DIY | Naturalny dezodorant a'la Schmidt's.

Ponieważ już od jakiegoś czasu wcielam w swoje życie naturalne kosmetyki, co możecie zaobserwować na blogu. To miałam też ochotę na próbę z dezodorantem. Jest ich coraz większy wybór, ale moje największe zainteresowanie wzbudził produkt Schmidt's chwalony przez wiele youtuberki. Będąc raczej ostrożną w stosunku do spontanicznych zakupów znalazłam przepis jak wykonać go samodzielnie. A, że wszystko właściwie miałam pod ręką (jedynie masło shea użyczyła mi Sis) to czym prędzej postanowiłam zmajstrować i przekonać się na swojej skórze, czy to dla mnie. 

Składniki:
- 5 czubatych łyżek sody oczyszczonej
- 1,5 łyżki wody utlenionej
- 3 łyżki masła shea (przed połączeniem z resztą składników roztopiłam w kąpieli wodnej)
- kilkanaście kropli olejku eterycznego (u mnie olejek geraniowy oraz z drzewa herbacianego)


Na początek zrobiłam z połowy wymienionych wyżej składników z myślą, że jak się sprawdzi, zawsze mogę dorobić kolejną porcję. Samo przygotowanie było wyjątkowo proste. Należy jedynie pamiętać o zachowaniu higieny podczas tworzenia samemu kosmetyku, zdezynfekować blat roboczy, przykryć go najlepiej jednorazowym ręczniczkiem, oraz zdezynfekować/ wyparzyć wszystkie przyrządy do mieszania kosmetyku. 

Powinnam jeszcze wyjaśnić pewne nieporozumienie w sprawie nazwy, niektórzy nazywają go antyperspirantem. Dla mnie to dezodorant, ponieważ nie blokuje przed wydzielaniem potu, ale  jedynie neutralizuje jego przykry zapach. Osobiście wolę antyperspiranty i uczucie suchości pod pachami, brak mokrych plam na ubraniach, by czuć się w 100 % komfortowo. Moja potliwość raz jest bardziej nasilona innym razem mniej, ale miewałam w tej kwestii problemy. I nawet sięgałam po silne blokery używane raz w tygodniu, by ograniczyć pocenie co minimum. Do tego moja skóra jest wrażliwa, po goleniu czy przy niektórych antyperspirantach mocno szczypie/ swędzi. 

Wiedziałam z czym się może wiązać stosowanie tego naturalnego dezodorantu, byłam na to gotowa. I zrobiłam go z myślą, że nawet jeśli nie miałabym go stosować codziennie, a chociaż kilka dni w tygodniu to warto, by ograniczyć chemię (m.in. aluminium) wchłanianą przez skórę. Z tak optymistycznym podejściem zaczęłam stosować zrobiony przeze mnie kosmetyk. 

Sama aplikacja wymaga wprawy, bo konsystencja odbiega od klasycznych sztyftów, tutaj otrzymałam suchy krem, który nabierałam szpatułką (by zachować jak największą higienę) na dłoń i palcami rozprowadzałam na okolicę pod pachami. Trochę "okruszków" podczas aplikacji uciekało między palcami. 

Pierwsze próby to było miłe zaskoczenie. Nawet jeśli się spociłam, skóra była wilgotna, ale zapach dalej przyjemny, zastosowanych olejków eterycznych. Ani grama zapachu rozkładającego się potu, od rana do wieczora. Ponieważ bardzo często noszę topy na szerokich ramiączkach przez 80% swojego dnia (również zimą), nie było widać na nich śladów potu w postaci mokrej plamy. W przypadku bluzki z rękawkiem, niestety już tak, co dla mnie jest nie do zaakceptowania, po prostu czuję się wtedy źle. I najchętniej unikałabym kontaktów miedzy ludzkich, które tak lubię! 

Ok, znając wcześniej swój grafik, mogłam rozplanować co ubiorę i czy zastosuję naturalny dezodorant czy nie. Czy będzie to dzień w którym mogę się zestresować, np. będę musiała dużo jeździć samochodem i w krótkim czasie przemieszczać się z miejsca na miejsce, parkowania i te sprawy. Każdy mam nadzieje zna swój organizm i jak reaguje na różne sytuacje. 

Tak też przez ostatnich 5 tygodni - kilka razy w tyg. sięgałam po ten produkt. I byłabym nawet zadowolona, gdyby nie to, że czasami w południe lub pod wieczór, skóra pod pachami zaczynała się nieprzyjemnie kleić, odparzać. Nie wiem czy to kwestia zastosowania sody oczyszczonej, a może po prostu reakcja dezodorantu z moim potem? Zmuszona byłam w ciągu dnia umyć pachy, a wcale zmycie tego dezodorantu nie było takie łatwe i ponowić aplikację. 

