MUST-HAVE | Musisz, czy nie musisz to mieć?

Nie wiem dokładnie skąd się wzięło " must-have" i nie mogę dokopać się do tych informacji. Na chłopski rozum z tego co podpowiadają słowniki: połączenie dwóch wyrazów must - musieć oraz have - mieć. Ogólnie noga ze mnie jeżeli chodzi o języki obce (nawet nie wiem czy poprwanie powinno się pisać must-have czy must have), ale tym pojęciem sprawnie i chętnie żonglują również Polacy. We wszystkich mediach wmawiając Ci, że musisz to mieć! 

źródło pinterest
Nie daj się ogłupić/ przekonać nawet przez blogerów*, których darzysz sympatią/ śledzisz z zazdrością, że są takie rzeczy jak must have! Nic nie musisz! Ta myśl dojrzewa we mnie już dobrych kilka miesięcy. To co dla kogoś niezbędne dla mnie może okazać się zupełnie nie praktycznie, nie potrzebne a nawet brzydkie. 

Poruszyłyśmy po części ten temat wczoraj z dziewczynami na spotkaniu trójmiejskich blogerek (o tym pewnie jeszcze wspomnę, pozdrawiam każdą z Was i liczę na dalszy kontakt:*). Minimalizm, który wprowadzam krok po kroku w swoje życie, jest fajny! Ułatwia wiele codziennych spraw od wyboru tego co na siebie włożyć, po sposób spędzania wolnego czasu. Bo mam tylko te rzeczy z których korzystam (z małymi wyjątkami), a na dodatek są ładne i niosą za sobą jedynie miłe wspomnienia, emocje. Które nie ciążą i nie wysysają ze mnie życiowej energii. 

Spójrzmy dla przykładu na kompletowanie garderoby idealnej. Wiem, obiecałam jeszcze więcej postów, ale na razie tkwię w zawieszeniu w tym temacie z innych nie blogowych względów. 

Szpilki/ czółenka! Coś w co dałam się wmanewrować w zeszłym roku. Mając te 25 lat  26 lat, ciągle zapominam ile:) uznałam, że skoro wszędzie mówią/piszą, że kobieta powinna posiadać chociaż jedną porządną parę - takową zakupiłam. I to porządną, skórzaną, dobrze wyprofilowaną idealnie skrojoną na moją stopę, za nie małą sumę ok. 250 zł. 

Spoko, są wygodne, przechodziłam w nich kilka długich godzin na chrzcinach znajomych córci, spotkanie z koleżankami. Skoro je już mam, ubierałam też częściej w niedziele na obiad do rodziców, ale tutaj kończyło się na wyjściu z mieszkania, zejściu z drugiego piętra na którym mieszkam, wejściu do samochodu, wyjściu z samochodu i wejściu na parter u rodziców. Koniec! 

To czy na prawdę ich potrzebuję? Nie muszę chodzić w obcasach do pracy. Nie lubię chodzić w obcasach, bo cenię sobie wygodę i możliwość szybkiego poruszania się, podbiegnięcia wedle potrzeby. A w szpilkach nie wypada, zniszczy się obcas, a co gorsze nasze stopy czy nogi. Nie umiem też prowadzić w nich samochodu. Nie czuję potrzeby dodawania sobie wzrostu, chociaż mam tylko 163 cm i mogłabym, bo mąż należy do bardzo wysokich (195 cm). Nie chodzę na imprezy ani do klubów (w to miejsce i tak prędzej ubrałabym trampki) ani na wystawne bankiety. Wesela, chrzciny i inne tego typu zdarzają się rzadko.

Baleriny, kto je wymyślił jest genialny! Jeżeli wybierze się klasyczny model z dobrego materiału, na grubszej podeszwie i odpowiednio się o nie dba, to również może być eleganckie obuwie damskie**. Po za tym są różne mokasyny, półbuty z pośród których umiałabym wybrać takie modele by odpowiadały na różne okazje. 

