie wiedziałam. Na szczęście nie było takiej potrzeby.
Równolegle notowałam listę zakupów (na małym bloczku z karteczkami), co do danego dania będę potrzebować? Weryfikowałam z tym co aktualnie znajduje się w lodówce lub zapasach (ryż/makaron/itp). Na tym etapie nie dzieliłam jeszcze na podkategorie, tylko wypisywałam pozycje jak leci z przepisu, który zamierzałam użyć, by nic nie umknęło mojej uwadze.
Następnie przepisałam listę "na czysto" z podziałem na kategorie jak to na powyższej fotografii. Tak jak są rozmieszczone produkty na sklepowych półkach (od wejścia do wyjścia). To bardzo pomaga mi w poruszaniu się po sklepie, bez błądzenia po innych nie interesujących mnie działach. Dzięki temu unikam też kompulsywnych zakupów "bo promocja", "bo ładne", "bo mam ochotę" itp. Nie muszę nic wykreślać z listy, wystarczy, że wychodząc z działu np. warzywa sprawdzę czy wszystko co na liście znajduje się już w koszyku. Wolną rękę daję sobie wyłącznie na dziale z owocami, bo poza tym co na liście, kupuję to co aktualnie apetycznie wygląda i na co oby dwoje mamy ochotę! Jeżeli jakiegoś produktu nie było w sklepie, brakujący element wpisuję w komórkę i przechodzę do kolejnego działu i kolejnego...
Udało mi się wyciągnąć małżonka na wspólne zakupy, niech wie ile to na co dzień wymaga ode mnie poświęcenia czasu.
OSZCZĘDNOŚĆ
Jeżeli chodzi o pieniądze to jeszcze nie umiem odpowiedzieć na pytanie - czy jest taniej. Ale na pewno udało się zaoszczędzić sporo czasu (a mówi się, że czas to pieniądz!). Nawet wcześniej nie pomyślałabym jakie to wygodne nie musieć każdego dnia (czy co drugi dzień) chodzić do sklepów spożywczych i taszczyć torbę z zakupami. Nawet z samego rana, mogłam przystąpić do przyrządzania zaplanowanych posiłków, gdy wiedziałam, że w ciągu dnia będzie tego czasu za mało. Pewnie do tej pory w takich sytuacjach sięgałam po coś szybkiego, gotowego nie do końca zdrowego, tak jak bym sobie tego życzyła.
Oczywiście w minionym tygodniu, musiałam pójść dwukrotnie po chleb, a pod koniec tygodnia zabrakło bananów i mleka roślinnego do porannej owsianki. Ale takie skromne zakupy to była tylko chwila i można było wstąpić do sklepu w drodze powrotnej do domu.
I to na razie wszystko co mam w tej kwestii do powiedzenia. Pozytywnie nastawiona (i zaskoczona) po minionym tygodniu zaplanowałam nadchodzący. I z listą wybieram się rano na zakupy, by zdążyć jeszcze przed kolejnym intensywnym dniem szkolenia.
Jeżeli jesteś ciekawa/y moich kolejnych doświadczeń - do tematu wrócę w podsumowaniu marca. Zostaw komentarz, a będzie mi ogromnie miło :)
Oczywiście w minionym tygodniu, musiałam pójść dwukrotnie po chleb, a pod koniec tygodnia zabrakło bananów i mleka roślinnego do porannej owsianki. Ale takie skromne zakupy to była tylko chwila i można było wstąpić do sklepu w drodze powrotnej do domu.
I to na razie wszystko co mam w tej kwestii do powiedzenia. Pozytywnie nastawiona (i zaskoczona) po minionym tygodniu zaplanowałam nadchodzący. I z listą wybieram się rano na zakupy, by zdążyć jeszcze przed kolejnym intensywnym dniem szkolenia.
Jeżeli jesteś ciekawa/y moich kolejnych doświadczeń - do tematu wrócę w podsumowaniu marca. Zostaw komentarz, a będzie mi ogromnie miło :)
Od kilku tygodni staram się planować posiłki w bardzo podobny sposób do Twojego Bogusiu :) szczerze nie koncentrowałam się zbytnio na oszczędnościach, ale na posiłkach i zakupach. Ostatnio mój grafik jest bardzo napięty a planowanie posiłków i jedne duże zakupy w tygodniu pomagają mi zaoszczędzić czas - serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPosiłki wybieram takie na jakie mam ochotę, zakupy robię na razie nie zwracając większej uwagi na ceny, zapisuję sobie owszem ile wydałam i ile niektóre produkty kosztują, ale czy tutaj będzie oszczędność to się dopiero okaże. Oszczędność czasu - gdy mamy go wiele - jest super!