I głównie z tego klejącego powodu nie będę stosować tego produktu dalej i zniechęciłam się do kolejnych prób. Nie wiem, czy jestem z tym odosobniona, rozmawiałam z Klaudią autorką przepisu i ona nie miała nigdy takiej nieprzyjemności. Wracam do sprawdzonego GarnieraJeśli zechcesz spróbować i stworzyć swój dezodorant daj znać w komentarzach. A może używasz tego sławnego Schmidt's i chcesz podzielić się opinią?

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy pomysł z domowym dezodorantem, który z pewnością w przyszłości przetestuję. Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad zakupem Ałunu, ale sama nie wiem... opinie są tak skrajne, że za każdym razem wracam do sprawdzonego Garniera - serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ałunu nie stosowałam, ale tak jak mówisz czytałam skrajne opinie.

      Usuń
  2. Ja niestety prawie codziennie jestem poza domem, dlatego wolę sprawdzone kosmetyki :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, dlatego też wróciłam do sprawdzonego produktu.

      Usuń
  3. Ciekawy przepis, ale nie zachęciłaś mnie do próby :) Boję się, że taki dezodorant podrażni mi skórę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dziwne, bo tylko czasami skóra mi się lepiła i odparzała, nie było to mocne podrażnienie, mniejsze niż przy innych antyperspirantach sprzedawanych w drogerii. Może trzeba by lepiej dopracować tą recepturę do moich potrzeb, nie wiem.

      Usuń
  4. Stosował am podobny dezodorant, z tego co pamietam na bazie masła kakaowego. Nie pamiętam żeby była w nim woda utleniona. Byłam całkiem zadowolona. Nic mnie nie podraznialo. Robilo sie go z minimalnej ilosci skladnikow na pare dni, kiedyś po prostu o tym zapomniałam, przestalam go używać i kupiłam jakiś drogeryjny. Przepis był z YT już parę lat temu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja właśnie dzisiaj zamówiłam Schmidt's. Czytałam gdzieś opinię, że diabeł tkwi w proporcjach i te dezodoranty DIY a la Schmidt's nie działają tak dobrze. Postanowiłam spróbować więc oryginału, najwyżej w razie porażki zużyję do stóp. Wcześniej miałam nieudane próby z ałunem (nie działa), dezodorantami Lilla Mai i Madara (zawierają alkohol, więc mnie podrażniają i wysuszają).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na Twoją opinię odnośnie oryginału :)

      Usuń
  6. bardzo lubię posty które pokazują jak można zrobić coś samemu ;) super

    OdpowiedzUsuń
  7. Znów mnie zaintrygowałaś tworzeniem własnego dezodorantu ;) Ciekawa jestem czy bym potrafiła :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy rozpuścić masło shea a resztę ze sobą połączyć:)

      Usuń
  8. Wlasnie znalazlam przepis taki,ktory ma sie nie kleic i bede jutro go robic, 4 lyzki Oleju kokosowego, 3 lyzki sody I 3 maki/skrobi ziemniaczanej. Mozna dodawac olejkow eterycznych dla zapachu. Podobno ma byc sucho pod pacha dzieki mace. Zobaczymy co wyjdzie ;) zawsze mozna dodawac wiecej skladnikow po rozpuszczeniu gdy cos nam nie bedzie lezalo. Nawet jak nie wyjdzie moze byc stosowany w domu, skora odpocznie od chemii.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wlasnie znalazlam przepis taki,ktory ma sie nie kleic i bede jutro go robic, 4 lyzki Oleju kokosowego, 3 lyzki sody I 3 maki/skrobi ziemniaczanej. Mozna dodawac olejkow eterycznych dla zapachu. Podobno ma byc sucho pod pacha dzieki mace. Zobaczymy co wyjdzie ;) zawsze mozna dodawac wiecej skladnikow po rozpuszczeniu gdy cos nam nie bedzie lezalo. Nawet jak nie wyjdzie moze byc stosowany w domu, skora odpocznie od chemii.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zachowaj kulturę osobistą, nie obrażaj mnie, ani innych blogerów. Nie wklejaj linków. Masz pytanie - pisz, odpowiem tutaj lub w osobny poście jeżeli temat będzie wymagał rozwinięcia. Zawsze możesz też napisać do mnie maila, a ja najszybciej jak będę mogła odpiszę!