Na szczęście moda się zmieniła, na wesela nie trzeba ubierać już sukienek z atłasu w cekiny. Wybór w sklepach i mentalność ludzi z obserwacji oceniam na plus. Można śmiało iść w letniej sukience z racji pory roku w jakiej przeważnie odbywają się śluby. A nawet wyglądać kobieco i nie urazić państwa młodych będąc w kombinezonie, czy spodniach  i bluzce. 

Trudno, ja już dałam się namówić. Szkoda mi się ich pozbyć. Stopa nie rośnie, są wygodne i podobają mi się. Może się przydadzą, dam im jeszcze jedną (roczną) szansę. Na pocieszenie - nie mam innej pary czółenek w swojej szafie uff... bo nawet swoje ślubne buty dwa miesiące temu oddałam na gratyzchaty

Krótko wspomnę o kosmetykach, bo to temat rzeka i przykładów mogłabym mnożyć i mnożyć. Bo ile osób tyle preferencji. Jako must have nawet ciężko nazwać przyziemny szampon do włosów! Jedni są łysi, inni preferują zwykłe mydło a jeszcze inni zaparzą mydelnice lekarską. To samo może tyczyć się mydła. Klasyczne kostki wyparły żele, pianki, galaretki a nawet oleje! Na pewno znajdą się też zamienniki pasty do zębów. Nie wiem, może Ty znasz kosmetyk który każdy musi mieć?

Must have to woda zdatna do picia, pokarm do jedzenia, czy powietrze do oddychania;) Brzmi to trochę jak odpowiedź: "pokój na świecie" wypowiadana z napompowanych ust kandydatek na Miss, na pytanie czego by sobie życzyły. Jakkolwiek to brzmi, to nie zapominajmy, że są ludzie na świecie którzy, aby przetrwać zmuszeni są wypić własny mocz i nie mają grama spleśniałej piętki chleba, którą mogliby napełnić pusty brzuch. 

Podczas gdy Ty wyrzucasz do kosza niezniszczone przedmioty, na których miejsce w Twoim domu pojawiły się już nowsze, bardziej wypasione. Albo pijesz kolejną aromatyczną kawę w Starbucksie (też ją lubię!) w kubeczku z Twoim imieniem. Robiąc zdjęcie na instagrama by zgarnąć jak największa ilość serduszek od nieznanych Ci w realnym życiu osób. Nie, nie musisz się w tym miejscu biczować i prosić o przebaczenie... Przywołuje te nieco wyolbrzymione obrazy, by skłonić Cię do myślenia! Proszę, jeśli dotarłaś/łeś już do tego momentu nie włączaj x w górnym prawym rogu, zaraz przechodzę do meritum. 

Że, cała reszta to tylko potrzeby, które każdy indywidualnie umieszcza w piramidzie maslowa***. Wedle własnych odczuć, przekonań a może nawet przyzwyczajeń. Zastanów się co jest dla Ciebie bardziej ważne, czego na prawdę Ty pragniesz, a co jest dla Ciebie nie istotne! Nie to co dyktuje Ci otoczenie i nawet ja powstrzymam się od podsyłania Ci w tym miejscu dobrych rad. Dopiero wtedy, gdy odnajdziesz swoje wartości, będziesz kierować się nimi w życiu (nie krzywdząc przy tym innych), będziesz szczęśliwym człowiekiem. 

Must have nie sprawi, że będziesz szczęśliwsza, piękniejsza, mądrzejsza, bardziej lubiana, szanowana itd. No może na chwilę, ale za jaką cenę? To kim jesteś i jak odbierają Cię inni w dużej mierze nie zależy od tego co nosisz i jakie gadżety posiadasz, ale co robisz, jak robisz, czy jesteś dobrym czy złym człowiekiem. 