UsuńBardzo ciekawy plan, życzę powodzenia :) Ja się niestety głodna zrobiłam ;)))
OdpowiedzUsuńNo tak, nie pomyślałam, że mogę narobić smaku na noc:p
UsuńSuper :) Planowanie posiłków wiele ułatwia. Ja odkąd mam taki jedzeniowy planer zaoszczedziłam więcej pieniędzy na jedzenie :) co do tej pory rzadko się zdarzało. No i oszczedność czasu:).Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak właśnie pomyślałam, że może uda się zaoszczędzić - ale to się okaże;) Pozdrawiam
UsuńTez planuje i organizuje ;)) Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńNa razie sprawia mi to frajdę, więc działam według planu:)
UsuńJa gotuje w niedzielę głównie zupy przeróżne i mrożę je w słoiczkach, w których mieście się jedna porcja. Przed snem wyciągam takie dwa słoiczki i na rano są rozmrożone, a ja mam obiad. Mrożę także hummus, pasty kanapkowe, klopsiki z kaszy itp. Jest tego sporo. Jem 5-6 razy w ciągu dnia i te słoiczki są idealne. Dziennie przed snem mieszam owies z jogurtem, pakuje do słoika na wierzch daję owoc, orzechy i syrop klonowy zakręcam i mam śniadanie do pracy (owiec jest idealnie miękki itp.). Od poniedziałku do piątku gotuję tylko warzywa na parze i kaszę, resztę mam z głowy :-) Pozdrawiam n. c. Anna
OdpowiedzUsuńŚwietny sposób Aniu:) Muszę popracować nad tym by gotować większe porcje zup i właśnie tak jak Ty - zamrozić. Inne rzeczy wolę raczej świeżo przygotowane. Pozdrawiam
UsuńZ obiadami to u mnie najgorzej niestety. Najlepiej jakby ktoś mi powiedział co mam ugotować to ja chętnie bym to zrobiła. Zawsze jest niestety to sakramentalne CO NA OBIAD?? Z zamiarem planowania to ja się noszę już ho ho ile czasu sama nie wiem. Najtrudniej pogodzić mi preferencje mojej rodzinki, bo mąż to wieprzowiny nie bardzo, a dorastająca córcia to na wszystko kręci nosem, a mały z tej całej ferajny to najmniej wybredny :)
OdpowiedzUsuńMam czasami wrażenie, że jest na to jakieś proste rozwiązanie tylko ja go jeszcze nie odkryłam :) Może ktoś z Was mi coś podpowie??? Będę dozgonnie wdzięczna :)
Usiąść wspólnie np. w niedzielę i poprosić każdego by wypisał na kartce swoje ulubione obiady i później skonsultować wspólnie - czy wszyscy je akceptują. Zrobić może jeden dzień w miesiącu w którym gotujesz coś na specjalne życzenie męża a innego dnia na życzenie córki (chodzi mi o potrawy, których nie lubią wszyscy) ;) Moja Mama całe życie dogadza każdemu gotując różnorodnie, jej to sprawia przyjemność, ale wiem, że też wymaga więcej czasu i pewnie wolałaby zrobić jeden obiad a nie jeden składający się z trzech.
UsuńKocham planowanie, zauważyłam jednak, że u mnie sprawdza się nietrzymanie planu w 100%, ale w ok 80:),daję sobie te 20% na spontan! No i czuję wewnętrzny luz i nie spinam się dzięki temu.
OdpowiedzUsuńSpontaniczne są śniadania i kolacje, ale zawsze kupuję takie rzeczy by można było przyrządzić i owsianki i kanapki i inne sałatki, to już wychodzi w ciągu dnia co będziemy jeść na kolację:) Inaczej człowiek by zwariował:p
UsuńCzesc Bogusiu! Widziałam na Twojej liście puszki pomidorów. Czytałam kiedyś, że tylko pomidor wchodzi w interakcje z puszka i powstaja szkodliwe zwiazki. Od tego czasu przerzuciałam sie na pulpe pomidorowa albo w kartoniku (np. firmy podravka) albo w szkle (czesto w Lidlu w tygodniu włoskim byly takie passaty/pulpy). Kiedyś próbowałam robić zakupy 2 x w tygodniu, ale jednak mi sie to nie sprawdzilo (moze tez miałam mało samozaparcia). Chce jeszcze raz do tego wrócić i spróbować - może to nie byc taki zły sposob...
OdpowiedzUsuńDzięki za informacje, tak też gdzieś już czytałam, a może to Ty mi już o tym wspominałaś szybciej. Niestety nie wszędzie są pomidory w kartonikach:/ ale puszki fasoli, ciecierzycy i innych rzeczy staram się wyeliminować do minimum. Do Lidla mi niestety bardzo nie po drodze.
