The Body Shop - lightening touch (03).

Dziś będzie o korektorze rozświetlającym The Body Shop, jest to ponoć bestseller marki. Mam go prawie dwa miesiące, jest zupełnie inny od mojego ulubieńca MAC - pro longwear concealer. 
Korektor zamknięty jest w plastikowej tubie, tak eleganckiej i połyskującej, że doskonale imituje metal. Zakończona jest z jednej strony nasadką pod którą skrywa się syntetyczny biały pędzelek służący do aplikacji kosmetyku. Druga strona jest ruchoma, po przekręceniu umożliwia wydobycie kosmetyku, pomiędzy włoskami wcześniej wymienionego pędzelka. Opakowanie dodatkowo w sklepie jest zafoliowane, mamy pewność, że produkt jest świeży i nikt wcześniej go nie otwierał. 

Pędzelek jest miękki, elastyczny, nie drapie delikatnej skóry w okół oczu. W sprzedaży dostępne są 3 kolory (01, 03, 04). Mam właśnie 03 lekko żółtawy, 01 był za różowy. Nie zawiera w sobie brokatowych drobinek, cała magia rozświetlania to zawarte w składzie pigmenty odbijające światło oraz jasna barwa. 

Od razu uprzedzam, nie jest to kosmetyk kryjący, bardziej transparentny, o zaskakująco przyjemnym efekcie końcowym. Delikatnie zamaskuje zaczerwienienia. Nadaje wypoczęty wygląd twarzy. Stosuję go w miejsca tak jak na zdjęciu poniżej, a następnie rozcieram pędzelkiem typu flat top lub palcami.
W tym przypadku bez wcześniejszej aplikacji podkładu. Później jedynie na twarz nakładam puder lub podkład mineralny. Przy zastosowaniu BB/CC kremów, korektor aplikowałam już na pokrytą twarz kremem.
Zobaczmy jak prezentuję się przed aplikacją i po roztarciu:
Można by się sprzeczać, że to kwestia oświetlenia itd. Ale zdjęcia były robione dosłownie kilka sekund po sobie, w tym samym miejscu/ oświetleniu. Pewnie skóra pokryta w strategicznych miejscach korektorem ładnie rozprasza światło i wygląda lepiej nie tylko na zdjęciach ale i w rzeczywistości. 

Utrwalony pudrem wygląda estetycznie przez cały dzień, nie zaobserwowałam rolowania i skupiania się w zmarszczkach mimicznych pod oczami, czy na twarzy. Nie tworzy efektu ciastka.

Opakowanie zawiera 3 ml kosmetyku, w cenie regularnej ok. 60 zł (dokładnie nie pamiętam, bo kupowałam w promocji 2 za 1 kosmetyk kolorowy). Ważny 6 m-cy od otwarcia.
Nie jest to kosmetyk niezbędny w kosmetyczce, na pewno wiele osób woli kosmetyki bardziej kryjące, szczególnie te osoby z dużymi cieniami pod oczami. Jednak warto przekonać się na własnej skórze jaki efekt dają kosmetyki rozświetlające. W bardzo szybkim czasie, można nadać swojej cerze świeżości oraz wypoczętego wyglądu. Gdy będę wyjeżdżać na wakacje chętnie zabiorę go ze sobą.
A jak wykończę ten korektor to pewnie chętnie wypróbuję inne tego typu. 

Stosowałyście tego typu kosmetyk? Jeśli tak napiszcie jaki, oraz czy byłyście zadowolone.

Komentarze

  1. Ja wolę bardziej kryjące korektory, ale Twojemu korektorowi trzeba przyznać, że wygląda bardzo naturalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kojarzy mi się bardzo z Lumi Magique L'Oreala, a ten niestety nie sprawdził się na mojej twarzy. Ale sporo dziewczyn mówiło o tym TBSowym korektorze, że wart jest uwagi, więc jak sądzę info o bestsellerze nie jest przesadzone ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam Twoją recenzję, ja za to miałam też chrapkę na ten L'oreala, ale na razie szaleć i kupować nie będę.