Wiem, pierwsze wrażenie jest ważne i można wywrzeć je tylko raz? Jeśli się mylę podaj sensowne argumenty w komentarzach:) Ale co nam po przebraniu się za kogoś kim nie jesteśmy? Czy prawda prędzej czy później nie wyjdzie na jaw? Co wtedy zrobisz? Czy zamiast wywrzeć pozytywne wrażenie, zostawisz po sobie niesmak i niechęć do końca życia?

To jak to w końcu jest, musisz, czy nie musisz to mieć?


* żeby nie być hipokrytką przeszukałam swojego bloga, ufff nigdy na jego łamach nie powiedziałam, że to jest "must have" i musisz to koniecznie kupić

**z ciekawości wpisałam tą frazę w google i kliknęłam grafika, jeżeli tak mają wyglądać eleganckie buty to ja już chyba wolę być nie elegancka :) 

*** Hierarchia potrzeb, od najbardziej podstawowych (funkcji życiowych) do potrzeb wyższych, które mogą być realizowanie dopiero po zaspokojeniu niższych. Autorem teorii jest amerykański psycholog Abraham Maslow 

Komentarze

  1. Bardzo mądrze napisane, Bogusiu! Brawo za poruszenie tematu, który wydaje się być dość kontrowersyjny i nie każdemu może przypaść do gustu. Sama mam koleżanki, które aspirują tylko do tego, aby mieć więcej, i więcej, świecić wszystkimi możliwymi metkami [od kubka w starbaksie, po torebke, najchętniej by sobie przykleiły jeszcze logo Chanel na włosach, jeśli takowego szamponu używają]. Taki świat teraz, że większość chce się nachapać i nie być gorsza od innych. Media i internet kreują dużo takiego konsupmcjonizmu.
    Dobrze, że jest taka grupa, jak my - początkujące minimalistki, albo chociaż zdrowo-rozsądkowcy, którzy dostrzegają trochę więcej, niż wygłaszane wszem i w obec 'must have'. I którzy czasami zamiast 'mieć' wolą 'być'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kontrowersyjny i może ktoś mnie znielubić, mi to nie przeszkadza, takie jest moje zdanie;)

      Usuń
  2. Bardzo fajny tekst,masz całkowita racje. Wg mnie prawdziwymi blogerkami czy youtuberkami jesteście właśnie Wy, dziewczyny ktore pokazuja czy pisza o rzeczach,sprawach istotnych,ciekawych.
    Mam jeszcze pytanie:)bedzie aktualzacja włosow?a jesli nie,powiedz nadal podcinasz je sama? Jak duzo zostało ci do zrownania ich do jednej długosci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Tak podcięła mi Sis w tym tygodniu włosy, jeszcze raz i już nie będzie żadnej cieniowanej warstwy, ale już wyglądają rewelacyjnie i jakie są gęste! Pokażę, chociaż jeżeli chodzi o pielęgnację to nic nie zmieniłam, niedługo skończy mi się zestaw z Pat&Rub, ale jeszcze nie zdecydowałam co dalej;)

      Usuń
  3. Ogólnie się z Tobą zgadzam, tylko chciałam zaznaczyć, że piramida potrzeb Maslowa jest jakby...nieaktualna?;) Sam Maslow sie z niej wycofał, lecz jakoś to nie jest uwidocznione. Nie chce Ci wklejać żadnych linków, wpisz sobie priamida maslowa obalona i poczytaj:) Piszę bo sama tego nie wiedziałam, ale się dowiedziałam na studiach i wiedzę szerzę dalej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwołując się do piramidy Maslowa miałam na myśli sam schemat, że ważne mniej ważne itd... a to jakimi wartościami ktoś sobie uzupełni - ma zrobić według własnych potrzeb:) Z tym, że jedzenie, picie i oddychanie to podstawa podstaw i bez tego się już nie da to na pewno się zgodzisz:) A to czy komuś jest lepiej przynależąc do danej grupy społecznej czy nie, czy potrzebuje posiadać rodzinę czy nie, dzieci itd. to już indywidualna kwestia;)

      Usuń
  4. Poruszyłaś bardzo ciekawy temat, nad którym warto się głębiej zastanowić. Nie da się ukryć, są momenty kiedy ciężko nie ulec pokusie i nie kupić czegoś co podpatrzymy u innych. Mnie też to się zdarza, ale każdy zakup mimo wszystko staram się w pierwszej kolejności przemyśleć i nie kierować się emocjami/czyimś gustem.