UsuńJa po zakupy spożywcze to i 4 razy w tyg. potrafiłam chodzić a nawet i częściej i pewnie zawsze i tak kupiłam za dużo:P
Myślę, że w Tesco też dostaniesz w kartonikach pomidory bez problemu, ja dziś byłam w Auchan to było ich a było, chyba z 10 różnych firm, aż zgłupiałam :)
UsuńNo właśnie w Tesco różnie z tą dostępnością.
UsuńPlanowanie posiłków- super sprawa!
OdpowiedzUsuńNa razie jestem zachwycona :)
UsuńTrzymam kciuki za dalsze planowanie :) Takie hurtowe zakupy to duża wygoda, zgadzam się :)
OdpowiedzUsuńOj tak! Szczególnie, gdy jednak tego czasu jest za mało, o nic się już nie muszę martwić;)
UsuńJestem ciekawa, jak robisz curry z fasolki i ziemniaków, powiedziałabyś w skrócie? :)
OdpowiedzUsuńKorzystam głównie z przepisów z książki jadłonomia, na stronie jest bardzo podobny przepis: http://www.jadlonomia.com/przepisy/curry-z-modych-ziemniakow/ tylko zamiast groszku dodaj fasolkę szparagową białą :) I z tego co pamiętam to proporcje o połowę mniejsze;)
UsuńSuper, dziękuję! :)
UsuńProszę:) curry jest pyszne już robiłam kilka razy:)
Usuńa ja podobny sposób zaczęłam już od początku roku z tym, że sprawdziłam jaką np wodę kupować, jakie masło, jakiej firmy śmietanę, jaki chleb itd. ( sprawdzenie- chodzi oczywiście o jak najlepszy skład) i już wiem że powinnam jeśli chodzi o śmietanę kupować z firmy Zott, sól tylko himalajską itd gdy już mam dobrze zidentyfikowane, które wybierać a których
OdpowiedzUsuńunikać sprawdzam najpierw w gazetkach promocję a gdy pojawi się coś z "moich" kupuję ciut więcej to raz a dwa poza promocjami staram się pamiętać gdzie dany produkt jest najtańszy a efekt mniej niż 500 zł miesięcznie (ja i mąż) Chcę dodać, że mąż ma ponad 100 kg i zjeść sobie może;)
To jakie produkty pod względem składu mam już w większości sprawdzone:)
UsuńA gazetki promocyjne - wciąż nie umiem się w tym połapać;p
Mój mąż właśnie zszedł z 108 kg do 100 kg:) ale jest bardzo wysoki.
Noszę się od jakiegoś czasu z takim planowaniem, ale nie mogę się ogarnąć. Natomiast zakupy (już od dłuższego czasu) robimy raz w tygodniu, albo rzadziej. Teraz, w okresie grypowym (a właściwie przez całą zimę) wcale nie wchodzę do sklepów z Juniorem (tylko do warzywniaka i po chleb do piekarni) :)
OdpowiedzUsuńMam takie przemyślenie dot. Twojego jadłospisu, że dość mało jesz/jecie... tylko zupa na obiad? Ja bym chodziła głodna :)
Zrobiłaś mi smaka na fasolkę - zrobię w piątek :)
Jeżeli jest zupa to jemy nawet 2-3 porcje - do syta;) A i na kolację przygotowuję wtedy coś więcej;)
UsuńPolecam odstawić chleb to dodatkowo spadnie trochę kilo :) eksperyment napewno udany.
OdpowiedzUsuńNa pewno mogłoby przynieść jeszcze lepsze efekty, ale nie czujemy takiej potrzeby. Za to zachęcam męża do biegania razem ze mną:)
UsuńPlanowanie posiłkow to niesamowity upraszczasz życia. Ja od kilku tygodni mrożę wszystko co się da. Obiad jem zwykle w pracy, gdzie dostępna jest tylko mikrofala, wiec muszę sie czasami nieźle naglowkowac co moze smakować dobrze po rozmrożeniu i podgrzaniu w mikrofali. Ostatnio królują zupy, czy raczej geste kremy warzywne. :)
OdpowiedzUsuńJa mrożę resztki jedzenia takie na kolejną porcję;) Mikrofala na pewno ułatwia życie, niestety my nie mamy:/
UsuńPodziwiam za codzienne zakupy i codzienne gotowanie! Ja bym nie potrafiła, szczególnie pracując codziennie 8h - raz w tygodniu robimy duże zakupy i w zasadzie nigdy nie zdarza nam się iść w tygodniu do sklepu, chyba, że do piekarni 200m od domu ;)
OdpowiedzUsuńJa co piątek rozplanowuję menu na cały tydzień, tyle że idę na łatwiznę - jeden obiad zawsze mamy na dwa dni (2+2+2), czasami nawet na trzy i wtedy wychodzi system 3 + 2 + 1. W niedzielę zawsze jemy u rodziców, więc się nie liczy ;) Menu planuję często przeglądając gazetki sklepów, do których udaję się na zakupy - jak np. jest na promocji konkretne mięso, to je kupuję i z niego robię obiad. Wiedząc, jakie będziemy jeść obiady, wiem, co i w jakiej ilości mam kupić.