      Usuń
  3. ja mineralny używam cały czas, dużych cieni nie mam... opuchlizn wcale..
    ale chyba kupię sobie jakiś rozświetlający korektor ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie miałam, ale uważam, że takie drobne rzeczy często robią dużą różnicę i na Twoim zdjęciu to widać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj nie, ja mam wielkie cienie, nie spisałby się ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swojego ulubieńca już mam. To dream Lumi Touch od Maybelline.
    Powiem szczerze, że nigdy nie zwracałam większej uwagi na kolorówkę TBS :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam taki rozświetlający z Clarinsa i jestem z niego bardzo zadowolona. Na Macu się tak zawiodłam, że chyba już do niego więcej nie wrócę, z początku był fajny, ale po czasie wysuszył mi na wiór skórę pod oczami, chociaż krył cudnie i byłam zadowolona, jednak wysuszenie skóry i włażenie w zmarchy go dyskwalifikuje całkowicie.
    Na szczęście mogłam go zamienić na rozświetlający, bo cieni nie mam, ale właśnie te zmarchy tylko, więc bardziej zależy mi, żeby korektor w nie nie wchodził, niż żeby mocno krył:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie dobrze, na szczęście ja na suchą skórę w ogół oczu narzekać nie mogę, kremy pod oczy załatwiają sprawę. Skoro nie masz dużych cieni to taki rozświetlający wystarczy;) Chętnie przyjrzę się temu z Clarinsa.

      Usuń
  8. Ja bardzo rzadko sięgam po korektor, nie mam jeszcze swojego ulubionego. Śliczny makijaż na ostatnim zdjęciu. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przy moich pandzich oczach pewnie by się nie sprawdził, więc na razie się nie niego nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Do tej pory skupiałam się na kosmetykach pielęgnacyjnych z The Body Shop.
    Jakoś kolorówka uszła mojej uwadze. Lubię tego typu korektory i mam już swojego
    faworyta z Loreal, ale może w przyszłości dam mu szansę :)
    Pod warunkiem, że trafię go w lepszej cenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kolorówki TBS pierw trafiłam na róż, później pomadkę no i teraz wpadł korektor i rozświetlacz.

      Usuń
  11. Podoba mi się opakowanie, ale za korektorami w pędzelku nie przepadam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego? przecież to przyjemne;P

      Usuń
    2. Miałam jeden, ale nie bardzo mogłam się z nim dogadać :)

      Usuń
    3. Ok:) teraz już rozumiem:)

      Usuń
  12. Ja na szczęście nie mam wiele do ukrycia, więc kocham takie rozświetlające pisaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. To prawda, że jest bardzo delikatny, dla mnie za delikatny... :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ładny efekt :) Muszę w końcu zacząć używać takich produktów na całą twarz, bo nigdy mi się nie chce ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. stosunkowo niedawno odkryłam rozświetlające korektory, stawiałam zawsze nad krycie, czasem jednak warto zejść z tonu i choćby pod oczy dołożyć kapkę rozświetlacza a zmienia się całe spojrzenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, czasami za dużo chcemy zamaskować, zupełnie nie potrzebnie.

      Usuń
  16. Bardzo delikatny, nawet nie wiedziałam, że TBS ma kolorówkę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak Ty świetnie zmieniasz sobie twarz makijażem! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy brylant można oszlifować na diament:P

      Usuń
    2. Dobrze powiedziane! :) Zapamiętam ;)

      Usuń
  18. podoba mi się jego efekt:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Twoja notka bardzo wpisała się w moje aktualne potrzeby - szkoda tylko, że nie ma u nas w Rum(uni)i ;) sklepu TBS, bo od razu bym podskoczyła. Bo tak sobie właśnie narzekałam niedawno, że nie mogę znaleźć korektora o różowym zabarwieniu. Na pewno przy okazji zakupów w Galerii Bałtyckiej zajrzę do TBS i "zmacam" nr 01.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Zachowaj kulturę osobistą, nie obrażaj mnie, ani innych blogerów. Nie wklejaj linków. Masz pytanie - pisz, odpowiem tutaj lub w osobny poście jeżeli temat będzie wymagał rozwinięcia. Zawsze możesz też napisać do mnie maila, a ja najszybciej jak będę mogła odpiszę!