    Szpilek się nie pozbywaj :) Jestem zdania, że mimo wszystko warto mieć jedną, klasyczną parę na wyjątkowe okazje. Nawet jeśli te zdarzają się rzadko. Dobre jakościowo szpilki to zakup na lata, więc kto wie może jeszcze będzie mnóstwo okazji by je założyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego daję im jeszcze jeden rok, może później nadejdzie kolejny. Ale na siłę nie chcę się zmuszać i śmieszą mnie te wszystkie nagłówki "wakacyjne must have", "kosmetyczne must have" itd...

      Usuń
    2. Nagłówki to jest osobna historia. Ja czasami nie mogę.

      Usuń
    3. Ale dlaczego? Dla kogoś właśnie takie nagłówki "wakacyjne must have", "kosmetyczne must have" jest zwyczajnym zwróceniem uwagi na to, dla tej osoby jest warte uwagi i być może ktoś inny w taki sposób trafi na fajny produkt, miejsce itd.
      @Beauty_Station poruszyła kolejną warstwę tematu, wzajemnego nakręcania na coś. A w życiu realnym to nie działa? Jest tak samo, tylko w innym wydaniu, lecz nie sposób od tego uciec. Kluczowe pytanie, które należałoby zadać, to czy faktycznie jest to przeznaczone dla nas, dla cery, typu urody, sposobu życia itd. A z drugiej strony jeżeli kogoś na to stać, to dlaczego nie?
      Dla mnie ważniejsze jest to, by nie zatracić siebie.

      Usuń
    4. To ja doprecyzuję, że chodziło mi o to, że wszyscy byli na tym samym szkoleniu z nagłówków. Ja nie byłam, ale czasami jak spojrzę to sama nie wiem co się stało, że wszystko brzmi tak samo. Ciekawe czy moje też są takie same. Może..

      Usuń
    5. Heheh, wiem, że chodzi o chwytliwość i przyciągnięcie widza;) Może mnie po prostu bardziej razi taki a nie inny nagłówek. Nie mam nic przeciwko wszelkim ulubieńcom, czy hitom - chętnie takie posty czytam bo tak jak piszesz można odkryć perełki:)

      Również czytając a nawet w realnym życiu przepuszczam wszystko przez "filtr" i dostosowuje do siebie.

      Ale czasami każdy ma "zaćmienie umysłu" i popełnia błędy. Bo skoro w setnej publikacji o tym jak się ubierać przeczytasz, że musisz mieć szpilki, białą koszulę i ołówkową spódnicę - to człowiek prędzej czy później w te bzdury wierzy...

      A czy kogoś stać czy nie to już zupełnie odrębny temat, do cudzego portfela nie zaglądam, sama pewnie robię takie a nie inne zakupy, które dla kogoś mogą być drogie, za drogie...

      Usuń
  5. Ja nigdy nie pomyślałam, że to, co ja określam jako must-have to ktoś uzna za swój. W zasadzie to nie wiem, nie zajmuję się doradzaniem ludziom. Po prostu piszę o tym, co sprawdza się (albo nie) u mnie, ale faktycznie może ktoś bierze z tego jakiś przykład (nie wiem kto). Wydaje mi się, że każdy dojdzie do tego w swoim czasie, przecież nie ma sensu mówić ludziom co mają robić, bo to ich sprawa... ale z drugiej strony w gazetach artykułów tego typu od groma zawsze było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stri - u Ciebie na blogu widać Twoją szczerość, serio!
      Świat poszedł do przodu, media którymi są również blogerzy mają dzisiaj ogromne znaczenie, nie każdy będzie kierował się tym co powiedzą topowe blogerki/ blogerzy czy youtuberzy, ale jest masa ludzi dla których to ma ogromne znaczenie! I chociaż darzę każdego szacunkiem i podziwiam ich pracę, to czasami serce boli jak ktoś - mający pod każdym filmikiem od 50 do 500 tys. wyświetleń mówi, że jadł chleb z pasztetową przez kilka miesięcy by uzbierać na torebkę!