Co do śniadań, kolacji i przekąsek - mamy tutaj mocno stały repertuar, więc kupuję standardowe produkty - białe sery, pieczywo, warzywa, owoce, wafle ryżowe, jogurty przede wszystkim.
Podobnie jak Ty w tygodniu spisuję na bieżąco zakupy - zawsze, gdy np. wykończę makaron, zapisuję go od razu. Potem przepisuję listę na czysto, dzieląc ją na działy od wejścia do wyjścia ze sklepu. Chodząc po sklepie, systematycznie skreślam z listy to, co już wpadło do koszyka.
I podobnie jak Ty nie spisuję owoców do zakupu - niezbędnik to u mnie banany i jabłka/gruszki, resztę kupuję spontanicznie.
Pamiętam mniej-więcej daty ważności produktów. Często na większych promocjach kupuję na zapas, pilnując przy tym daty ważności (szczególnie mam tu na myśli nabiał, puszki, ziarna).
Przygotowując śniadania i kolacje kontroluję ile czego nam zostało i na bieżąco zużywam. Np. gdy wiem, że sałata powoli zaczyna więdnąć, to na kolację MUSZĘ zjeść sałatkę :) Gdy w lodówce leżą ostatnie 3 plasterki sera, lądują na kanapce. Gdy owoce robią się przejrzałe - dodaję je do owsianki w pierwszej kolejności, gdy awokado "dochodzi" - robię guacamole na kanapki.
Gdy jakimś sposobem braknie mi świeżego składnika np. do śniadania czy kolacji, kombinuję z mrożonkami i puszkami (strączki, tuńczyk).
W przypadku resztek z obiadów, pieczywa oraz dojrzewających owoców (głównie bananów), ale też czasem mięs czy wędliny, z którą się "nie wyrobię", stosuję zasadę "zamróź zanim się zepsuje". W ten sposób nic się nie marnuje, a ja mam w zamrażarce produkty "na czarną godzinę".
Odkąd stosuję ten system aż sama się dziwię, że tak ładnie to wszystko wychodzi. W soboty zawsze mamy pełniutką lodówkę, a w piątek rano - pustą :) Przemiał wręcz idealnie wyliczony ;)
Idealnie zorganizowana! Ja gotuję codziennie, bo lubię na świeżo i chyba nie umiem też gotować takich bardzo dużych porcji. Czasami jak zostanie jedna porcja to albo zjem następnego dnia, albo na kolację bo mi to nie przeszkadza, że to danie obiadowe:P Albo zamrożę i wyciągnę np. w przyszłym tygodniu:)
UsuńTo ja wręcz przeciwnie, denerwuje mnie strasznie gotowanie małych ilości :) Też lubię świeże jedzenie, no ale niestety pracując na etacie nie damy rady tego z mężem ogarnąć - gdybym chciała po pracy gotować świeży obiad, jedlibyśmy obiady na kolację, a jednak mój mąż potrzebuje zjeść jak najszybciej po pracy, bo w pracy je tylko kanapki (nie chce się przekonać do lunchboxów). Nie mówiąc o tym, że mnie by dość szybko szlag trafił, gdybym zaraz po 10h poza domem miała spędzać minimum 1h przy garach :D
UsuńRozumiem to jak najbardziej, bo nie dość, że czas pracy to i dojazdy itd. My na szczęście mamy blisko do pracy i nie marnujemy na to czasu;)
UsuńChciałabym prosić o więcej Twoich planów posiłkowych. Są bardzo w moim typie :)
OdpowiedzUsuńPrzemyślę to, by "podzielić" się swoim tygodniowym menu.
UsuńPrawda jest taka, że jak chce się iść według planu, to trzeba iść według listy. Nie ważne cyz to jest lista zakupów, czy lista rzeczy do zrobienia.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj gotuję zupy. Gorącą, wrzącą wlewam do słoika litrowego i zakręcam. W ten sposób ona sama się zawekuje. Schłodzone wstawiam do lodówki. Spokojnie postoi 7-10 dni. W ten sposób mam kilka różnych zup w lodówce.
OdpowiedzUsuńRobię też tak z sosami typu leczo .