      Usuń
    2. Wiem o co chodzi, takie osoby bezbronne naiwne są narażone. Nie zbawimy całego świata, ale wiem o co cho. Tylko widzisz, jak nie nakręcasz sobie widzów takimi modnymi filmikami to nie masz siły przebicia niestety przeważnie. Ja kiedyś bardzo dużo oglądałam, ale wszystko filtrowałam różnymi kryteriami i później wiedziałam, że to nie dla mnie, a na tamto mnie nie stać.

      Dziękuję Ci bardzo Bogusiu, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą te słowa. Ogromnie się cieszę, że to widzisz, bo to chyba było dla mnie zawsze najważniejsze i jest to jedyna rzecz, którą mogę zawsze każdemu czytelnikowi zaoferować. Inne staram się oczywiście też (zdjęcia, systematyczność itd), ale szczerość i bycie sobą nie mogły się zmienić, bo to by wtedy było bez sensu.

      Usuń
    3. No właśnie ta dziewczyna zdobyła widzów tym, że nie była taka ach och, wszystko z wyższej półki itd. Ja nie oglądam dużo, na prawdę ktoś musi mieć niezłe gadane i na interesujący mnie temat by mnie przyciągnąć;)

      Proszę kochana;)

      Usuń
  6. Masz absolutną rację :) Ja na blogu czasem używam sformułowania 'must-watch' do filmów, które szczególnie mi się podobają i wiem, że przypadną do gustu również moim czytelnikom :) Ale to też trochę przekłamanie bo przecież każdy ma inny filmowy gust i ciężko być bezstronnym w tych kwestiach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehhe! Wiesz, że nie rzuciło mi się to jakoś mocno w oczy? A nasz gust filmowy się pokrywa, ale to już wiesz:)

      Usuń
  7. Lubię określenie "must have", bo w taki sposób określam moje "must have", a nie dlatego że to ktoś poleca/reklamuje itd. Jestem szczęśliwa, spełniona a przede wszystkim niczego mi nie brakuje. Bycie sobą, a udawanie kogoś innego i życie w oderwaniu od rzeczywistości to są dwie różne rzeczy. Dlatego częściowo zgodzę się z Twoim tekstem, a z drugiej strony większość ma własny rozum i potrafi z niego korzystać. Chyba ;) Dlatego do mnie cała otoczka związana z minimalizmem nie trafia. To nie mój świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hexxana rozumiem, mnie po prostu razi ten zwrot, bo jest za często stosowany. Lubię nazywać coś ulubieńcem albo faworytem, albo perełką;)
      Chcę wierzyć, że większość ma swój rozum i umie z niego korzystać:)
      I szanuję Twoje zdanie, że minimalizm do Ciebie nie trafia, nie musi. A, że trochę Cię już poznałam wiem, że postępujesz bardzo rozsądnie, a Twoje zakupy są przemyślane tak samo jak pielęgnacja i podejście do życia;)

      Usuń
  8. Ja też liczę na dalszy kontakt bo tak pozytywnej babki chyba nigdy nie spotkałam :*. Tak jak mówiłas te must-have są bez sensu, np. wmawiają że musisz mieć białą koszulę. Ja mam może ze 2 na jakieś wydarzenia na galowo, i to bardziej z sentymentu niż z rzeczywistej potrzeby. W takiej białej koszuli czuję się jak jakaś kelnerka. To po co mam się meczyć :). Odezwę się do ciebie na maila i mam nadzieję, że jeszcze cię spotkam, być może już jako blogerka :)). Kamila z soboty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jedną białą koszulę, ale nie taką formalną. Za to miałam błękitną z body, którą uwielbiałam i w przyszłości ponownie taką zakupię, bo dobrze się w niej czułam.

      Dziękuję, na pewno odpiszę:*

      Usuń
  9. To zależy jak czytamy to must-have. Ja zawsze patrzę na to w taki sposób, że to jest rzecz must-have dla osoby, która o tym pisze, niekoniecznie dla mnie. I mogę się z tym must-have zgodzić lub nie. Fakt, jeśli z każdej strony jesteśmy bombardowani, że beżowy trencz jest dla każdego i po prostu musisz mieć go w swojej szafie, to w końcu łatwo w to uwierzyć, ale właśnie dlatego nigdy nie można zapominać o swoich potrzebach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba trzeźwo patrzeć i znać swoje potrzeby:)

      Usuń
  10. Nic dodać, nic ująć. Właściwie, nie istnieje żadna rzecz, która naprawdę byłaby must have (może oprócz tej wody i powietrza, ale mam tutaj na myśli bardziej świat materialny i nasze zachcianki), ale mimo to cała masa naiwniaków (w tym ja) ciągle daje się wciągnąć w tą głupią gierkę pod tytułem "potrzebujesz tego". Tak, jak piszesz, nie ma uniwersalnego must have dla wszystkich, bo każdy woli i potrzebuje czegoś innego.
    A tak btw, to też wiecznie zapominam, ile mam lat! :D Myślałam, że to nienormalne, że co chwilę się postarzam o rok, ale chyba jednak nie jest ze mną aż tak źle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się dałam wciągnąć i to wcale nie tak dawno, bo rok czasu temu to już był czas, gdy dużo bardziej rozsądnie podchodziłam do zakupów. Takie psikusy na nas czyhają..

      Usuń
  11. Z jednej strony mój 'must have', z drugiej Twoja decyzja i umiejętność myślenia, przepuszczania informacji przez własne filtry. Przydatna umiejętność w życiu swoją drogą :) Nie widzę problemu w tym, że ktoś coś poleca i twierdzi, że to zmieniło jego życie - fajnie, gratuluję. Ja mam swoje życie i niekoniecznie chcę nim kierować podobnie do Ciebie. Potrzeba to przede wszystkim świadomość swojej własnej osoby i trzeba się tego uczyć - najczęściej na własnych błędach. Czy blogi ogłupiają? I tak, i nie. Zależy na jak podatny grunt trafią :) A tak przecież kręci się cały świat. Musisz pojechać na egzotyczne wakacje, bo inaczej nie odpoczniesz. Kup nowe auto, bo bezpieczniejsze i lepiej się prezentuje pod korpo. Weź kredyt - przecież spłacisz go za jakiś czas, a teraz możesz spełniać marzenia. Gdyby jeszcze do każdego zakupu dokładano pół kilo rozumu, to gospodarka by padła. A tak mamy wybór - być, mieć, doświadczać. A może wszystko razem :)
    Z małymi wyjątkami bardzo fajny tekst. Mam nadzieję, że kogoś otrzeźwi :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą podatnością gruntu to fakt, ale nawet rozsądne osoby czasami mogą mieć zaćmienie umysłu i łatwo się na coś skusić przykładowo jak ma ktoś zły humor itd...

      Dziękuję;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zachowaj kulturę osobistą, nie obrażaj mnie, ani innych blogerów. Nie wklejaj linków. Masz pytanie - pisz, odpowiem tutaj lub w osobny poście jeżeli temat będzie wymagał rozwinięcia. Zawsze możesz też napisać do mnie maila, a ja najszybciej jak będę mogła odpiszę!